NIE ZACHOWUJĘ SIĘ JAK JAPOŃCZYK
W Faenzie spotkaliśmy się z 23-letnim Yukim Tsunodą, kierowcą zespołu Scuderia Alpha Tauri, którego partnerem jest ORLEN. Opowiedział nam, jak ocenia obecny sezon, a także o ludziach, z którymi współpracuje. Z kim ma bliskie relacje?
DOMINIK LUTOSTAŃSKI: Jakie są pana wrażenia po udanym weekendzie podczas Grand Prix Brazylii? Dwa razy zdobył pan punkty
– w sprincie i podczas wyścigu. Szóste miejsce w starcie w sobotę to najlepszy wynik Scuderii Alpha Tauri w historii.
YUKI TSUNODA: W Brazylii rzeczywiście osiągnęliśmy dobry wynik. To było naprawdę fantastyczne dla zespołu. Oczywiście w trakcie całego weekendu mieliśmy trochę wzlotów i upadków. Szczególnie podczas kwalifikacji do wyścigu pojawiło się sporo kłopotów. To sprawiło, że zajęliśmy dopiero 16. i 17. miejsce. Ja i Daniel (Ricciardo – przyp. red.) chyba również musieliśmy wziąć głęboki oddech po tym wszystkim. W trakcie kwalifikacji nie byliśmy w stanie w pełni wykorzystać maksymalnych osiągów bolidu z powodu kilku kwestii rzutujących na nasze tempo. Nie potrafiliśmy osiągnąć tego na poziomie Q3, dlatego skończyliśmy w pierwszej sesji kwalifikacyjnej.
Po piątku wiedzieliśmy, że możemy zrobić coś lepiej. Czuliśmy frustrację i zamieniliśmy ją w coś dobrego. Sobota była przeciwieństwem kwalifikacji. Była naprawdę dobra. W kwalifikacjach do sprintu zachowaliśmy odpowiednie tempo, podobnie później w samym sprincie. Rywalizację zakończyliśmy za dużymi nazwiskami. Szóste miejsce sprawiło mi wiele radości. To była naprawdę dobra sobota i zanotowaliśmy znakomity powrót.
W wyścigu mimo odległej pozycji wierzyliśmy, że możemy powalczyć o Top 10. Wiedzieliśmy, że każdy punkt jest ważny, by zmniejszyć stratę do Williamsa. To była dla nas dodatkowa motywacja. Zanotowałem udany start. Awansowałem do dziesiątki. Już na początku wyścigu doszło do kolizji. Na szczęście wyszedłem z niej bez uszkodzeń. Niestety popełniłem też błąd, który kosztował nas więcej punktów. Jednak poradziłem sobie i dojechałem do mety na punktowanym miejscu. Podsumowując, był to pozytywny weekend. Przed Grand Prix Las Vegas tracimy już tylko siedem punktów do Williamsa. To dobra pozycja wyjściowa przed ostatnimi dwoma wyścigami.
Walka o siódmą pozycję w klasyfikacji konstruktorów zapowiada się ciekawie. Zamierza pan nieco zmienić podejście ze świadomością, jak ważny moment przed teamem?
Zawsze poważnie podchodzę do wyścigu. Nie zamierzam się zmieniać. Kluczowe jest zdobycie jak największej liczby punktów i uczynienie wszystkiego, by pomóc zespołowi. Prawda jest taka, że różnica między siódmą a dziesiątą pozycją w klasyfikacji konstruktorów jest niewielka, a ja chcę zdobyć tak dużo punktów, jak to tylko możliwe. Czuję, że nasz bolid jest coraz lepszy. I sporo zmieniło się na przestrzeni sezonu. Nasze tempo jest bliskie dziesiątki, a to uczucie bardzo pomaga mi w motywacji i dawaniu z siebie stu procent w każdym wyścigu.
W Brazylii moje podejście nie różniło się zbytnio od tego, które miałem podczas innych wyścigów. Oczywiście wraz z rozwojem bolidu czuję większą odpowiedzialność za wynik. No i zostały tylko dwa wyścigi, więc jest mniej okazji, by wyprzedzić rywala. To tworzy większą presję niż w pierwszej części sezonu. Jednak czuję, że jestem gotowy.
