Będę w kolejce do medalu Igi!
DOMINIK LUTOSTAŃSKI, PRZEMYSŁAW OSIAK: 200 dni do igrzysk w Paryżu – to dużo czy mało?
MAJA WŁOSZCZOWSKA (CZŁONKINI KOMISJI ZAWODNICZEJ MKOL): Z perspektywy organizatorów – bardzo mało. To już tak naprawdę ostatnia prosta, na której praktycznie wszystko powinno być dopięte na ostatni guzik. Jeśli zaś chodzi o sportowców, to jest jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby zbudować wysoką formę. Może go natomiast brakować, jeśli w grę wchodzi wyleczenie kontuzji. Tu już robi się gorąco… Ze sportowego doświadczenia wiem, że w tym okresie zaczyna się ciężka praca nad budowaniem bazy pod wielką imprezę. Ale jeszcze można się wyrwać na ten jeden jedyny wieczór, taki jak Gala i Bal Mistrzów Sportu.
Jakie to będą igrzyska?
Bardzo ciekawe! Wszyscy są podekscytowani. Można powiedzieć, że będą to pierwsze tak urbanistyczne igrzyska. Bo z wyjątkiem paru dyscyplin wszystko będzie się działo w mieście. Mają to być również igrzyska pozytywne klimatycznie – nastawione na to, aby zadbać o środowisko, wykorzystać już istniejące obiekty i infrastrukturę. Także ceremonia otwarcia będzie wyjątkowa, gdyż reprezentacje wsiądą na łodzie i popłyną Sekwaną! Z pewnością jest to niesamowite wyzwanie logistyczne – również biorąc pod uwagę kwestie bezpieczeństwa. Jestem jednak pod wrażeniem tego, jak pewnie pod tym względem czują się Francuzi. I mam nadzieję, że ta pewność faktycznie jest uzasadniona. Z innych ciekawych rzeczy – pod wieżą Eiffla stanie fantastyczny Champions Park. Dzień po zdobyciu medalu zawodnicy będą mogli tam przyjść i celebrować zdobyty krążek razem z zawodnikami z innych dyscyplin, swoim sztabem i kibicami. Będzie zresztą dużo więcej działań, dzięki którym doświadczenia sportowców mają okazać się jak najlepsze.
A jak może wyglądać takie dwa i pół tygodnia w pani życiu?
Moimi pierwszymi igrzyskami w Komisji Zawodniczej MKOL były te zimowe, rozegrane w Pekinie w 2022 roku. Okazały się ogromnie wymagające ze względu na kwarantannę, na którą trafiali zawodnicy – a Polacy, niestety, jako pierwsi. Z naszej strony była walka, aby wyjaśniać reguły dotyczące poziomu wskaźników covidowych, sprawdzać możliwości zwolnienia zawodników z kwarantanny… A jeśli takiej szansy nie było, staraliśmy się zapewnić sportowcowi okazję do treningu. Bo parodniowe zamknięcie to dramat dla formy zawodnika. Pierwszy tydzień spędziłam na ciągłym chodzeniu i spałam może po trzy godziny. Trzeba było walczyć o odpowiednie jedzenie dla sportowców, ekwipunek treningowy. Ale to były wyjątkowe igrzyska – covidowe. A co czeka panią w Paryżu? Oczywiście tuż przed rozpoczęciem igrzysk będziemy sprawdzać wioskę olimpijską. Jeśli w ostatniej chwili można będzie coś poprawić
– zrobimy to. Obejrzymy też wszystkie areny sportowe, zaś w trakcie imprezy będziemy szybko reagować na to, co się dzieje.
