Ten rywal im wybitnie nie pasuje
Po powrocie do Ekstraklasy Raków wygrał tylko jeden z dziewięciu meczów z Cracovią.
Wygrana 4:1 w poprzednim sezonie otworzyła częstochowianom bramkę na autostradzie do mistrzostwa. Pozostałe osiem spotkań z tym rywalem to cztery remisy i cztery porażki. Do tego trzeba dodać porażkę po rzutach karnych w 1/8 finału Pucharu Polski cztery lata temu.
Brak lidera
Mimo to w sobotę Raków był murowanym faworytem, ale po meczu nie można powiedzieć, że krakowianie, którzy zdobyli dwa punkty w pięciu wcześniejszych spotkaniach, powinni potraktować remis na terenie mistrza Polski jak zwycięstwo. Bramkę na 1:1 stracili dopiero w 88. minucie – z karnego.
Częstochowianom doskwiera brak lidera. Kontuzje kolejnych zawodników były szansą dla graczy, którzy w tym sezonie grali mniej. Z Cracovią, pierwszy raz od 22 października, wystawiony został Sonny Kittel. Były gracz HSV szansy nie wykorzystał. Nie można mu odmówić chęci – strzelał, podawał, ale z każdym elementem radził sobie bardzo źle. Podejmował nietrafione decyzje, nie trafiał do bramki z najbliższej odległości. Mimo efektownego i ważnego gola z Qarabagiem w el. LM to najbardziej nietrafiony transfer letniego okna w Rakowie. W 64. minucie zmienił go Nowak, ponieważ sztab Rakowa wiedział, że obecność Niemca niewiele wnosi w ofensywie, a drużyna musiała odrabiać straty. Nowak nie zagrał wybitnie, a i tak wyglądał lepiej od Kittela.
Gwiazda z Macedonii Północnej
Zawodnikiem, który potrafi wziąć sprawy w swoje ręce, może za to pochwalić się Cracovia. Jani Atanasov kilka dni temu zdobył dwa gole dla Macedonii Północnej w meczu z Włochami (2:5) w eliminacjach EURO 2024. Tacy piłkarze w Ekstraklasie zdarzają się niezwykle rzadko. W Częstochowie to po jego perfekcyjnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego gola strzelił Virgil Ghita. Jeśli w najbliższych spotkaniach zagra na podobnym poziomie, wydaje się kwestią czasu, kiedy wyceniany obecnie na 900 tys. euro pomocnik opuści Ekstraklasę.
Większość drużyn, która przyjeżdża do Częstochowy, ogranicza się do obrony, a zawodnicy Jacka Zielińskiego postanowili zagrać w inny sposób i byli o krok od pełnej puli. Odważnie, byli wysoko ustawieni – dokładnie tak trzeba grać z Rakowem.
– Pewnie każda drużyna punkt zdobyty tutaj wzięłaby z pocałowaniem ręki, ale nastroje w naszej szatni są różne. Niewiele zabrakło do sprawienia niespodzianki. To, co nie udało się teraz, będziemy chcieli zrealizować w Pucharze Polski – przyznał trener Zieliński. W Częstochowie 6 grudnia oba zespoły zagrają o awans do ćwierćfinału PP. Zapowiadają się wielkie emocje.