Dla każdego to było coś nowego
Jeśli chodzi o transfery, to bardziej szykujemy się na lato. Nie wykluczam, że kupimy kogoś także zimą – mówi dyrektor sportowy Legii Jacek Zieliński.
ROBERT BŁOŃSKI: Co pan powie tym, którzy domagają się zwolnienia trenera Kosty Runjaicia?
JACEK ZIELIŃSKI (DYREKTOR SPORTOWY LEGII): Dobrze, że nie są osobami decyzyjnymi w Legii. Dziś każdemu łatwo się ocenia i mówi, że coś można było zrobić lepiej albo inaczej. Wszyscy się rozwijamy, trener po tej rundzie będzie miał materiał do analizy. Pół roku jest niemal jak cały sezon! Niektórzy piłkarze mają w nogach po prawie trzy tysiące minut. A zostało nam jeszcze minimum 17 meczów wiosną. Walczymy o mistrzostwo Polski, gramy dalej w Europie. Celem jest rozwój – brzmi banalnie, ale to właśnie rozwój drużyny ma przynosić trofea. Niedługo planujemy budżet i musimy zgłosić, na co liczymy w przyszłych rozgrywkach. Przed sezonem 2023/24 miałem problem, by powiedzieć, że osiągniemy fazę grupową Ligi Konferencji, deklaracja z trudem przeszła mi przez gardło, ale po rozmowach z zawodnikami nabrałem przekonania, że awansujemy. Grając tyle meczów, spodziewałem się, że w którymś momencie wpadniemy w kryzys. Stresowałem się, że zapaść nastąpi latem, kiedy walczyliśmy w kwalifikacjach, bo tam nie było miejsca na poprawki. Do grupy LKE awansowały chyba tylko dwa kluby, które przeszły trzy rundy eliminacyjne.
Odpadnięcie z Pucharu Polski?
Żałuję porażki w Kielcach, ale nie rozpatrujemy tego w kategoriach klęski. Od strony budżetowej jest lepiej, mamy nadwyżkę – dzięki awansowi do play-off LKE uda się zrekompensować stratę premii za wygranie Pucharu Polski, która wynosi pięć milionów złotych.
Jak pan oceni letnie transfery?
Nie czas na to w obecnych okolicznościach. Uparłem się na sprowadzenie Steve’a Kapuadiego, bo byłem przekonany, że w tym środowisku i pod opieką tych trenerów zrobi postęp. Zaskoczył mnie tym, że zrobił go szybciej, niż się spodziewałem. Marc Gual strzelał gole w Jagiellonii, będzie strzelał i u nas. Potrzebuje więcej czasu na adaptację, znakomicie spisywał się w letnich sparingach i latem w pucharach. Potem dopadł go kryzys, ale przeciwko Alkmaar zagrał dobre spotkanie. Kwestią czasu jest, aż zacznie dawać tyle, na ile liczymy. On też nigdy nie grał z taką częstotliwością i nie był w takim reżimie treningowym. Radovan Pankov także potrzebował czasu, w Chorwacji nie gra się tak intensywnie jak tutaj. Wiedziałem, że w którymś momencie „przyklęknie” z powodów fizycznych. Ale już wstał. Spodziewałem się, że początek Gila Diasa czy Marco Burcha będzie „bez szału”. Przyszli już po awansie do fazy grupowej, bo potrzebowaliśmy zmiennika na wahadle i szóstego stopera.
Legia będzie sprzedawać?
Nie wykluczam. Sytuacja finansowa poprawiła się, byliśmy w tarapatach, ale już nie musimy żyć z transferów. Od roku próbujemy przedłużyć kontrakt z Bartkiem Sliszem, chciałbym, żeby został, ale muszę brać pod uwagę jego sprzedaż na jak najlepszych warunkach. Oferty na 2 czy na 2,5 mln euro odrzucałem. Rozmawiałem z jego agentem, mówiłem, że nie wykluczamy, iż Bartek zostanie z nami do końca umowy, czyli do końca 2024 roku. Pojawiały się nieoficjalne zapytania o Ernesta Muciego. Zawodnik jest tyle wart, ile ktoś za niego zapłaci – chciałbym, żeby odchodząc, był transferowym rekordem Legii. Ernest nie chce odejść tylko po to, by odejść – wciąż się rozwija. Bartek myśli o wyjeździe, więc musimy mieć pomysł, kim go zastąpić. A trudno będzie sprowadzić lepszego zawodnika za mniejsze pieniądze, niż spodziewamy się otrzymać za Bartka.
Ile wynosi budżet transferowy?
Zależy, za ile sprzedamy zawodników. Ale może też zrobimy dodatkowy transfer gotówkowy? Tyle że zimą nie będzie wielkich zmian. Szykujemy się na lato.
Przed rokiem pozyskaliście za darmo Guala, któremu skończył się kontrakt z Jagiellonią. 30 czerwca 2024 wygasa umowa Erika Exposito ze Śląska.
To świetny piłkarz.
A co z piłkarzami, którym kończą się umowy za pół roku? Wśród nich są m.in. Artur Jędrzejczyk, Josue i Tomaš Pekhart.
Chcę, byśmy mieli dobrych zawodników, dzięki którym zespół będzie się rozwijał. Jeśli wszyscy dadzą argumenty, by ich zostawić, to się dogadamy. Oni też muszą mieć coś do udowodnienia, cenię wymienionych zawodników, ale muszę działać w interesie klubu. Z nikim nie będziemy się ścigać – kluby z Polski nikogo nam nie zabiorą, z tymi ze Wschodu nie jesteśmy w stanie rywalizować finansowo. Jak pan oceni szanse w rywalizacji z Molde w 1/16 finału LKE?
Pół na pół. W zeszłym sezonie Molde wywalczyło mistrzostwo Norwegii, wykorzystując grę Bödö/glimt w pucharach. Teraz, kiedy też musi walczyć na dwóch frontach, idzie mu gorzej. Kryzysy dotykają wszystkich – przy takim natężeniu spotkań maszyny pękają także w Anglii. My radziliśmy sobie w miarę dobrze, analizujemy obciążenia meczowe i treningowe, zastanawiamy się, co zrobić, by układ nerwowy regenerował się jeszcze szybciej, bo mięśnie odradzają się szybciej niż głowa. Trudne sytuacje pokazały nasze niedoskonałości, porażki uczą bardziej niż zwycięstwa.