MECZ DLA POKOJU
deklarację przyjęcia polskich sportowców w Palestynie. Czy jednak możliwe jest, teraz nikt zapewne sobie tego nie wyobraża, że rzeczywiście kiedykolwiek na dłużej tam wyjadą?
W obliczu dziejącego się aktualnie dramatu stadiony, zawodnicy czy jakiekolwiek imprezy są zapewne ostatnią kwestią, o której powinno się myśleć. Liczy się przede wszystkim, by pomóc znajdującym się w oku cyklonu niewinnym cywilom. Kobietom, dzieciom, osobom niepełnosprawnym bądź niedołężnym. Po obu stronach! Ważne jest to, by uwalniać zakładników i nie dopuszczać do rozprzestrzeniania się cierpienia. Ale równie ważne jest też to, by nie bombardować szpitali, nie głodzić, nie odłączać energii, gazu czy wody. By dbać o podstawowe kwestie humanitarne, a nie stosować absolutnie niedopuszczalną moralnie i nie tylko odpowiedzialność zbiorową. A sport – generalnie – ma jednak właściwości łagodzące i terapeutyczne. Nie na zasadzie sankcji, wykluczania, potęgowania napięcia, słania krzyżowo wzajemnych gróźb i oskarżeń. W zupełnie innym duchu.
O★★★
dziwo w taki sposób na własną rękę próbował działać tak kontrowersyjny człowiek jak Sepp Blatter. Były szef FIFA w 2015 roku wyruszył do Jerozolimy z „misją pokojową”. Rozmawiał wtedy z premierem Benjaminem Netanjahu, który zgodził się nawet na organizację meczu reprezentacji Izraela oraz Palestyny. Potem Blatter pojechał do Ramallah, gdzie spotkał się z kluczowym przedstawicielem drugiej strony – Mahmoudem Abbasem. Jako gospodarza wydarzenia proponował Zurych, gdzie mieści się siedziba piłkarskiej organizacji. Netanjahu miał być podobno gotów stawić się na boisku i uścisnąć wszystkim ręce. Niestety choć symboliczny gest wydawał się blisko, jak często w takich momentach ostatecznie coś stanęło na przeszkodzie. I projekt upadł…
Znów było więc gorzej. FIFA groziła Izraelowi karą za ograniczanie działalności federacji palestyńskiej oraz prawa zawodników do swobodnego przemieszczania się między dwoma obszarami. Kto zna ten teren, ten wie, że Strefa Gazy i Zachodni Brzeg Jordanu nie są ze sobą połączone. Piłkarze skarżyli się, że nie mogli między nimi swobodnie podróżować. A kluby są i tu, i tu. Utrudniane miały być też wizyty zagranicznych zespołów i gości. Władze państwa żydowskiego wskazywały z kolei, że obostrzenia są konieczne ze względów bezpieczeństwa.
I tak zamiast próby budowania porozumienia stawiano kolejne zasieki. W tej części świata punktem zapalnym może się stać nawet mały kamyczek, a tu futbol zamiast obniżać ciśnienie i pomagać rozładowywać napięcie, jeszcze je w nieodpowiednim kierunku podnosił. Nie rozumiałem, choć może moja perspektywa była nieco naiwna, dlaczego nie wykorzystywano nadarzających się na tym polu szans. Teraz niestety jest już bardzo późno. Na obecnym etapie trzeba przede wszystkim gasić największe pożary, a nie zajmować się małymi – w skali całości – ogniskami i płomieniami.
N★★★
ie mówię, że piłka w tym zderzeniu religii, kultur, cywilizacji, interesów i spojrzenia na świat zasypałaby wszystkie podziały. Nie – to jest oczywiście nierealne! Wydaje mi się jednak, że mogłaby spełniać większą rolę w zbliżaniu narodów i ludzi. Jak kiedyś wspólne treningi izraelskich i palestyńskich dzieci pod egidą FIFA. Sport powinien promować radość, wysiłek, wspólny język, a nie być zaprzęgany do takiej czy innej formy propagandy, polityki czy agresji. Z czym w naszych czasach co chwilę mamy do czynienia. I co warto zmienić.