Nastawienie? Od początku nie bierzemy jeńców
Jeśli otrzymasz 15 minut szansy, pokaż najlepszego siebie w 15 minut. Tak to działa. Nie ma miejsca na obrażanie się. Liczy się tu i teraz – podkreśla Kamil Kuzera, trener Korony Kielce.
CEZARY KOLASA: Ponownie będziecie walczyć o utrzymanie. Przed rokiem byliście bardzo zdeterminowani. Udało się. Z jakim nastawieniem teraz rozpoczynacie drugi etap sezonu?
KAMIL KUZERA: Wyjściowo nasza sytuacja jest nieco lepsza, choć na pewno nie dobra. Jak najszybciej musimy zabrać to, co oddaliśmy. W poprzedniej rundzie nie przypominam sobie takiego meczu, w którym bylibyśmy zdecydowanie słabszym zespołem. Brakowało nam małych detali i finalnie w tabeli jesteśmy na miejscu, na którym nie chcemy być. Jak najszybciej chcemy zmienić sytuację. Wiem, że to nie będzie łatwe, bo to runda rewanżowa i od pierwszego spotkania trzeba być w pełni przygotowanym, że co tydzień będzie mecz o życie. Z takim nastawieniem i przekonaniem wchodzimy w nową rundę.
„Jak najszybciej musimy zabrać to, co oddaliśmy”. Przed wami więc spotkania idealnie skrojone pod ten cel – ŁKS i Górnik. Dwie bolesne sierpniowe porażki.
Tamte spotkania były dla nas pechowe. Na szczęście trzeba mocniej zapracować. Jeśli jesteśmy naprawdę skoncentrowani, to możemy pokonać każdego. I ja powtarzam to swojej drużynie, a ona jest tego świadoma. Musimy być jeszcze mocniejsi i jeszcze bardziej zdeterminowani, a wtedy możemy uprzykrzyć życie każdemu, bo mamy naprawdę dobry zespół, który chce pracować i to jest dla mnie najważniejsze. Nikt nie jest zrezygnowany, tylko zły na obecną sytuację w tabeli. Pomimo tego, na jakim miejscu uplasowaliśmy się po rundzie jesiennej, zbieraliśmy dosyć pochlebne opinie na temat naszej gry, ale priorytet, czyli punkty, się nie zgadzają. To trzeba jak najszybciej odmienić.
W listopadzie powiedział mi pan, że trudniej jest zmotywować drużynę po utrzymaniu i rozpoczęciu nowego sezonu, bo to zawsze coś nieznanego. Dziś jest powtórka z rozrywki – nic miłego, ale pod względem motywacyjnym chyba nie ma pan na co narzekać.
Oczywiście! Wiemy doskonale, że każdy zespół chce pozostać w lidze. Moim zdaniem w obecnym sezonie Ekstraklasy nie ma drużyny, która zdecydowanie odstaje od reszty, bo różnice są niewielkie. Zespoły, które mają tylko kilka oczek więcej, także nie mogą być spokojne. Będzie naprawdę wyrównana, mocna rywalizacja. Musimy być nastawieni w taki sposób, że od początku nie bierzemy jeńców, tylko robimy swoje. O motywację jestem spokojny, bo każdy chce grać w tych rozgrywkach. Szanujemy Ekstraklasę jako miejsce docelowe klubu i jako naprawdę duże wyróżnienie. Musimy się mocno napracować, by w tej elicie, w tym zaszczytnym gronie pozostać. W elicie, która z sezonu na sezon jest coraz lepsza.
Czy Danny Trejo jest takim zawodnikiem, którego panu brakowało od sierpnia, gdy Jakub Łukowski na wiele miesięcy wypadł przez kontuzję?
Na pewno Danny notuje liczby, co jest jego wielkim plusem, bo właśnie tego nam brakowało po stracie Łukowskiego. Statystyki troszeczkę poprawiali Martin Remacle i Nono, ale brakowało nam konkretniejszej gry na bokach. Danny jest uniwersalnym piłkarzem, z fajnym timingiem, natomiast trzeba brać pod uwagę fakt, że ten chłopak naprawdę potrzebuje jeszcze czasu. Przeskok między poziomami jest duży. W porównaniu do poprzednich rozgrywek, w których występował, polska Ekstraklasa jest dużo bardziej wymagająca, kontaktowa. Biorąc pod uwagę ostatni sparing, widziałem u niego ten przeskok, tę agresywniejszą grę, on naprawdę nie pęka na robocie! Będzie dostawał szansę, bo z takim zamiarem go ściągaliśmy i mam nadzieję, że wzniesie nasze liczby na wyższy poziom.
Jest pan zadowolony z tego okna transferowego? Wzmocniliście drugą linię, pojawiła się alternatywa na lewej stronie obrony w osobie Marcela Pięczka. Jestem zadowolony. Zawsze można i trzeba oczekiwać więcej, ale jeśli patrzę na to przez pryzmat całego roku i widzę, jak wygląda poziom treningu i rywalizacja, jest spora różnica. Obecnie pojawiło się kolejnych trzech zawodników, a kadra się nie uszczupliła – wręcz przeciwnie. I ten poziom idzie zdecydowanie do góry.
Część osób jest pozytywnie zaskoczona pozyskaniem Mariusza Fornalczyka. Status młodzieżowca, nadal spory potencjał.
