KOSTA ODNOWICIEL
Jeżeli Legia chciała uniknąć powtórki z czarnej jesieni, musiała zacząć się zmieniać. W ten czas idealnie wpasował się Kosta Runjaić. Nowy trener wniósł do warszawskiego klubu wiele pomysłów. Przeobrażanie Legii zaczął od… magazynku z piłkami.
Czerwiec 2022 roku. Pracę w nowym klubie Kosta Runjaić zaczął od porządków w magazynku w ośrodku Legia Training Center. Nie spodobał mu się porozrzucany sprzęt do treningu. Każdy w pośpiechu zostawiał piłki, tyczki, stożki czy taśmy tam, gdzie było mu wygodnie. Część rzeczy leżała na półkach, inne na podłodze. – Musimy to posprzątać. Dopóki tutaj będzie bałagan, jako zespół też nie będziemy uporządkowani – kręcił nosem Runjaić, gdy patrzył na ten rozgardiasz. Szkoleniowiec kazał wszystko wyrzucić i zaczęło się wielkie sprzątanie. Na koniec sprzęt rzeczywiście był poukładany. Rzeczy potrzebne do treningu piłkarskiego wylądowały po jednej stronie, do motorycznego po drugiej. Stożki leżały na swojej półce, taśmy na innej. Łatwiej znaleźć tyczki, tacki, rolki. Tak szczególarz Runjaić zaczął zmieniać Legię. Klub wymagał porządku, wiedział o tym każdy, ale nikt nie przypuszczał, że nowy trener zacznie od magazynku. A to był dopiero początek. – Spodobała mi się opinia, że łączy w sobie Niemca i Serba. Niemca pod względem przygotowania i planowania, Serba, jeżeli chodzi energię, relacje i temperament – powtarza Bartosz Zasławski, rzecznik prasowy Legii.
Zdjęcia robi się po zwycięstwach
Legia ogłosiła zatrudnienie Runjaicia cztery dni przed ostatnim meczem w sezonie. Utrzymanie było już zapewnione, trzeba było jeszcze zagrać ze Śląskiem, ale w Warszawie myśleli o kolejnych rozgrywkach. Termin ogłoszenia trenera nie był przypadkowy. Symbolizował nowe otwarcie. Runjaić przejmował drużynę opuszczającą OIOM – po czarnej jesieni, kiedy w Warszawie zaczęli martwić się o utrzymanie, i udanej misji ratunkowej wiosną. Ale spalonej ziemi nie zastał, było na czym budować. W drużynie zaszło sporo zmian, ale trzon się nie zmienił. Biorąc pod uwagę tylko rundę rewanżową, to legioniści zakradli się w okolice czołówki – w tabeli uwzględniającej wiosenne mecze zajęli piąte miejsce. Piłkarze byli świadomi, że po fatalnej pierwszej części sezonu w drugiej udźwignęli odpowiedzialność i pokazali reszcie Polski, że za wcześnie wysyłali ich do pierwszej ligi. Piłkarska zapaść, choć trudna i bolesna, skończyła się pół roku wcześniej i zdążyli z niej wyjść. Wiosna pozwalała budować narrację, że Legia wraca.
Jaką więc drużynę przejmował Runjaić? Niepewną siebie? Niestabilną? Żądną rewanżu? – Zmotywowaną i pełną nadziei. W powietrzu unosił się optymizm – wraca do tamtych dni Przemysław Małecki, jeden z asystentów Runjaicia. – Każdy chyba myślał, że najgorsze za nami, ale na pewno nie było myślenia o sobie z pozycji siły, stawiania siebie ponad innymi. Tamtego lata było twardsze stąpanie po ziemi. Pewność siebie jak najbardziej, ale nie rozdmuchana jak wcześniej. Dariusz Mioduski przyznaje, że tamten sezon był jedynym, kiedy w klubie przy projektowaniu budżetu nie zakładali mistrzostwa Polski. – Po takim kryzysie czuliśmy, że najważniejszym zadaniem jest odbudowa drużyny. Założyliśmy Puchar Polski i to zrealizowaliśmy – opowiada właściciel Legii.
