KONIEC UCZTY KANIBALA BUNDESLIGI
Potrójna korona to marzenie klubów. Jest jej kilka rodzajów. Ta najcenniejsza jest złożona z trofeów za wygranie krajowej ligi i pucharu oraz Ligi Mistrzów. Wywalczyło ją osiem klubów. Ta drugiej kategorii obejmuje Ligę Europy (dawniej Puchar UEFA) zamiast Ligi Mistrzów. Może się nią pochwalić pięć klubów. Wkrótce może do nich dołączyć Bayer 04.
To drugie podejście piłkarzy z Leverkusen. Po tym pierwszym został szyderczy przydomek „Neverkusen”. W kilkanaście dni maja 2002 roku Bayer stracił pozycję lidera Bundesligi (dwie porażki w trzech ostatnich kolejkach), przegrał finał Pucharu Niemiec z Schalke i Ligi Mistrzów z Realem. Teraz katastrofa wydaje się nieprawdopodobna. W Bundeslidze 13 punktów przewagi nad Bayernem i siedem meczów do końca. W pucharze został tylko finał z Ii-ligowym Kaiserslautern. Tu i tu szanse niemal stuprocentowe. W Lidze Europy mniejsze, bo tam dopiero faza ćwierćfinałów. Ale już teraz, bez tych trofeów, Bayer jest rewelacją sezonu. To jedyny w Europie zespół bez porażki, od początku sezonu 35 zwycięstw i 5 remisów (bramki: 115–31). W klasyfikacji wszech czasów przed nim już tylko cztery zespoły: Benfica (seria 48 meczów bez porażki), Dinamo Zagrzeb (45), Juventus (43) i Milan (42).
Na puchary trzeba poczekać, czy będą trzy, dwa czy jeden, to się okaże, ale najlepszą wiadomość kibice już otrzymali. Kilka dni temu trener Xabi Alonso ogłosił, że nie odejdzie do Liverpoolu, Realu Madryt czy Bayernu, choć wszędzie obiecywano mu złote góry. To znaczy, że Bayer nie będzie sezonową sensacją, może zostać nową siłą w europejskim futbolu. Bo przy najbardziej ostatnio wychwalanym i najmodniejszym szkoleniowcu zostaną też najlepsi piłkarze. A ich odejścia najbardziej się obawiano w niespełna 200-tysięcznym mieście. I nie bez powodu w Niemczech wszyscy znają politykę Bayernu. To kanibal Bundesligi. Jeśli tylko ktoś zagrozi mu w lidze lub sprawia kłopoty, natychmiast „pożera” jego trenerów i piłkarzy. Oferuje sumy, którym nikt nie może się oprzeć. Gdyby Bayern kupował za granicą, to pół biedy. Ale takie działanie przynosi mu podwójne korzyści – sam się wzmacnia i dodatkowo osłabia rywali.
Wydawało się, że tej dominacji nic nie zmieni – jedenaście kolejnych tytułów mistrzowskich Bayernu (!), ale pojawił się trenerski żółtodziób (przedtem Xabi Alonso prowadził tylko rezerwy Realu Sociedad) z nowymi metodami, wystrzeliło kilka talentów i Bayern został pobity na głowę. I co najważniejsze, nie zapowiada się kolejna uczta kanibala. Opisanie fenomenu Bayeru, jego gry i metod trenera wymaga szerokiej analizy. Jest jednak kilka rzeczy, które biją po oczach. W ostatnim meczu ligowym Bayer w 89. minucie przegrywał z Hoffenheim 0:1, by wygrać 2:1. To już szósty przypadek (tylko w 2024 roku), gdy w doliczonym czasie zapewnił sobie zwycięstwo (pięć razy) lub zremisował (raz). Znamiennym przykładem były mecze z Qarabagiem w Lidze Europy – w pierwszym gol Patrika Schicka w 92. minucie na remis 2:2, w rewanżu dwa Schicka (w 93. i 97.) na 3:2. – Inni by się poddali, powiedzieli: „To już koniec”. A my mamy niesamowitą wiarę w siebie. To nie jest szczęście, to praca – mówi Granit Xhaka.
Na uwagę zasługuje też nadzwyczajna skuteczność wahadłowych (obrońców). Hiszpan Alex Grimaldo (lewy) ma już na koncie 11 goli i 15 asyst, a Holender Jeremie Frimpong (prawy) 12 i 11. Wielkie wrażenie robi filmik z treningu. Grimaldo wykonuje rzut wolny z boku boiska – bramkarz łapie piłkę. Podchodzi Xabi Alonso, pokazuje dłonią, jak uderzyć, jak podkręcić, coś tłumaczy. I po chwili Grimaldo wali pod poprzeczkę, nie do obrony. Jak ma się takiego nauczyciela, wszystko idzie lepiej. Alonso grał dla Liverpoolu, Realu i Bayernu, bardzo go tam chcą, ale on woli tworzyć własną historię z klubem, który po raz pierwszy wygra Bundesligę.