Tak, zdecydowanie. Mariusz ma niewątpliwie bardzo duży potencjał, natomiast nie ma wielu rozegranych minut, a w jego wieku to klucz. Dziś wiemy, że co innego jest wejść na 10–15 minut, gdy często jesteś zdjęty z działań defensywnych i masz pełną swobodę. Tutaj trzeba pracować na dłuższym dystansie, co wymaga dużego nakładu sił. Jestem przekonany, że Mariusz na pewno nam pomoże, ale ciężki okres przed nim. Przestawienie się na dłuższe granie jest z jednej strony dobre i budujące, ale z drugiej przypomina powrót po kontuzji, gdy dochodzisz do siebie i masz wrażenie, że wszystko jest w porządku, choć zdrówka może nieco brakować. Mariusz ma bardzo fajną mentalność, która ma swoje plusy i minusy. Wie, że jest wulkanem energii i teraz kwestia tego, jak on będzie w stanie zarządzać tą energią, bo łatwo przejść z pozytywnej na złą, która nie służy zawodnikowi. Mocno nad tym pracujemy. Mariusz musi szanować to, co chcemy mu dać i czego od niego wymagamy, a chcemy dla niego dobrze. Tak jak w Pogoni walczył o otrzymanie kilku minut gry podczas spotkania, tak każdą minutę ponad stan w Koronie musi traktować jako swój rozwój i mocno o to walczyć. Rozmawiamy, dyskutujemy na ten temat i wiem, że to idzie do przodu. Jako klub będziemy mieć z Mariusza dużą pociechę. On wejdzie na wyższy poziom, bo potencjał jest spory.
Był ostatnio taki Rumun w Kielcach, który stracił miejsce w składzie i nie zaakceptował swojej pozycji w drużynie. Ronaldo Deaconu już nie ma w zespole. Tylko że Mariusz nie jest jakimkolwiek wyjątkiem. Od początku mamy ustalone zasady i bardzo się cieszymy z tego, że kadra jest szersza. Jako trener cieszę się z rywalizacji. Bardzo mocno szanuję pracę każdego piłkarza, ale finalnie od pierwszej minuty może wejść na boisko tylko jedenastu, a łącznie przez cały mecz szesnastu. Trzeba to szanować. Dobro drużyny i klubu jest tutaj najważniejsze. Mamy to poukładane. Też grałem w piłkę, wiem, jakie jest niezadowolenie, gdy się nie gra, bo każdy chce się rozwijać, patrzy się na siebie. Jasne, przejrzyste zasady. Nie zakłamuję rzeczywistości, po prostu mówię, jak jest. Czasami siądziesz na ławce, czasami wyjdziesz od początku, a czasami nie załapiesz się nawet do dwudziestki na mecz. Takie jest życie piłkarza, bądźmy profesjonalistami. Każdy bierze za to pieniądze, ma kontrakt i musi robić wszystko, by być najlepszym. W tym wszystkim zaufanie jest najważniejsze. Ufam zawodnikowi i tak buduję relację, żeby to piłkarz zaufał trenerowi. To dobre dla wszystkich. Nie jest to łatwe, czasami miną ciężkie tygodnie, bo finalnie drużyna jest najważniejsza, ale przejrzystość ma dla mnie ogromne znaczenie.
Trudna sztuka wyboru.
Nikogo nie okłamuję. Nazywam tylko rzeczy po imieniu. Każdy z nich musi walczyć o siebie. Wskakujesz do składu? Rób wszystko, by się w nim utrzymać. Wypadłeś? Działaj, by ponownie się w nim znaleźć. Jeśli otrzymasz 15 minut szansy, pokaż najlepszego siebie w 15 minut. Tak to działa. Nie ma miejsca na obrażanie się. Liczy się tu i teraz. To szanujmy. Każdy musi szanować swoją pracę. Też nie jestem w łatwej sytuacji, bo widzę, z jaką chęcią i zaangażowaniem pracuje każdy zawodnik, a finalnie mogę dać ciastko tylko tym jedenastu piłkarzom. To jest na pewno duży problem, ale jesteśmy w pracy, jesteśmy profesjonalistami. Jestem przekonany, że nikt na nikogo nie będzie się obrażał.
Ryszard Tarasiewicz w rozmowie z Jerzym Chromikiem w czwartej części „Remanentu” powiedział, że po sezonie 2014/15 odszedł z Korony, bo wiedział, że straci tych, na których może liczyć. Pan ma wprawdzie dłuższy kontrakt, ale czy czeka pan na rozstrzygnięcia dotyczące przedłużenia kontraktów z kilkoma kluczowymi piłkarzami?
Te sprawy mamy uporządkowane. Jesteśmy w kontakcie z tymi zawodnikami, co do których jeszcze się nie określiliśmy. Po prostu czekamy. W tej chwili ruch jest po stronie piłkarzy, dziś oni mają czas, żeby się pokazać na boisku. Na pewno nie wychodzę z założenia na zasadzie: „OK, zrobiliśmy transfery i tylko ci nowi mogą grać”. Nie, ja dziś widzę po pozostałej części zespołu, jak mocny i dobry to był kop dla zawodników. Wierzę, że nie osiągnęli jeszcze swojego sufitu, co jest ważne, gdy widoczna jest ta rezerwa, bo warto o nią powalczyć. To nie jest przegrana sprawa dla nich. Jeśli wszystko będzie dobrze, to propozycja przedłużenia umowy z naszej strony się pojawi. To są różne tematy, bo uwzględnić trzeba także np. wątek rodzinny. Z naszej strony jest pozytywne nastawienie, nikt na nikogo się nie obraża. Daliśmy sobie czas. Dyrektor sportowy to kontroluje, a ja jestem o ten temat spokojny.