Kiedy Małecki przeniósł się z Lecha do Legii, szybko zauważył jedną różnicę. – Mimo że nie zajmowaliśmy pierwszego miejsca, w drużynie nie widziałem nerwowości, niepokoju. Wręcz mnie uspokajali: „Trenerze, bez obaw. Im bliżej końca, tym inni częściej będą się potykać. Nie wytrzymają ciśnienia” – opowiada młody szkoleniowiec. I rzeczywiście, w sezonie 2020/21 to warszawianie punktowali najlepiej, co zapewniło im mistrzostwo. 52-letni Runjaić to trener doświadczony. W przeszłości pracował w Kaiserslautern i TSV 1860 Monachium, w Polsce bezskutecznie starał się zapełnić gablotę w Pogoni Szczecin. Nigdzie jednak nie spotkał się z taką presją jak w Legii. – W każdym innym polskim klubie możesz sobie pozwolić na dwie, trzy porażki, jakiś remis. W Legii brak zwycięstw w dwóch meczach zaczyna dyskusję o kryzysie drużyny – porównuje Małecki. Runjaić wydawał się przygotowany na to, co go tutaj czeka, ale też wiele doświadczał i reagował na bieżąco. Chociażby zmianę ustawienia w pierwszym sezonie. Wcześniej nie grał trzema obrońcami, był to dla niego obcy system, a w Warszawie uznał, że będzie najlepszy dla drużyny. – Cechuje go duża pewność siebie, optymizm i głowa otwarta na nowe rozwiązania. Nie zamykał się i nie zamyka na rozmowę. Zmiana struktury drużyny to jeden z przykładów, kiedy zareagował na to, co się dzieje – opowiada Małecki. Runjaić przyszedł do klubu po szokującym dla niego sezonie. Być może uznał, że skoro sytuacja była szczególna, zachwiane zostało w Legii wszystko, co możliwe, łącznie z pewnością siebie zawodników, więc do równowagi trzeba wracać stopniowo. A piłkarze przeszli ten etap szybciej, niż się spodziewał. Październik 2022 roku. Legia osłabiona brakiem reżysera Josue jedzie na teren Lecha. W Poznaniu gra przeciętnie, w ogóle mecz jest przeciętny i nikomu nie udaje się strzelić gola. Sytuację Legii komplikuje czerwona kartka dla Artura Jędrzejczyka dziesięć minut przed końcem. Lech atakuje, ale wynik się nie zmienia. Runjaić uznaje to za dobry wynik, na pamiątkę każe zrobić drużynowe zdjęcie. Zawodnicy inaczej potraktowali tamten remis w Poznaniu. – Drużyna tego nie rozumiała, zdjęcia robi się po zwycięstwach – przyznaje Patryk Sokołowski. – Wiem, jak kibice Legii podchodzą do meczów z Lechem, jak są dla nich ważne. Nawet jeśli trener uznał, że ten punkt jest dobry, to w Legii nie można traktować remisu z Lechem jako sukcesu. W ogóle w tym klubie remis to żadne osiągnięcie. Mentalność Legii każe wygrywać z każdym, a z Lechem to już zawsze – były piłkarz Legii przedstawia perspektywę szatni. O perspektywie ze strony trenerów mówi Małecki: – W tym przejawia się ego, które jest w Legii. Trener Runjaić patrzy racjonalnie. Byliśmy na takim etapie, że ten punkt trzeba było szanować.
