Pościgałbym się z Hubim!
DOMINIK LUTOSTAŃSKI: Ponoć od małego miał pan dryg do jeżdżenia za kierownicą i wiążą się z tym historie rodzinne. Są prawdziwe, czy zostały zrobione pod PR?
MIKOŁAJ MARCZYK (KIEROWCA RAJDOWY): Te dwie historie, które zazwyczaj opowiadam, są prawdziwe. Pierwsza z tatą, który zapłacił mandat, gdy miałem półtora roku, bo wiózł mnie za kierownicą, a ja siedziałem na jego kolanach. Policjantom się to nie spodobało i wcale mnie to nie dziwi. W drugiej historii, gdy miałem cztery i pół roku i którą już świadomie pamiętam, wujek wsadził mnie za kierownicę na wakacjach w Grecji. Chociaż nie sięgałem wtedy do pedałów, to on twierdzi, że na ponad 20-kilometrowym odcinku drogi ani razu mi nie pomagał. Widać, że już wtedy poważnie podchodziłem do powierzonych mi zadań za kierownicą. Do tego mój brat, który jest ode mnie o 11 lat starszy, też się interesował motoryzacją, więc samochody zawsze były mi bliskie. Często namawiałem rodziców, żeby pozwolili mi prowadzić auto. I pozwalali. Prowadziłem samochód po bocznych drogach, gdzie nie było innych pojazdów. Pamiętam, że bardzo chciałem jechać jak najszybciej, ale mój tata podkreślał, że muszę również umieć cofać, zawracać na wąskich drogach, co mnie stresowało. Chciałem przejąć kontrolę nad autem, ale on mówił, że szybkość to nie wszystko. Że trzeba umieć manewrować i panować nad samochodem. Te słowa z czasem znalazły swoje odzwierciedlenie w rajdach.
Na pewno! Rodzice bardzo mi pomogli. Chociaż sami nie mieli doświadczenia w motoryzacji ani w sporcie, byli otwarci na moje zainteresowania i dawali mi możliwość realizacji pasji.
Rodzice zabierali pana na różne drogi. Tak samo było z gokartami? Ogłoszono Łódzką Ligę Kartingową, a ja poprosiłem tatę, żeby zawiózł mnie na tor. Trochę się wtedy wystraszyłem, bo wszyscy mieli swoje rękawiczki i kaski, a ja nie miałem żadnego sprzętu. Były kwalifikacje do ligi, zainteresowanych było około 70 osób, a tylko 20 mogło do niej przystąpić. Każdy musiał odbyć dwa okrążenia tym samym gokartem. Pojechaliśmy na początku, żeby uniknąć oczekiwania. Okazało się, że zająłem drugie miejsce wśród 60 osób w kwalifikacjach i również byłem drugi w całej lidze. To było dla mnie sygnałem, że mam do tego predyspozycje.
Była też próba tenisa, ale zabrakło predyspozycji?
Opowiadam to jako anegdotę, że uprawiałem też tenis, natomiast z powodu bólu nóg miałem trochę gorszą wydolność niż inni. Wiedziałem, że muszę szukać dalej.
Czyli z Hubertem Hurkaczem nie miał pan okazji się zmierzyć? Bo rocznikowo jesteście zbliżeni.
Nie. (śmiech) Hubert ma wspaniałą karierę, na korcie prezentuje bardzo wysoki poziom. I wiem, że ma pasję do motoryzacji! Kto wie, może w rajdach byłby tak samo świetny? Pojawiła się koncepcja, żebyście się zmierzyli? Pojedynek najpierw na korcie, a potem w aucie?
Byłoby mi bardzo miło. Jak będzie pan rozmawiać z Hubertem następnym razem, może go pan zapytać, czy jest chętny. Ja od siebie wysyłam zaproszenie na pojedynek. Zmieńmy temat. Rajd Polski wydaje się ważnym etapem w pana karierze, ponieważ najpierw wygrał go pan jako najmłodszy zawodnik w RSMP, potem w ERC. Teraz rajd wraca do WRC. Czy 80. Rajd Polski będzie dla pana kolejnym przełomowym momentem? Zobaczymy, ale faktycznie ten rajd był dla mnie ważny i przełomowy. Walczyliśmy o tytuł w klasie drugiej, a zwycięstwo w Polsce w rundzie mistrzostw Polski było naprawdę istotne. Później wygrałem w mistrzostwach Europy. Rajd Polski zawsze niesie dobre emocje, kibice są po naszej stronie, co dodaje nam energii. Zauważyłem też, że mam predyspozycje do tego typu dróg, wysokich prędkości i skoków.
Ponoć doświadczył pan tych emocji z drugiej strony, z perspektywy kibica?
Tak, stałem na murku przy odcinku Świętajno, który również jeździmy w ostatnich latach. To widok Roberta Kubicy przelatującego obok dał mi pasję i motywację na kolejne lata, aby być jak najlepszym kierowcą. To naprawdę budzi wyobraźnię, gdy widzisz samochody pędzące z prędkością 150 km/h w poślizgu, a w dodatku masz świadomość, że ci zawodnicy jadą tą trasą po raz pierwszy i mijają drzewa na centymetry. Rajd Polski jest jednym z moich ulubionych. Chociaż wywodzę się z gokartów, szybko zaskoczyło u mnie z tym polskim szutrem. Nie spodziewałem się tego, bo ja nigdy nie jeździłem na szutrze, a pierwszą rundę mistrzostw Polski wygrałem w debiucie. Polska ma w sobie niesamowity klimat, szybkie trasy z wieloma skokami, odbywające się w okresie wakacyjnym na Mazurach – to wszystko daje kierowcom poczucie wolności. W tym roku chciałbym pojechać na bardzo wysokim poziomie, ale wiele rzeczy trzeba zgrać, aby osiągnąć sukces.
W zeszłym roku z Szymonem Gospodarczykiem byliście w WRC2, teraz wróciliście do ERC. Udany występ w Rajdzie Polski w serii WRC będzie odpowiedzią na pytanie, czy nadal macie szansę na starty w WRC i zainteresowanie ze strony zespołów fabrycznych?
Myślę, że pojedynczy bardzo udany występ w WRC2, na przykład w Rajdzie Polski, gdzie zajęlibyśmy miejsce na podium, byłby bardziej wartościowy niż pięć dobrych występów w ERC. Nasza decyzja o startach w mistrzostwach Europy wynikała z naszych możliwości finansowych, a także z przekonania, że możemy walczyć o najwyższe pozycje. Naszym celem jest ugruntowanie swojej pozycji na arenie międzynarodowej. Dla mnie ważniejsze jest teraz zająć się pojedynczymi startami w WRC2 i zabłysnąć na tle świata. Regulaminy ewoluują, więc być może w przyszłości
Rajd Polski jest jednym z moich ulubionych rajdów. Chociaż wywodzę się z gokartów, szybko zaskoczyło u mnie z tym polskim szutrem.
będzie więcej dostępnych samochodów WRC. Moim celem jest ugruntowanie umiejętności i pokazanie, że jestem kierowcą, na którego warto stawiać. Mam 28 lat i muszę udowodnić, że potrafię pojechać bardzo dobry sezon. Dlatego wybraliśmy poszczególne rundy mistrzostw świata, cały sezon w Europie i pojedyncze rundy mistrzostw Polski, abyśmy mogli ocenić nasz poziom rozwoju.