Mistrz odbił się od twierdzy
Starcie z Puszczą znów pokazało, że Raków nie może dopisywać sobie punktów przed spotkaniem. Co jeszcze wiemy po tym spotkaniu?
KARTY MOGĄ BYĆ PO STRONIE RAKOWA, ALE…
Po meczu 1/8 finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice zawrzało w Częstochowie. Zdecydowane (3:0) zwycięstwo gliwiczan spowodowało, że uaktywnił się właściciel Medalików Michał Świerczewski. „Niestety, staliśmy się ligowym średniakiem” – napisał na platformie X (dawny Twitter).
Wysoka wygrana z Lechem Poznań w poprzedniej kolejce (4:0) spowodowała, że humory w Rakowie były lepsze, ale remis z beniaminkiem ponownie je zepsuł. Wydawało się, że piłkarze trenera Dawida Szwargi będą mogli rozdawać karty w PKO BP Ekstraklasie. W końcu w teorii żaden inny zespół walczący o mistrzostwo Polski nie ma tak łatwego terminarza jak Medaliki. Spotkanie z Puszczą, wyjazdowa, a zarazem zaległa rywalizacja z Koroną Kielce, starcie w Łodzi z ŁKS oraz domowa potyczka z Ruchem Chorzów – wyglądało to jak przyjemna droga, aby odrabiać punkty do liderującej Jagiellonii. Ostatecznie już mecz z Puszczą pokazał, że punktów w Częstochowie nikt nie powinien dopisywać sobie spotkaniem. Przy Kałuży zawodnicy Rakowa nie zaprezentowali się jak tydzień wcześniej z Lechem. Mistrz Polski, nawet grając w przewadze, potrafił zdobyć tylko jedną bramkę, którą w dużej mierze Puszcza sama sobie strzeliła.
PUSZCZA ZBUDOWAŁA TWIERDZĘ
Stadion Cracovii to jedynie tymczasowy dom Żubrów. Z pewnością beniaminek wolałby grać w swoim mieście, tym bardziej że atut własnego boiska był dla niego kluczowy w I lidze. W tym sezonie Puszcza domowe spotkania rozgrywa przy Kałuży, ale wcale nie musi nad tym ubolewać. Niepołomiczanie w Krakowie punktują lepiej niż Pasy czy Pogoń w Szczecinie. Przed starciem z Rakowem Puszcza była czwartym najlepiej grającym zespołem przed własną publicznością, biorąc pod uwagę cztery ostatnie spotkania. Niepołomiczanie z pożyczonego stadionu od Cracovii zrobili swoją twierdzę, która nie upadła nawet w meczu z mistrzem Polski. Przy Kałuży, gdy Puszcza pełniła rolę gospodarza, trzech punktów nie zdobyła również m.in. Legia Warszawa (1:1) czy Jagiellonia Białystok (3:3), a do tego grona w 24. kolejce PKO BP Ekstraklasy dołączyli podopieczni trenera Szwargi.
MOŁDAWIANIE POKRZYŻOWALI PLANY
Plan Puszczy na starcie z Rakowem był klarowny. Niepołomiczanie grali twardo i ostro, a dodatkowo w defensywie zawodnicy trzymali się blisko siebie, aby jak najbardziej uprzykrzyć życie częstochowianom. Wydaje się, że Żubry poprawnie realizowały założenia od pierwszego gwizdka, jednak niemałe trzęsienie ziemi nastąpiło w 21. minucie. Pewne było, że brak Mateusza Cholewiaka do końca sezonu spowodowany urazem, którego doznał w starciu z Legią Warszawa, zaboli beniaminka. Naturalnym zmiennikiem doświadczonego Polaka jest Ioan-calin Revenco, który dopiero uczy się polskiej ligi. Dla 23-latka starcie z Rakowem było trzecim meczem od pierwszej minuty w barwach Puszczy, lecz wcześniej prezentował się bez szału. Spotkanie z mistrzem Polski dla Mołdawianina zakończyło się już w 21. minucie, gdy bardzo nieodpowiedzialnie sfaulował Gustava Berggrena. Bezmyślność zawodnika sprowadzonego przez Puszczę zimą pokrzyżowała plany trenera Tomasza Tułacza, a kilka minut później do pieca dołożył jego rodak. Artur Craciun zanotował świetną rundę jesienną, jednak loty obniżył wiosną. Szczególnie w starciu z ŁKS (2:3) stoper wypadł słabo, lecz szkoleniowiec dał mu kolejną szansę. W 27. minucie 25-latek źle interweniował we własnym polu karnym i barkiem wpakował piłkę do własnej siatki. Co ciekawe, Craciunowi równie
niefortunprzed nie „podawał” Jakub Serafin. Mołdawski zaciąg ewidentnie nie pomógł Puszczy w starciu z Rakowem.
ZAPOLNIK NIE MÓGŁ RUSZYĆ
Ostatnie świetne występy Kamila Zapolnika, a przede wszystkim niesamowite trafienie snajpera w meczu z ŁKS (gol strzelony przewrotką) spowodowały, że oczy wielu kibiców skierowane były właśnie na 31-latka. Nie jest tajemnicą, że zimą niepołomiczanie szukali snajpera jak wiele innych polskich klubów. Beniaminka zasilił Maciej Firlej, lecz były piłkarz Ruchu Chorzów na razie nie przebił się do podstawowej jedenastki.
Zapolnik to kluczowy zawodnik Puszczy. Nie ma drugiego piłkarza w PKO BP Ekstraklasie, który tak często rywalizuje z przeciwnikami w powietrzu. Przeważnie gra beniaminka skupia się na dalekich piłkach zagrywanych na 31-latka. W rundzie wiosennej snajper dla Żubrów ma jeszcze większą wartość. Zapolnik piłką do siatki trafił w starciu z Zagłębiem Lubin, a aż dwukrotnie w rywalizacji z ŁKS. Ostatni raz napastnik urodzony w Białymstoku trzy bramki w kolejnych dwóch ligowych meczach strzelił ponad trzy lata temu, gdy z Miedzią Legnica walczył o awans do PKO BP Ekstraklasy.
W meczu z Rakowem Zapolnik bramki nie zdobył. Defensywa, a przede wszystkim Zoran Arsenić nie pozwalał napastnikowi na zbyt wiele. Ostatecznie trudny żywot snajpera nie okazał się przeszkodą dla beniaminka. Nie od dziś wiadomo, że dla Puszczy najlepszym atakiem jest defensywa. Wyrównujące trafienie Łukasza Sołowieja w spotkaniu z częstochowianami jest 16. golem piłkarzy Puszczy z bloku defensywnego w aktualnych rozgrywkach Ekstraklasy.