Wielkie fiasko Polskiego Komitetu Igrzysk Olimpijskich
Polski Komitet Igrzysk Olimpijskich w czasie, gdy należało wyłonić reprezentację Polski na „Tydzień sportów zimowych”, zajmował się… intrygą przeciw AZS Warszawa, która miała na celu przejęcie Parku Sobieskiego przez PKIO. „Przegląd Sportowy” w wydaniu z
Stąd w roku 1924 we Francji występ Sonji Henie, który na lata okazał się rekordowy. Bo Norweżka, która urodziła się w kwietniu 1912 roku, miała przecież skończone ledwie 11 lat. Wprawdzie w Chamonix zajęła ostatnie, ósme miejsce, jednak już cztery lata później wywalczyła złoty medal i z pierwszego miejsca nie schodziła aż do igrzysk w 1936 roku. W 1928 roku Norweżka została najmłodszą zimową mistrzynią olimpijską. W 1998 roku Amerykanka Tara Lipinski, zawodniczka polskiego pochodzenia, okazała się jeszcze młodsza, natomiast do dziś za najmłodszą uczestniczkę igrzysk wśród kobiet uchodzi mająca 11 lat i 73 dni Brytyjka Cecilia Colledge, która w takim wieku brała udział w zimowych igrzyskach 1932 roku.
Rekord wśród mężczyzn padł już w pierwszych letnich igrzyskach ery nowożytnej i trudno zakładać, że kiedykolwiek zostanie pobity. Grek Dimitrios Loundras w 1896 roku startował w Atenach, mając – oficjalnie – 10 lat i 216 dni. Mało tego, zdobył brązowy medal w gimnastycznej rywalizacji drużynowej. Tyle tylko że do informacji o jego wieku podchodzimy z pewną rezerwą.
Regulacje dotyczące wieku w igrzyskach właściwie się nie zmieniły, bo… właściwie żadne nie obowiązują – to znaczy nie reguluje ich Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Wszystko opiera się na przepisach ustanowionych przez poszczególne federacje „zarządzające” danym sportem. Stąd obecnie występ 11-letniej łyżwiarki byłby wykluczony.
Znacząco zmieniła się natomiast sprawa występu kobiet w igrzyskach olimpijskich. Za przełomową dla kobiecych występów olimpijskich uznaje się imprezę w Amsterdamie w 1928 roku, chociaż… nie jest to precyzyjne. Bo wtedy po prostu dopuszczono kobiety do występów w konkurencjach lekkoatletycznych. Już wcześniej jednak kobiety w igrzyskach startowały. I tak w 1924 roku w Paryżu pierwszą polską olimpijką została florecistka Wanda Dubieńska. Jednak z okazji stulecia imprezy w Chamonix wypada przypomnieć, co „Przegląd Sportowy” pisał o Elżbiecie Ziętkiewiczowej tuż przed wyjazdem naszej ekspedycji do zimowego kurortu we Francji.
Wielką szkodą jest, że nie może reprezentować barw Polski p. E. Ziętkiewiczowa w biegu pań, którego program nie przewiduje. Jest to poprostu stracona szansa dla Polski. Podobno jednakże przewidzianym jest udział p. Ziętkiewiczowej w biegu pięknej jazdy parami
– można było przeczytać w numerze z 18 stycznia 1924 roku. A i w kolejnym wydaniu „PS” pochylał się nad kwestią występu we Francji naszej zawodniczki, której klasy sportowej nikt nawet nie zamierzał kwestionować. Elżbieta Ziętkiewiczowa w składzie ekspedycji do Chamonix oczywiście się znalazła, choć jej występ tam miał, niestety, tylko charakter nieoficjalny.
Tak samo jak już w styczniu 1924 roku wiadomo było, że zimowe zmagania będą miały… charakter nieoficjalny.
Wiadomo było, że zawody mają związek z tym, że w Paryżu odbędą się igrzyska olimpijskie, w różnych tytułach prasowych można było często spotkać nazwy „zimowa olimpiada” czy „igrzyska zimowe”. Status formalny wydarzenia pozostawał jednak nieuregulowany.
„Są zawody te do pewnego stopnia półoficjalną olimpjadą zimową i mimo pewnych formalnych braków, w całym świecie wywołały ogromne zainteresowanie i niewątpliwie godnie otworzą rok olimpijski.
Nie ulega wątpliwości, że przyszła olimpjada 1928 roku, obejmie już w oficjalnym programie sporty zimowe, czego dotychczas zasadniczo niema. Wyniki sportowe, osiągnięte podczas tych zawodów, nie będą niestety miały wpływu na ogólną kwalifikację miejsc zwycięzców. W konsekwencji nie będą także rozdane zwycięzcom tak zwane plakiety olimpijskie lecz jedynie nagrody według szablonu zawodów międzynarodowych. Ten stan rzeczy oczywiście nie jest bez bardzo ważnego znaczenia dla tych narodów, które mogłyby wynikami uzyskanymi w spotkaniach zimowych niezwykle poprawić sobie szanse ogólnej klasyfikacji. To też spodziewać się należy żywej akcji wszelkich „zimowych” federacyj w kierunku oficjalnego włączenia sportów zimowych do programu olimpijskiego, co im się niewątpliwie uda. Że nie stało się to dotychczas, jest wynikiem „wielkiej” polityki sportowej zwłaszcza w narciarstwie, walki o autorytety i rywalizacji. Mimo jednakże, że zawody w Chamonix nie są prawidłową olimpjadą zimową, budzą one niemniejsze zainteresowanie niż regularna olimpjada i udział wszystkich narodów jest zapewniony, tak, że spotkanie to będzie miało przebieg niezwykle emocjonujący
– pisał „PS”, który przewidywał, jak widać, że rywalizację na śniegu i lodzie będzie organizował ten, kto zostanie… gospodarzem roku olimpijskiego. Nie było to rozumowanie pozbawione sensu. Pomyliliśmy się jednak, w czym swój udział mogli mieć… Szwajcarzy.