Co jako team musicie zrobić, żeby to siódme miejsce zająć? Przede wszystkim zdobywać punkty. Niestety nie ma już sprintu, więc nie dostaniemy dodatkowych. Uważam, że odrobienie różnicy do Williamsa nie będzie łatwe. W Las Vegas musimy zmaksymalizować nasze szanse. Trzeba jednak pamiętać, że znalezienie się w Top 10 też nie jest łatwym zadaniem. Wiele może się jeszcze wydarzyć. Pokazał to wyścig w Brazylii.
Szczególnie że nasz bolid jest naprawdę dobry, co daje nam dodatkową pewność siebie. Atmosfera w teamie jest znakomita. W każdym z trzech ostatnich wyścigów punktowaliśmy, więc mamy dobry moment.
Za nami sześć sprintów w tym sezonie. Opinie na ich temat są mocno podzielone. Niektórzy kierowcy je uwielbiają, inni za nimi nie przepadają. Jakie jest pana zdanie na ten temat?
Ostatni z nich wyszedł mi bardzo dobrze, więc je uwielbiam. (śmiech) Lubię w nich startować. Przejechanie dwóch sesji kwalifikacyjnych podczas weekendu jest czymś niesamowitym. W trakcie kwalifikacji czuje się najlepsze przygotowanie samochodu, najlepszą przyczepność opon. To kwintesencja Formuły 1. Ja naprawdę to uwielbiam. Podczas weekendu ze sprintem liczy się każda sesja, a to dostarcza więcej wrażeń i powoduje również większe ciśnienie, a ja lubię je czuć.
Na przestrzeni całego roku bolid Alpha Tauri przeszedł kilka istotnych zmian. Która pana zdaniem była najważniejsza i sprawiła, że możecie walczyć o miejsca w czołowej dziesiątce? Trudno mi powiedzieć, jakie są różnice między pierwszą a obecną wersją bolidu, ponieważ każdy tor ma inną specyfikę – odmienną charakterystykę zakrętów i przyczepności. Jako kierowca czuję przede wszystkim różnicę w balansie. To się zmieniło przy wolnych zakrętach. Poprawiła się także stabilność oraz mamy lepszą przyczepność na tylnych oponach. To z kolei pozwoliło osiągać nam większe prędkości i wykorzystywać siłę docisku w dojazdach do zakrętów. Sytuacja zmieniła się po Grand Prix Singapuru, kiedy przywieźliśmy poprawki. Wtedy poczuliśmy, że możemy być blisko Top 10.
W trakcie tego sezonu jeździł pan z trzema kierowcami. Co pan sądzi na ich temat i czego mógł się od nich nauczyć?
Sezon zacząłem z Nyckiem de Vriesem. On jest zupełnie inną osobą niż ja. Również w przygotowaniu i podejściu do wyścigu. Mieliśmy podobne odczucia co do bolidu, ale jego uwagi były inne. Moim zdaniem Nyck był bardziej japoński niż Tsunoda. Ja w aucie nie zachowuję się jak Japończyk. Nyck jest bardzo zorganizowany i… bezpośredni. Bardzo jasno przekazywał swoje uwagi. Nie poznałem wcześniej kierowcy, który w taki sposób przedstawiałby swoje wnioski. Właśnie jeśli chodzi o feedback, sporo się od niego nauczyłem.
Uważam, że był znacznie szybszy, niż wielu ludziom się wydaje. Przecież on jest mistrzem świata w Formule E oraz innych kategoriach, więc musiał być szybki. Trudno go ocenić po tym, jak przejechał tak mało wyścigów. Szczególnie że nasz bolid na początku sezonu nie był optymalnie przygotowany. Dlatego nie osiągaliśmy superwyników. W pewnym momencie widać było, że Nyck poprawia się w każdym kolejnym starcie. Przed przerwą wakacyjną naprawdę był taki moment, że zaczęliśmy się do siebie przyzwyczajać. Uważam, że Nyck jest fajnym gościem i wiem, że musiał mierzyć się z dużą presją. Liam Lawson to z kolei pierwszoroczniak. Znaliśmy się
Czuję, że nasz bolid jest coraz lepszy. Sporo zmieniło się na przestrzeni sezonu. Nasze tempo jest bliskie dziesiątki, a to uczucie bardzo pomaga mi w motywacji.