Pepe przechodzi do historii i chce więcej
Na półmetku fazy grupowej Champions League poprawiono kolejne rekordy. Z kompletem punktów po trzech kolejkach są cztery drużyny. Najbardziej rozczarowuje AC Milan.
Kepler Lima, czyli Pepe został najstarszym zawodnikiem z pola w historii, który zagrał w meczu Ligi Mistrzów. Kapitan FC Porto w środowy wieczór w starciu z Royal Antwerp wybiegł na boisko w wieku 40 lat, 7 miesięcy i 29 dni. Portugalczyk pobił rekordy ustanowione przez Alessandro Costacurtę i Davida Weira odpowiednio z Milanem i Rangersami w 2006 i 2010 roku. Obaj grali w wieku 40 lat i 211 dni. Absolutnym rekordzistą nadal jest jednak bramkarz Marco Ballotta. Były golkiper Lazio stanął między słupkami w meczu przeciwko Realowi Madryt w sezonie 2007/08, w wieku 43 lat i 252 dni.
Sekret długowieczności
Występy na pozycji bramkarza po czterdziestych urodzinach nie są czymś nadzwyczajnym i w ostatnich latach za sprawą na przykład Gianluigiego Buffona mogliśmy się do tego przyzwyczaić, to jednak fakt, że na poprawienie wyniku Costacurty i Wiera czekaliśmy 15 lat, świadczy o tym, że Portugalczyk jest fenomenem w historii najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych. A jak przekonuje Sergio Conceicao, czyli szkoleniowiec Porto, jego kapitan nie myśli o końcu kariery. Portugalskie media zapewniają nawet, że stoper Porto jeszcze kilka sezonów będzie występował w ekipie wicemistrzów kraju. – Cieszę się, że nadal mogę grać w piłkę na najwyższym poziomie, pomagać młodszym zawodnikom i wciąż marzyć o wygraniu Ligi Mistrzów z tym zespołem – mówił świeżo upieczony rekordzista w środowy wieczór.
Wygranie Champions League oznaczałoby, że Pepe poprawi kolejny rekord tych rozgrywek. Dotychczas najstarszym zawodnikiem, który wznosił puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzów, jest Paolo Maldini, który dokonał tego z Milanem w wieku 38 lat i 331 dni. I jeżeli triumf Porto w czerwcowym finale wydaje się być jednak abstrakcyjną wizją, to w zasięgu 40-letniego obrońcy cały czas jest też zapisanie się w historii jako najstarszy strzelec w dziejach Champions League. Co ciekawe, miano to pełni kolejny z Włochów, a konkretnie Francesco Totti, który zdobył bramkę, mając 38 lat i 59 dni. – Mam co do tego mieszane uczucia… Gra w Lidze Mistrzów w tak zaawansowanym wieku wymagała bowiem wielkiego trudu. To były lata ciężkiej pracy, które doprowadziły mnie do tego miejsca. Z drugiej strony jestem jednak bardzo szczęśliwy, że udało mi się pobić ten rekord – przyznał Portugalczyk w strefie mieszanej po meczu z belgijską drużyną. Warto też pamiętać, że Pepe nie tak dawno poprawił inne historyczne osiągnięcia w zakresie boiskowej długowieczności. Podczas mundialu w Katarze został trzecim najstarszym zawodnikiem z pola, który wystąpił w mistrzostwach świata i drugim najstarszym (39 lat i 283 dni), który strzelił gola. Dokonał tego w 1/8 finału przeciwko Szwajcarii, a pod tym względem lepszy od niego jest jedynie legendarny Roger Milla, który trafiał do siatki, mając 42 lata i 39 dni.
Jaki jest sekret długowieczności Portugalczyka? Można uznać, że dość prozaiczny, bo nie chodzi o profesjonalne prowadzenie się czy katorżniczy trening. W wywiadzie dla telewizji TNT piłkarz Porto zdradził tajemnicę swojej długowieczności. – Mam przyjaciela, który kiedy przyjeżdża, przywozi mi miód z Brazylii, dzięki czemu jestem odporny na wiele rzeczy i mogę cały czas grać na odpowiednim poziomie – wyjawił. Przypomnijmy, że to właśnie Pepe urodził się w Brazylii, a dopiero w wieku 23 lat otrzymał portugalski paszport, po drodze odmawiając reprezentowania Canarinhos.
Milan ma problemy
W najciekawszym spotkaniu 3. serii gier Paris Saint-germain pokonało przed własną publicznością AC Milan 3:0. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że dla Włochów był to trzeci mecz, w którym nie zdołali zdobyć bramki. A biorąc pod uwagę również półfinały poprzedniej edycji Champions League, ta niechlubna seria wzrasta aż do pięciu spotkań bez gola. Dotychczas żaden włoski zespół w historii tych rozgrywek nie zanotował tak fatalnej passy. Nie dziwi więc, że na półmetku fazy grupowej piłkarze Stefano Piolego są czerwoną latarnią grupy, co jest olbrzymim rozczarowaniem, biorąc pod uwagę, że mówimy o zespole z najlepszej czwórki poprzedniego sezonu na Starym Kontynencie.
– To bardzo surowy wynik. Sądzę, że drużyna realizowała plan tak, jak powinna, ale z technicznego punktu widzenia trzeba było zagrać dużo lepiej. Rywale byli lepsi właśnie technicznie i wykorzystali swoje okazje. W pierwszej połowie odbieraliśmy dużo piłek, w drugiej wiele ich traciliśmy, a drugi stracony gol był dla nas zabójczy. Kiedy przegrywa się dwa mecze z rzędu, zawsze pojawia się obawa. Widziałem rzeczy, które możemy zrobić lepiej, więc musimy podnieść nasz poziom. To jeszcze nie koniec, ale musimy ruszyć ostro do walki. Przez godzinę rozgrywaliśmy bardzo dobry mecz, nawet momentami prezentowaliśmy się lepiej niż PSG. Potem jednak wpadliśmy w dołek. Przykro nam, bo to było ważne spotkanie – tłumaczył postawę swojej drużyny Pioli.