Koncert Legii na pięć goli
Drużyna z Warszawy po raz drugi przegrywała z Jagiellonią, ale tak jak jesienią wbiła Dumie Podlasia pięć bramek.
Jesienią zespół Kosty Runjaicia rozegrał szalony mecz w Białymstoku. Marc Gual trafił na 1:0 dla gospodarzy, ale potem pierwszego hat tricka w karierze zaliczył Josue i strzelanina na Podlasiu zakończyła się hokejowym wynikiem 5:2 dla gości. W rewanżu w Warszawie w drodze po koronę króla strzelców hiszpański snajper Jagi też trafił na 1:0, ale potem na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Bramkarz Jagiellonii, 31-letni Zlatan Alomerović, znowu pięć razy sięgał po piłkę do siatki. Serb puścił w obecnych rozgrywkach ligowych aż 45 goli (bronił w 31 z 32 spotkań) – 10 w 2 starciach z Legią.
Gual się nie cieszy
Piątkowe spotkanie przy ulicy Łazienkowskiej było wyjątkowe dla Guala. Dzień wcześniej trener Kosta Runjaić potwierdził to, o czym było wiadomo od dawna – od 1 lipca Hiszpan będzie zawodnikiem Legii. 27-latek „przywitał” się z kibicami oraz swoim nowym klubem efektownym golem, który padł po rykoszecie. Lider klasyfikacji strzelców nie cieszył się specjalnie z trafienia, nie manifestował radości. To był zresztą ostatni przyjemny moment przyjezdnych w trakcie wizyty w stolicy. Później bramki zdobywali już tylko gospodarze. W przypadku jednych i drugich można było mieć obawy o mobilizację na to spotkanie. Jagiellonia zrealizowała swój cel – jest pewna utrzymania, zapewniła sobie ligowy byt na następny sezon. Legia już wyżej w tabeli nie awansuje. Mimo to spotkanie było efektowne, emocjonujące, choć jednostronne. Dominacja
Legii była niepodważalna, szczególnie w drugiej połowie, kiedy strzeliła cztery gole. Wcześniej oba zespoły były nieskuteczne albo brakowało szczęścia, gdy piłka odbijała się od słupka. – Po niepotrzebnej porażce w Szczecinie było widać w zespole gniew. Przekuliśmy to w pozytywną energię i niezłą grę, czego efekty było widać na boisku – mówił trener Kosta Runjaić.
Show Slisza
Pod nieobecność Bartosza Kapustki szansę gry od początku otrzymał Jurgen Celhaka. Albańczyk pełnił rolę defensywnego pomocnika, dzięki czemu
Bartosz Slisz mógł być przesunięty bliżej bramki gości. Efektem tego były dwie efektowne asysty – pierwsza piętą do Ernesta Muciego i druga przy trafieniu Macieja Rosołka. W jednej z akcji zagrał efektownie „ruletą” przy linii bocznej – takiej wersji Slisza w tym sezonie jeszcze w klubie nie widziano. – W drugiej połowie zagraliśmy fantastycznie, na znakomitym poziomie. Doceniam sposób, w jaki się prezentowaliśmy, pozytywną energię, odwagę, styl. Wszystko zagrało. Zapewniliśmy sobie wicemistrzostwo Polski, to duży sukces i jesteśmy szczęśliwi, ale w ostatnich dwóch meczach chcemy zdobyć sześć punktów – zapewniał Runjaić. Ostatniego gola strzelił Blaž Kramer. Słoweniec w bardzo emocjonalny sposób zareagował na swoje pierwsze ligowe trafienie w stołecznym zespole. Sprowadzony przed sezonem napastnik miesiącami leczył urazy, kontuzja goniła kontuzję, ciągle na coś narzekał. Teraz wrócił do zdrowia i od Runjaicia dostał szansę, którą wykorzystuje. – Był to dla mnie bardzo emocjonalny wieczór. Za mną trudny czas, który wiele mnie kosztował. Nie tak wyobrażałem sobie pobyt w Legii, ale wierzę, że teraz będę miał już z górki – stwierdził Słoweniec.
W drugim z rzędu meczu bramkę zdobył również Rosołek, a w kadrze na to spotkanie zabrakło miejsca dla Carlitosa, którego przyszłość w stołecznym klubie stanęła pod dużym znakiem zapytania. Klub cały czas rozmawia o nowym kontrakcie dla Josue. Szansę, by kapitan został w Warszawie, są coraz większe.