Nikt nikogo nie udusił
Być może Runjaić docenił remis z Lechem, bo trzy tygodnie wcześniej jego drużyna oberwała od Rakowa (0:4). Piłkarze poczuli się nieswojo już w trakcie przygotowań do meczu. Według nich za dużo odpraw poświęcono Rakowowi, a za mało koncentrowali się na sobie. – Marek Papszun powiedział, że wygrają z nami 2:0, a trener Runjaić mocno skupił się na tym wywiadzie. Mówił, że jak Raków tyle wygra, to nas udusi – wspomina Sokołowski. Nikt nikogo nie udusił, bo legioniści stracili cztery bramki. I żadnej nie strzelili. Po kilku
dniach, kiedy emocje opadły, w szatni Legii gorzko żartowano, że po trzecim golu Rakowa wszystkim spadł kamień z serca. – Później trener chyba zrozumiał, że w Legii nikt nie skupia się na innych, nie cieszy się po remisach z Lechem. Zdawał sobie sprawę, w jakim jest klubie, wiedział, do jakiego miejsca wchodzi, ale też nie był stąd. Pewnych rzeczy jako niewarszawiak, nie-polak, nie rozumiał. Myślę, że teraz jest inaczej. Może po prostu musiał nauczyć się Legii? – zastanawia się obecny piłkarz Cracovii.
Obie strony uczyły się siebie. Runjaić chciał, by jego piłkarze nieustannie atakowali rywali, nie cofali się, tylko krążyli przy obcej bramce za każdym razem, kiedy przeciwnik zaczyna akcje. Piłkarze dyskutowali, że chcą tak grać, ale przy tych założeniach nie wytrzymają 90 minut i muszą w trakcie meczu mieć kilka minut na wycofanie się, zebranie sił i ruszenie z powrotem. Runjaić oczekiwał nieustannego ataku. Później legioniści śmiali się, że wycofać się mogli tylko w Zabrzu, kiedy czerwoną kartkę obejrzał Josue i przez 25 minut musieli bronić jednobramkowego prowadzenia. – Trener przyszedł z ciekawym pomysłem na grę. Sztab od początku ukierunkował nas na wizję, która pasuje do Legii. To odpaliło, zdobyliśmy Puchar Polski, w lidze zajęliśmy drugie miejsce. Po wcześniejszym fatalnym sezonie każdy taki wynik wziąłby w ciemno – przypomina Sokołowski. Zaczęliśmy od zmian Runjaicia w LTC, miejscu, gdzie legioniści spędzają najwięcej czasu – jedzą, trenują, słuchają odpraw, odpoczywają. Otworzony w lipcu 2020 roku nowoczesny ośrodek przeniósł Legię w rewiry z reguły niedostępne dla polskich klubów. Jest w nim osiem boisk, pierwszy zespół ma dla siebie oddzielną część. Bizancjum.
Przed przyjściem Runjaicia w ośrodku były surowe ściany, dziś jest inaczej. Pojawiły się plakaty, zdjęcia piłkarzy. Szkoleniowiec dodał do dominującej szarości czerwono-biało-zielone kolory. Pozmieniał też szatnię pierwszego zespołu, została ozdobiona herbem Legii i motywacyjnymi hasłami. – Jest zupełnie inny niż Aleksandar Vuković. Dużo bardziej ekspresyjny, dbający o to, jak patrzy się na klub, na zawodników. Drużyna ma być zjednoczona – porównuje Sokołowski. Runjaiciowe porządki dotknęły też trenersko-drużynowy pokój, w których są odprawy. Tam też poszedł w ruch pędzel i farby w najbliższych kibicowi Legii kolorach. Jest wielki herb, wyliczone trofea wygrane przez gospodarzy. Z kolei w stołówce pojawiła się tapeta z Warszawą i stadionem Legii w tle. Runjaić wrzuca legijność, gdzie tylko może.
Piłkarze mają wiedzieć, w jakim klubie grają, szkoleniowcowi zależy, żeby się z nim identyfikowali. Zresztą nie tylko oni. Kiedy w klubie pojawiła się ekipa z Rochstar i nagrywała film dokumentalny o Legii, poprosił ich, żeby przy drużynie zawsze byli w klubowych strojach. Ekipa medialna Legii też przy wyjazdem do Książenic zakłada dresy. Wychodzimy na zewnątrz LTC. Runjaić zwrócił uwagę na stan boiska, na jakim ćwiczą legioniści. Ma być idealnie przygotowane. Skoro w weekend oczekujemy od piłkarzy przedstawienia, to w tygodniu zapewnijmy im takie warunki, żeby mogli do swojego występu optymalnie się wyszykować. Przeciwnicy Legii z reguły się bronią. Czymś trzeba ich zaskoczyć. Legia chce grać szybko, intensywnie, w zasadzie musi tak robić. A z tym pomysłem musi współgrać murawa. Runjaić pilnuje, żeby w LTC przed każdym treningiem była podlana – śliska trawa gwarantuje, że piłka nie będzie hamowała. Nawet wtedy, kiedy w Książenicach spadł deszcz, Runjaiciowi zdarzyło się zapytać opiekunów boiska: „Podlaliście boisko?”.
