Kanonierzy nie chcą strzelać
To już kryzys czy jeszcze zadyszka? Arsenal nie wygrał żadnego z czterech ostatnich spotkań i ma spory problem. Mikel Arteta miał niemal dwa tygodnie, by go rozwiązać.
Wpoprzednim sezonie Kanonierzy niemal do końca sezonu walczyli o mistrzostwo Anglii. Graczom Mikela Artety w decydującej fazie sezonu zabrakło jakości zmienników, doświadczenia, a także zdrowia Williama Saliby, bez którego zespół nie radził sobie w defensywie. Skończyło się na 84 punktach, 88 zdobytych bramkach i 2. miejscu w tabeli za Manchesterem City. W obecnych rozgrywkach klub z północnego Londynu jest już jeden mecz za półmetkiem rozgrywek, a jego liczby nie mogą nastrajać optymizmem.
W 20 rozegranych spotkaniach zespół Artety strzelił raptem 37 goli, czyli najmniej z pięciu najlepszych drużyn Premier League. Co więcej, Arsenal nie potrafił wygrać trzech ostatnich ligowych spotkań. Remis 1:1 z Liverpoolem na wyjeździe trzeba było uznać za dobry wynik, ale tego samego nie można powiedzieć o porażkach z West Hamem (0:2) i Fulham (1:2), gdzie zdecydowanie zawiodła skuteczność. W dwóch meczach współczynnik xg (oczekiwanych goli) Kanonierów wyniósł łącznie aż 4,5, a Kanonierzy zdołali zdobyć tylko jedną bramkę. Wtedy dyskusja na temat obsady napastnika w tym zespole rozpoczęła się na dobre.
Pech Jakuba Kiwiora
Idealną szansą na przełamanie dla Arsenalu wydawało się spotkanie 1/32 finału Pucharu Anglii. Na Emirates Stadium przyjechał osłabiony Liverpool bez Wataru Endo i Mohameda Salaha, a gospodarze wyraźnie dominowali w pierwszej połowie. Współczynnik oczekiwanych goli przez całe spotkanie dobił niemal do dwóch, a Alissona nie udało się pokonać. Kanonierzy marnowali niezłe szanse, a potem pechowa interwencja Jakuba Kiwiora zakończyła się bramką samobójczą, która jeszcze mocniej napędziła The Reds. W doliczonym czasie gry gola strzelił jeszcze Luis Diaz, a wnioski po tym meczu nasuwały się same. „Potrzebujemy kilera” – pisał w trakcie meczu Ian Wright, upatrując problemów Arsenalu w braku skutecznego napastnika. Trudno się z nim nie zgodzić, skoro do tej pory najskuteczniejszym graczem Kanonierów w Premier League był Bukayo Saka, który strzelił sześć goli. A dopiero za jego plecami znajdują się piłkarze występujący w roli „dziewiątki” – Eddie Nketiah (5 goli) czy Gabriel Jesus (3). Mikel Arteta miał niemal dwa tygodnie, by to naprawić.
Krótki obóz i ważny test
Po meczu z Liverpoolem piłkarze Arsenalu udali się bowiem na krótki obóz przygotowawczy do Dubaju. Głównymi celami wyjazdu były intensywne treningi, regeneracja i wywiązanie się z umów marketingowych. To jednak nie wszystko.
– Mam nadzieję, że ten wyjazd i przerwa odświeżą trochę głowy zawodnikom. Moim zdaniem nie można mówić o kryzysie Arsenalu, tylko o zadyszce. Nie widzę problemu w tym, że drużyna gra gorzej niż w poprzednim sezonie. Gra inaczej. Jest bardziej ułożona w defensywie, pewniej rozgrywa piłkę, a przez to jest bardziej zbilansowana. Mniej szaleństwa w ofensywie to świadomy zabieg. Gracze Arsenalu wciąż kreują dużo szans, ale problemem jest skuteczność – mówi nam Kamil Siałkowski, członek zarządu Arsenal Poland Supporters Club, jedynego oficjalnego stowarzyszenia kibiców w naszym kraju, które działa od 2006 roku i obecnie gromadzi kilkuset członków.
Za dużo powtarzalności, za mało szaleństwa
W podobnym tonie na temat ofensywy Arsenalu wypowiadał się były piłkarz Liverpoolu, a obecnie ekspert Sky Sports Jamie Carragher. Jego zdaniem jednak Arsenal może być nawet za bardzo zorganizowany w ofensywie. W grze zespołu Artety widać powtarzalność, która przekłada się na sporo szans bramkowych. Brakuje jednak nieszablonowych zagrań.
– Ofensywni piłkarze Arsenalu muszą się poprawić. Kiedy któryś z nich po raz ostatni strzelił gola klasy światowej? Wszystko jest przesadnie zorganizowane. W innych drużynach walczących o tytuł są zawodnicy, którzy strzelają ponad 20 goli w sezonie – Erling Haaland, Mohamed Salah, wcześniej Harry Kane. Żaden z piłkarzy Kanonierów nie przekroczył tej liczby w zeszłym sezonie. Teraz oddają tyle samo strzałów, ale strzelają mniej goli – zauważa Carragher, który podkreśla, że piłkarze ofensywnych formacji Arsenalu osiągają gorsze wyniki niż przed rokiem, a przecież i wtedy nie udało się sięgnąć po tytuł.
Wzmocnienia? Mało realne
Jak Mikel Arteta chce rozwiązać problem ze skutecznością? Hiszpan nie ukrywa, że transfer napastnika to mało realistyczny scenariusz. Doskonale zdaje sobie jednak sprawę, że jego zadaniem jest wydobyć z dostępnych mu piłkarzy to, co najlepsze. A skoro Jurriën Timber i Gabriel Jesus wrócili ostatnio do treningów, o lepszą grę i wyniki ma być łatwiej.
W kontekście transferów Arsenalu sporo mówiło się natomiast o możliwości odejścia Jakuba Kiwiora. Włoskie media regularnie pisały o zainteresowaniu 23-latkiem ze strony tamtejszych klubów, ale na ten moment konkretów brak.
– Moim zdaniem Kiwior nie odejdzie z klubu zimą. Ostatnio nieco z konieczności grał więcej, często na lewej stronie defensywy. Odbieram pozytywnie to, że Arteta stawia na niego mimo różnych przeciwności. Daje mu szanse, chce by był w rytmie meczowym. Trzeba pamiętać, że to lewonożny środkowy obrońca, a to towar deficytowy w świecie piłki. Kiwior ma jednak ten problem, że jest zastępcą Gabriela, a ten w parze z Salibą funkcjonują niemal perfekcyjnie – mówi Siałkowski.
Po 13 dniach przerwy Arsenal wraca do gry. W sobotę 20 stycznia o godzinie 13.30 Kanonierzy staną przed świetną szansą na udowodnienie, że problemy ze skutecznością były tylko chwilowe.
Ich rywalem będzie bowiem Crystal Palace, które wygrało tylko jedno z dziesięciu ostatnich spotkań (3:1 z Brentford) i tylko raz zachowało czyste konto (0:0 z Evertonem). Kiedy Kanonierzy mają wystrzelić, jeśli nie teraz?