To powietrze naszym służy!
Nasi tenisiści dobrze radzą sobie w turniejach w Chinach. Średnio lepiej niż w innych krajach. Co sprzyja im w tym rejonie świata?
Iga Świątek w tym sezonie dopiero po raz pierwszy startowała w tej części Azji, ale przed nią Polacy wcześniej wielokrotnie odnosili tu spektakularne sukcesy. Te największe zaznaczyliśmy na infografice, lecz nie były one jedyne. Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski w pierwszej dekadzie XXI wieku walczyli w Szanghaju w turnieju mistrzów i potrasię fili w nim awansować do półfinału. Generalnie pozycji medalowych – jeśli zastosowalibyśmy terminologię olimpijską – w turniejach na Dalekim Wschodzie naprawdę nie brakowało.
Nad kortami wisiała mgła
– Chiny zawsze będą mi się kojarzyć przede wszystkim ze smogiem – śmiał się trener Robert Radwański, gdy pytaliśmy go o wspomnienia z wyjazdów w ten rejon świata. – Pamiętam dni, kiedy w powietrzu była taka zawiesina, że od razu wkręcała się do oczu, nosa, ust i płuc. Co najgorsze, ona wcale nie chciała znikać. W tenisa także grało w takich warunkach zupełnie inaczej. My w Krakowie kiedyś mieliśmy te problemy każdej zimy, więc wcześniej się trochę hartowaliśmy. Ale nie było to przyjemne – wspominał doświadczony szkoleniowiec. Warto pamiętać, że był on także coachem kobiecej części kadry podczas igrzysk w Pekinie w 2008 roku. I ta impreza niestety nam się nie udała. Isia szybko odpadła wtedy i w singlu, i w deblu razem z Martą Domachowską. Choć i tak Fyrstenberg i Matkowski osiągnęli wówczas najlepszy olimpijski wynik w historii dyscypliny i awansowali do ćwierćfinału. Do medalu piętnaście lat temu trochę jednak zabrakło…
Jak Kubot pokonał Roddicka
Potem świetne wyniki uzyskiwała w Chinach Agnieszka Radwańska, która aż trzykrotnie walczyła w singlu w finale najbardziej prestiżowego turnieju w tej części świata. Łukasz Kubot w 2018 roku razem z Brazylijczykiem Marcelo Melo ustrzelił prestiżowy dublet Pekin – Szanghaj, a w 2009 roku odniósł w stolicy jedno z najcenniejszych singlowych zwycięstw w karierze. Po fenomenalnym serwisowo spotkaniu pokonał Andy’ego Roddicka zajmującego wówczas szóste miejsce na liście ATP. Sam znajdował się w drugiej setce, jednak później szybko awansował do elity. Przeżywał wtedy, oczywiście w grze pojedynczej, najlepszy okres w karierze.
Dziś warunki się w Azji zmieniły. Powietrze jest czystsze, na kortach wykorzystuje się nowe technologie, ale nasz tenis też potrafi tu być efektywny. We wrześniu do finału w Kantonie awansowała przecież Magda Linette. Iga też dokładnie zbadała już ten teren. I – jak widać po świetnym rezultacie w Pekinie – bardzo szybko się na nim zaaklimatyzowała.