– Kiedy zimą 2022 roku przychodziłem do Legii, boiska treningowe nie były aż tak dobre jak teraz. Trener naciskał, że mają być zadbane. Wiedział, że sprzyja to naszemu stylowi gry i musi tego wymagać – opisuje Sokołowski. – On w ogóle wywiera dużą presję na klub, by ciągle się rozwijał. Nie interesuje go jedynie boisko. Legia
ma iść do góry, a on próbuje to robić nawet poprzez małe rzeczy. I wprowadził klub na wyższy poziom. Rozmawiałem z piłkarzami Pogoni, w Szczecinie zachowywał się podobnie.
Herb Legii ma być większy
Zasławski podkreśla, że Runjaić jako trener spaja wiele segmentów w klubie. – Działa jak planista. Widać to po pracy asystentów, który są zorganizowani i podzieleni na konkretne zadania. A zarządza naprawdę dużym sztabem, najliczniejszym w Polsce. Od początku pracy w Legii interesował się też aktywnościami klubu. Lubi wiedzieć, co przygotowujemy, jakie mamy plany, często pyta o frekwencję – kreśli jego portret rzecznik prasowy wicemistrzów Polski. Jest wrzesień 2022 roku. W Legii wiedzą, że muszą odbudować zaufanie kibiców po wcześniejszym fatalnym sezonie. Zasławski przychodzi do Runjaicia z informacją, że po okresie pandemii chcą wrócić z wizytami piłkarzy w warszawskich szkołach. Co jakiś czas zamierzają zabierać dwóch zawodników na półtoragodzinne spotkanie z uczniami. Kosta się zgadza, ale ma też jedną prośbę.
– Na pierwsze spotkanie ja chcę pojechać – mówi sam z siebie. Z taką samą pieczołowitością, jak o wystrój szatni, ścian czy stan murawy, Runjaić dba o odprawy. To wyjątkowy moment, kiedy trener może przekazać zawodnikom najwięcej, by przenieśli to na boisko. Natchnąć ich. Trener Legii starannie przygotowuje się do wystąpień. Odprawa o przeciwniku nie ogranicza się tylko do wymieniania jego wad i zalet. Podlana jest szerszym kontekstem. W monologu skierowanym do piłkarzy bardzo często wplata inne historie, przeplata to wstawkami motywacyjnymi, nawiązującymi do jakiegoś okresu lub sytuacji choćby i spoza piłki. No i podstawa: jak grają rywale, z czego to wynika. I to, co cenią zawodnicy każdego zespołu – nakreślenie scenariusza: jeżeli oni zrobią to, my odpowiemy tym. To ma się zazębiać.
Jak Runjaić stara się trafić do piłkarzy? Treść podkreśla podniesionym głosem lub powtórzeniami. Mówi i mówi, na moment się wycisza, by po chwili pozwolić wybrzmieć temu, co uważa za kluczowe. Czasem, żeby uwypuklić nawet jedno słowo, sprawnie moduluje tonem głosu. W zalewie kolejnych zdań podkreśla dokładnie to, na czym mu zależy. Albo powtarza jak zaciętą płytę hasło, które tego dnia wybrał na dominujące. Trwa przemowa i nagle po raz pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, piąty akcentuje to samo.