A tam zawsze dzieje się bardzo dużo! Praca w Komisji Zawodniczej MKOL to też wielkie przywileje w postaci wręczania medali olimpijskich czy możliwości kibicowania polskim sportowcom z bliska. To świetna sprawa! W trakcie igrzysk odbywa się także trzydniowa sesja MKOL oraz spotkania różnych komisji. Organizujemy też wybory do Komisji Zawodniczej, które odbywają się z udziałem wszystkich sportowców w wiosce olimpijskiej. Staramy się być dostępni dla zawodników i zbierać od nich informację zwrotną, by każde kolejne igrzyska były lepsze. Po tak intensywnym czasie przeważa zmęczenie czy radość? Przede wszystkim jest to wielka nobilitacja. Mam możliwość zobaczenia z bliska dyscyplin, które widziałam tylko w telewizji. Mogę też wchodzić praktycznie do wszystkich stref – z wyjątkiem rozgrzewkowej. Dla byłego sportowca, w którego żyłach od lat płynie olimpijska krew, to genialna sprawa. W Pekinie, mimo restrykcji covidowych, mogliśmy wejść na szczyt skoczni narciarskiej! Był to bardzo intensywny, wyczerpujący czas – szczególnie dlatego, że polscy sportowcy trafiali na kwarantannę. Będąc w samym środku MKOL, na początku wierzyłam, że mogę coś zrobić, zmienić. Rozmawiałam absolutnie z każdą osobą, która mogła pomóc. Ale niestety w kwestiach covidowych decydował chiński
Sanepid, więc niewiele tu mogliśmy zdziałać. Druga połowa igrzysk była już znacznie przyjemniejsza. Odwiedziłam wszystkie areny sportowe, miałam też możliwość kibicowania polskim sportowcom i wręczania medalu Dawidowi Kubackiemu. Tak, po Pekinie byłam bardzo zmęczon, ale udział w tak trudnych igrzyskach w nowej roli był niesamowitym doświadczeniem.
A nie wolałaby pani pracować jako ekspert telewizyjny, którego twarz podczas igrzysk z racji siły mediów jest eksponowana dużo częściej? Podczas igrzysk poznaję tylu genialnych sportowców ze świata… W Komisji Zawodniczej są choćby Allyson Felix, Federica Pellegrini, Pau Gasol, Alistair Brownlee. To ikony sportu. Igrzyska dają wyjątkową możliwość spotkania gwiazd i wymienienia się z nimi doświadczeniami. Bo tam wszyscy jesteśmy równi. Jak mówiłam, to niesamowita nobilitacja, zaszczyt i honor. A poza tym oddaję sportowi to, co od sportu dostałam. I cieszę się, że teraz mogę wykorzystać swe doświadczenie. Jasne, media są fajne. Bardzo je lubię i zdarza się, że biorę udział w różnych przedsięwzięciach. Jednak w MKOL jestem nie dla ekspozycji medialnej, lecz po to, by działać na rzecz ruchu olimpijskiego.
Jak udane pod względem medalowego żniwa okażą się dla nas Igrzyska XXXIII Olimpiady?
Uważam, że celowanie w określoną liczbę medali całkowicie mija się z celem. Różnica między zdobywcami trzeciego i czwartego miejsca bywa tak mała… To często kwestia ślepego trafu. Oczywiście, 14 wywalczonych medali w Tokio w 2021 roku było znakomitym wynikiem i świetnie byłoby to powtórzyć. Trzeba jednak pamiętać, że każdy krążek igrzysk jest niezwykle cenny.
W Komisji Zawodniczej są choćby Allyson Felix, Federica Pellegrini, Pau Gasol, Alistair Brownlee. Igrzyska dają wyjątkową możliwość spotkania gwiazd i wymienienia się doświadczeniami.
Komu szczególnie pani kibicuje? Nie ukrywam, że Idze Świątek, która zagra na swoich ulubionych kortach. Z całą pewnością zapiszę się na ceremonię medalową, choć spodziewam się, że znajdzie się kilka ważniejszych ode mnie osób, które będą pierwsze w kolejce. Ale oczywiście zapiszę się wszędzie, gdzie Polacy mogą stanąć na podium. Mocno kibicuję też Oli Mirosław, której kolejne rekordy świata we wspinaczce na czas uważam za absolutnie fenomenalne. Jest niesamowicie zbudowana atletycznie, ten sport aż z niej tryska! Kto jeszcze? Oczywiście Kasia Niewiadoma. Co prawda kolarska trasa nie została skrojona „pod nią”, ale mam nadzieję, że przy odrobinie szczęścia i silnym wsparciu kadry będzie mogła powalczyć. A w rodzimym kolarstwie górskim, poza Polakami, będę też mocno dopingować moją bliską przyjaciółkę, Szwajcarkę Jolandę Neff. Naturalnie kibicuję też siatkarzom i każdemu olimpijczykowi w biało-czerwonym stroju reprezentacji Polski. Ale nie wywołujmy i tak dużej już presji. Cieszmy się każdym medalem, bo do tej imprezy szykuje się cały świat.