Upadki, łzy i medale Polaków
Drugi rok z rzędu w Hali Olivia odbyły się mistrzostwa Europy. Polacy powtórzyli sukces sprzed roku i dwukrotnie stawali na podium. Wynik cieszy, ale można czuć niedosyt, bo szans było więcej.
Emocje i walka o finały w każdym dniu zmagań były niesamowite, a publiczność w Gdańsku żywiołowo na to wszystko reagowała. Bo naprawdę miała co oglądać. Szczególnie szkoda sobotniego finału na 500 metrów, w którym mieliśmy dwóch Polaków – Diane Selliera i Michała Niewińskiego.
W sobotę odbywały się dwa finały indywidualne na 1500 i 500 metrów. Szczególnie ciekawa była walka pań na półtora kilometra. O złotym medalu decydowały tysięczne sekundy, a dokładnie trzy. O tyle Włoszka Elisa Confortola wyprzedziła swoją koleżankę z reprezentacji Glorię Ioriatti. Reprezentantki Italii długo jechały jako ostatnie, ale wykorzystały pecha Hanne Desmet i Xandry Velzeboer. Belgijka przewróciła się i wyeliminowała Holenderkę. Los później oddał to, co zabrał tej dwójce. Na 500 metrów Velzeboer wygrała. Druga była Selma Poutsma z Holandii, a trzecia Desmet.
W finale A pań na tym dystansie nie było medalu dla Polski. Kamila Stormowska dojechała czwarta, a Nikola Mazur piąta.
Trzeba to przyjąć na klatę
Wśród panów najbardziej szkoda było indywidualnego finału na 500 metrów. Zaczęło się od upadku Selliera na pierwszych metrach. Sędziowie powtórzyli bieg i… mieliśmy kolejny upadek. Przewrócił się Niewiński, który tym samym stracił szansę na podium. W Polaku upatrywano kandydata do medalu. Nawet złotego. Niestety jego strata zrobiła się tak duża, że nie był w stanie nawiązać walki z czołówką.
– Nie będę się wybielał ani robił z siebie ofiary, bo to nie w moim stylu. Takie rzeczy się zdarzają. Tak, to był błąd. Po prostu wbijechać
łem czuba w lód i tutaj nie ma co mówić więcej. Trzeba to przyjąć na klatę – mówił drugiego dnia zmagań Niewiński. Sellier jechał długo jako drugi, później spadł na trzecie miejsce, a tuż przed metą przez brak koncentracji brązowy medal zabrał mu Stijn Desmet. – Wpływ miało na to bardzo duże zmęczenie. Jego przygotowanie do mistrzostw Europy nie było optymalne, Diane w zasadzie do samego końca nie był pewny startu. Miał uraz, którego nabawił się podczas ostatniego Pucharu Świata. W Seulu musiał się wycofać z rywalizacji pucharowej. Ostatnio leczył kontuzję, a przez to robił mało startów – tłumaczył Selliera dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego Konrad Niedźwiedzki.
– Uważam, że on ma większy problem. Raz można popełnić błąd, bo to się zdarza, ale drugi raz jest niewybaczalny. Myślę, że zaważył brak koncentracji, świadomości i łyżwiarskiej mądrości. Przecież wiedział, że jedzie za nim Desmet, który na ostatniej rundzie potrafi
ZŁOTE MEDALE
zdobył w Gdańsku indywidualnie Pietro Sighel. Włosi w naszym kraju zdobyli sześć krążków. Najlepsi byli Holendrzy (10 medali, 4 złote). najszybciej ze wszystkich zawodników na świecie – wyjaśniał były łyżwiarz. Drugie złoto w sobotę zdobył Pietro Sighel. Włoch znakomicie otworzył też niedzielę i na 1000 metrów sięgnął po trzeci triumf. W finale A zabrakło niestety Polaków. Na kilometr w finale A pań pojechała za to Kamila Stormowska. Bardzo na nią liczyliśmy, bo to koronna konkurencja Polki. Trójka nie była jednak w jej zasięgu. Znów indywidualnie zajęła czwartą pozycję, tak jak na 500 metrów. Wygrała Hanne Desmet, siostra wspomnianego Stijna. Sport okazał się jednak w Gdańsku sprawiedliwy. Dopiero w trzecim od końca finale Polacy zdobyli medal. Spora w tym zasługa… Selliera. Naturalizowany Francuz w sztafecie mieszanej wyciągnął Polaków na trzecie miejsce i jechał przed starym, dobrym rywalem Desmetem. Ostatecznie Biało-czerwoni sięgnęli po srebro! Wszystko przez upadek ozłoconego podczas mistrzostw Europy Sighela. Włoch na ostatnim wirażu przewrócił się i stracił szansę na podium. Wygrali Holendrzy. Dla całej polskiej sztafety mieszanej był to niezwykle wartościowy krążek – Sellier i Stormowska przełamali klątwę czwartych miejsc, a Niewiński i Mazur pokazali, że potrafią walczyć z najlepszymi.
Fenomenalna rywalizacja
Na koniec dnia odbywały się dwie sztafety – kobiet na 3000 metrów i panów na 5000 metrów. W obu finałach oglądaliśmy Biało-czerwonych. Niestety u pań upadek Weroniki Falkowskiej wyeliminował nas z walki o medal. Natomiast u panów oglądaliśmy fenomenalną batalię. Znów znakomicie pojechał Sellier, a zadanie dokończył Niewiński, który dwa okrążenia przed metą jechał jako trzeci. Atakował go Włoch. Znów był to doskonale znany Polakom Pietro Sighel. 24-latek nie wytrzymał ciśnienia i wpadł z Niewińskim w bandy. To oznaczała karę i drugi medal dla Polski. Tym razem brązowy.