Mocno zwraca uwagę na estetykę, ale też jakość. Prezentacja dla zawodników musi być napakowana merytorycznie, to wiadomo, ale pilnuje też drobnych szczegółów. Jak herbu Legii, który zawsze ma być większy od herbu przeciwnika. O przygotowanie filmów motywacyjnych czasem poprosi analityka pierwszego zespołu Piotra Parchana, czasem osoby z działu medialnego Legii. Zostawia wskazówki, jakiego efektu oczekuje. – Wszystko musi być dopasowane: przesłanie, zdjęcia, muzyka. Trener uwielbia wizualizację. Bardzo dużą uwagę zwraca na energię w zespole, relacje z zawodnikami i kwestie motywacyjne – opisuje Zasławski. Rzecznik prasowy Legii w dniu meczu idzie do szatni swojej drużyny i na życzenie trenera wiesza tam przygotowany na to spotkanie przez dział medialny plakat. Runjaić współpracuje z psychologiem, pochłania książki na temat budowania relacji i zarządzania. Stara się rozwijać w tej tematyce.
– Uczę się od niego, jak reagować na trudne sytuacje – opisuje Runjaicia jego asystent Przemysław Małecki. – Kiedy trzeba, w rozmowach z zawodnikiem idzie w pierwsze tempo. Czasem potrafi też odczekać, aż kurz opadnie. Mija drugi, trzeci dzień, kiedy jest już mniej emocji po tej drugiej stronie. W niektórych sytuacjach dziwiłem się: „Kurde, tu trzeba coś zrobić, a trener nie reaguje”. A on wyczekał, wkroczył w dobrym momencie i problem został rozwiązany. Gdyby zareagował na gorąco, być może trzeba byłoby podjąć inne decyzje niż dwa–trzy dni później. Jesienią Runjaić musiał zmierzyć się z wybuchem Blaža Kramera, kiedy słoweński napastnik odmówił gry w meczu rezerw. Szkoleniowiec nie powołał go na spotkanie z Wartą i ukarał finansowo – według naszych informacji potrącono mu 15 procent pensji. I tyle. Bez obrażania się. Kramer po spotkaniu z Wartą wrócił do gry, jesienią zdążył jeszcze strzelić dwa gole – z AZ i Cracovią. Zasławski opowiada, że Runjaić w dniu meczu to najspokojniejszy trener, jakiego poznał w Legii. A współpracował z wieloma, od Ricardo Sa Pinto do Aleksandara Vukovicia. – Czasem gdy rozmawiam z nim po spotkaniu, to gdybym nie znał wyniku, zastanawiałbym się, czy jego drużyna wygrała 3:0, czy przegrała 0:3. Po sposobie wypowiedzi na konferencjach też często trudno to rozpoznać – opowiada rzecznik Legii.
Ale i ten skrywający emocje trener potrafi czasem zdjąć maskę, jak po pierwszym meczu z Midtjylland w LKE. Legia zremisowała 3:3. Gdy dziennikarz zapytał o dużą liczbę straconych goli przez gości, Runjaić pozwolił emocjom wyfrunąć na wolność. „To zabawne, bo zespół grał fantastyczny mecz, z dużym poświęceniem, ale my mówimy tylko o straconych bramkach. To jest część gry, to jest moja praca – skupiamy się jednak na tym, a nie na innych rzeczach. Nie jestem zadowolony, ale mogę z tym żyć. To może poprawić się w ciągu kilku dni albo w ciągu kilku tygodni” – przemawiał. Jego monolog trwał kilka minut. Obok niego za konferencyjnym stołem siedział Zasławski, który przekładał słowa trenera na polski. Ma w zwyczaju, że wypowiedzi do tłumaczenia zapisuje w notesie. Tamtego wieczoru zapisał osiem stron. Runjaić bardzo poważnie podchodzi też do przedmeczowych konferencji. W ten sposób buduje klimat wokół meczu, spotkania z dziennikarzami traktuje też jako okazję do wzmocnienia przekazu dla drużyny. Chce być w tym precyzyjny. Dlatego wtedy mówi po niemiecku, bo w tym języku czuje się swobodniej. Ma zaufanego tłumacza, którego wynajmuje klub. Po meczu tłumacz ma wolne, zastępuje go Zasławski, bo Runjaić przechodzi na angielski.