Master chce być mistrzem
Matusz Masternak udanie wrócił po pięciu miesiącach od walki o tytuł, a jego cel pozostaje niezmienny.
Gdy polscy pięściarze toczą duże pojedynki, bardzo często mają później dłuższą absencję. Z Masternakiem, bohaterem sobotniej gali we Wrocławiu, było inaczej.
Bardzo sprytny przeciwnik
Po grudniowej „tragedii” w Bournemouth, kiedy 36-latek poddał pojedynek z Chrisem Billamem-smithem ze względu na kontuzję żeber, Polak wrócił wręcz ekspresowo. Jego przeciwnik Jean Jacques Olivier przyleciał bardzo zmotywowany, zabrał ze sobą cały sztab szkoleniowy, który od pierwszej do ostatniej minuty walki robił w narożniku wszystko, by ukierunkować Francuza w stronę zwycięstwa. – Nie było wcale łatwo. W początkowej fazie walki nie mogłem złapać odpowiedniego dystansu, trochę nie miałem rytmu – mówił po zwycięskim powrocie „Master”. Jego rywal miał swoje momenty, walczył bardzo ambitnie i próbował przejąć inicjatywę, ale zdeterminowany Masternak zabrał mu marzenia o zwycięstwie w ósmej rundzie. Polakowi jednak zaimponował. – Billam-smith w ringu był silniejszy, bardziej niebezpieczny, natomiast był też ciut wolniejszy. Pasował mi bardziej stylowo. Brytyjczyk jest silny, ale boksersko prosty. Dlatego uważam, że pod względem technicznym Olivier jest bardziej sprytnym pięściarzem od mistrza świata. Zadawał podwójny lewy, próbował wchodzić w tempo. Wszystko robił dobrze. Ale nie super, dlatego wygrałem – dodwał były mistrz Europy, który nie ukrywa, że trudno było mu wrócić do mocnych przygotowań po pojedynku o mistrzostwo świata. Ranga walki w Wielkiej Brytanii oraz sobotniego starcia we Wrocławiu różniły się diametralnie. – W głowie miałem luz i spokój, ale fizycznie było nieco inaczej. Z boku mogło się wydawać, że jestem usztywniony. I powiem teraz z ręką na sercu – po emocjach związanych z ostatnim pojedynkiem z całym sztabem mieliśmy ogromny problem ze zmotywowaniem się do powrotu. Trenowaliśmy bardzo ciężko, ale ostatnio były inne emocje, zaangażowanie, zupełnie inna, wyższa stawka. Oczywiście była motywacja, ale jeszcze trochę musi upłynąć czasu, żeby to minęło. Jeśli mowa o stawce, różnice między ostatnim pojedynkiem, a tym dziś, były ogromne. Do końca nie wiedziałem, jak się w pełni zmotywować na to starcie – podkreślał. Masternak twierdzi, że przetasowania na tronach w kategorii junior ciężkiej mogą mu tylko pomóc. „Master” w grudniu ubiegłego roku bił się o pas WBO. W WBA niedawno zmienił się mistrz w limicie do 90,7 kg. Meksykanin Gilberto Ramirez zdetronizował Arsena Goulamiriana, który nie uchodził za aktywnego czempiona. Masternakowi zależało na tym, aby szybko wrócić między liny i mieć w rekordzie zwycięstwo w ostatniej walce – m.in. dlatego, że wierzy, iż może być godnym zastępcą na wypadek, gdyby któryś z pretendentów nie mógł wziąć udziału w mistrzowskim pojedynku. Po sobotniej walce 36-latek wspomniał, że gdyby z powodu kontuzji wypadł ktoś z dwójki – Mairis Briedis i Jai Opetaia – szykującego się do walki o mistrzostwo świata IBF (18 maja w Rijadzie), to mógłby wystąpić w roli zastępcy i po raz drugi w karierze zawalczyć o tytuł.
Cieślak wygrał łatwo
We Wrocławiu kolejne zwycięstwo odniósł mistrz Europy w limicie do 90,7 kg Michał Cieślak. Pochodzący z Radomia pięściarz marzy o trzeciej walce o mistrzostwo świata, dlatego tytuł Starego Kontynentu idzie w odstawkę. Czas ruszyć po największy skalp. Coraz głośniej mówi się o walce Polaka w eliminatorze federacji WBC. – Mogę wam zdradzić, że najprawdopodobniej nie będzie mojego kolejnego starcia o mistrzostwo Europy. Będę wakował pas – powiedział po walce Cieślak, który w sobotę łatwo sobie poradził z niepokonanym wcześniej Juanem Diazem. Wenezuelczyk nie wyszedł do czwartej rundy.