Vital wita się z MVP?
Legia Warszawa pokonała Anwil Włocławek 96:87 w najbardziej przyciągającym uwagę meczu kolejki w Orlen Basket Lidze. Christian Vital zagrał świetnie.
To chyba była najbardziej wymowna akcja spotkania w Warszawie. W połowie trzeciej kwarty, gdy Legia miała już poważne, dwucyfrowe prowadzenie, Victor Sanders wyprowadzał piłkę z połowy Anwilu. Przekroczył linię środkową, lewą ręką zaciśniętą w pięść pokazywał oznaczenie zagrywki, którą jego zespół spróbuje zrealizować w ofensywie. Chciał zmienić rękę kozłującą i w tym momencie Vital zabrał mu piłkę.
Bezradność…
Uderzająca w tej sytuacji była szybkość, z jaką po parkiecie poruszał się legionista. Vital odebrał piłkę rywalowi i pobiegł w kierunku kosza tak, że Sanders wyglądał przy nim na kogoś poruszającego się niemal w zwolnionym tempie. Dodatkowo jeszcze zawodnik gospodarzy całość zakończył dynamicznym wsadem. Gracz Anwilu mógł tylko z pewną taką bezradnością spojrzeć na jego nogi. W tej akcji było coś symbolicznego – można ją uznać za ostateczny moment przekazania pierwszego miejsca w rywalizacji o tytuł MVP sezonu zasadniczego. Do tej pory Victor Sanders wydawał się być głównym kandydatem do wyróżnienia. I nie było w tym nic na wyrost – w końcu w jego osobie łączą się bardzo dobre statystyki indywidualne i boiskowe liderowanie drużynie plasującej się (cały czas) na pierwszym miejscu w tabeli. Jednak po tym, co w sobotnim spotkaniu zrobił Vital, to właśnie jego należy uważać w tym momencie za najlepszego gracza rundy zasadniczej. Nie wiemy, jak ostatecznie ułoży się klasyfikacja, jednak formę i osiągnięcia Amerykanina w stołecznym barwach należy uważać za – nie bójmy się tego słowa – imponujące w ostatnim czasie. Legia wygrała sześć ostatnich meczów, a Vital zdobywał w nich średnio 23,7 punktu. Na uwagę zasługuje przede wszystkim to, że przyczyniał się do pokonywania przez swoją drużynę znaczących firm naszej ekstraklasy. W kwietniu Legia wygrała kolejno na wyjazdach z wicemistrzem Polski, Śląskiem Wrocław, mistrzem Polski, Kingiem Szczecin, a teraz u siebie z zespołem, który przez bardzo długi okres obecnego sezonu uchodził za głównego kandydata do tytułu. Gdy na początku kwietnia spojrzało się na plan spotkań Legii pozostający do zakończenia rundy zasadniczej, można było swobodnie rzucić, że wygranie wszystkiego graniczy z niemożliwym. Tymczasem ekipie trenera Marka Popiołka został już tylko mecz z Polskim Cukrem Startem w Lublinie. Zwycięstwo w nim jest bardzo prawdopodobne, a kolejny znakomity występ Vitala niewykluczony. Akcja, w której wzięli udział on i Sanders z Anwilu, jest także wycinkiem pewnej całości – Vital w sobotę poprowadził swój zespół do wygranej, zdobył 30 punktów przy bardzo dobrej skuteczności (4/5 za dwa oraz 5/8 za trzy), do tego miał jeszcze 6 zbiórek i 3 asysty. Sanders z 13 punktami (33 procent z gry) nie był nawet najważniejszym koszykarzem swojego zespołu, w którym tę rolę odegrał Luke Petrasek.
Racja byłego trenera
Nieudany występ nie zmienia faktu, że Anwil najprawdopodobniej wygra rundę zasadniczą. Nad Treflem ma przewagę w bezpośrednich spotkaniach, jednak po ostatnich wynikach meczów z najwyżej klasyfikowanymi zespołami trudno go uznawać za naprawdę najmocniejszą ekipę w Polsce. Kluczowy dla niego pozostaje kapitał, który zgromadził w pierwszej połowie sezonu, gdy przez 13 kolejek pozostawał niepokonany. Jego serię zakończyła dopiero – w grudniu ubiegłego roku grająca wówczas w kratkę – Legia. Była lepsza o dwa punkty, a Vital o dwa oczka był skuteczniejszy od Sandersa. Tamten mecz z perspektywy czasu można uznać także za koniec okresu, w którym zastanawiano się, czy… nie pozbyć się Vitala z drużyny. Poprzedni szkoleniowiec Legii Wojciech Kamiński przekonywał jednak, że warto dać mu czas, bo Christian jest w stanie grać lepiej niż Robert Johnson, który był liderem zespołu, gdy legioniści sięgali po wicemistrzostwo 2022. Miał rację.