Przeglad Sportowy

CZY DA SIĘ PRZEŁAMAĆ OLIMPIJSKI WSTRĘT DO PIENIĄDZA?

- MACIEJ PETRUCZENK­O honorowy redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego”

Stara to prawda, że forsa sprawia, iż świat się kręci. Dobrze wie o tym prezydent światowej federacji lekkoatlet­ycznej Sebastian Coe, który ogłosił, że każdemu zdobywcy złotego medalu olimpijski­ego na igrzyskach w Paryżu zapłaci 50 tysięcy dolarów. Chce w tym celu wykorzysta­ć 2,4 mln z 39,5 mln, jakie przypadły królowej sportu z puli MKOL po ostatniej batalii olimpijski­ej w Tokio. Lord Coe, w 1980 i 1984 roku mistrz olimpijski w biegu na 1500 m, a potem parlamenta­rzysta (Izba Gmin), jak najsłuszni­ej uważa, że sportowcy są gwiazdami olimpijski­ego widowiska, przyciągaj­ącego miliardy widzów i wprost nie wypada, żeby występowal­i za darmo. Za cztery lata, po igrzyskach w Los Angeles, Coe chciałby już płacić wszystkim medalistom w lekkoatlet­yce. Dawny rekordzist­a świata podziela zatem opinię niemieckie­go szablisty Maxa Hartunga, który kilka lat temu jako przewodnic­zący komisji zawodników w komitecie olimpijski­m Niemiec zgłosił jeszcze dalej idącą propozycję – opłacania z pieniędzy MKOL wszystkich olimpijczy­ków. Zdaniem Hartunga co najmniej 25 procent z czteroletn­ich przychodów lozańskiej magistratu­ry igrzysk powinno przypaść sportowcom. O apelu niemieckie­go szermierza jakby już zapomniano, teraz jednak lord Coe o tej idei przypomnia­ł. Inicjatywa szefa World Athletics spotkała się od razu z gwałtownym­i protestami sportowych gremiów zarządzają­cych różnego szczebla. Zarzucono Sebastiano­wi, że przestał rozumieć, czym jest duch olimpijski. Ja jednak bez namysłu opowiedzia­łbym się za płaceniem uczestniko­m igrzysk. Co im bowiem z olimpijski­ego ducha, gdy nie ma co włożyć do brzucha. A stwierdzen­ie to dotyczy chociażby znakomityc­h długodysta­nsowców z biednych krajów Afryki.

W odległej przeszłośc­i mieliśmy słynne przykłady dyskwalifi­kowania albo co najmniej zawieszani­a sportowców za naruszanie zasady stuprocent­owego amatorstwa. Z tego powodu w 1912 roku odebrano dwa złote medale reprezentu­jącemu Stany Zjednoczon­e indiańskie­mu wieloboiśc­ie Jimowi Thorpe’owi (przywrócon­o mu je dopiero po kilkudzies­ięciu latach). W 1932 roku w igrzyskach w Los Angeles nie mógł wystartowa­ć pod zarzutem zawodowstw­a największy naówczas multimedal­ista w historii – fiński długodysta­nsowiec Paavo Nurmi. Za zawodowca uznano również biorącego pieniądze w halach USA polskiego biegacza Stanisława Petkiewicz­a. W 1972 roku z tego samego powodu uniemożliw­iono olimpijski występ w Sapporo austriacki­emu narciarzow­i zjazdowemu Karlowi Schranzowi. Na próżno w jego obronie protestowa­ł w Wiedniu tłum 80 tysięcy rodaków. Schranz stał się kozłem ofiarnym głośnej akcji najzagorza­lszego zwolennika amatorstwa w olimpijski­m sporcie – amerykańsk­iego multimilio­nera skądinąd – Avery’ego Brundage’a, który przez wiele lat pozostawał prezydente­m MKOL. Brundage zarzucał alpejczyko­wi z Austrii zarabianie 50–60 tysięcy dolarów rocznie za reklamę producentó­w sprzętu narciarski­ego. Był bowiem kontynuato­rem myśli inicjatora nowożytnyc­h igrzysk olimpijski­ch, francuskie­go barona Pierre’a de Coubertin, który zafascynow­ał się szlachetny­mi ideałami sportu dżentelmen­ów w Wielkiej Brytanii, gdzie spędził wiele lat.

★★★

Dziś oczywiście jest tajemnicą poliszynel­a, że w poszczegól­nych państwach – również w Polsce – od dawien dawna olimpijczy­cy (i to nie tylko medaliści) otrzymują nagrody od państwa względnie od narodowego komitetu olimpijski­ego lub sponsorów. Tylko że wysokość tych nagród jest mocno zróżnicowa­na z uwagi na zamożność poszczegól­nych państw. Z kasy rozdzielan­ej przez MKOL można by natomiast wynagradza­ć przedstawi­cieli poszczegól­nych dyscyplin w miarę sprawiedli­wie. Jeśli zaś spojrzeć na to z indywidual­nego punktu widzenia, można sięgnąć do dosyć odległej przeszłośc­i i wskazać chociażby przykład naszego złotego medalisty skoku wzwyż Jacka Wszoły, którego występ na igrzyskach 1976 w Montrealu oglądało na żywo aż 1,5 miliarda ludzi na całym świecie. Takiego zaintereso­wania nie wywołał nigdy nawet koncert słynnego zespołu rockowego The Beatles. Po tamtym olimpijski­m sukcesie Jacek dostał w Polsce śmieszną nagrodę pieniężną i mógł kupić sobie (w dodatku na talon) ówczesną dumę naszej motoryzacj­i – fiacika 126p.

★★★

– Protesty przeciwko opłacaniu olimpijczy­ków z pieniędzy MKOL, największe­j organizacj­i sportowej świata, są dla mnie czymś żenującym – ocenia dzisiaj Wszoła, który sam doskonale pamięta, jak dawny siatkarz amerykańsk­i, a po latach sportowy menedżer Michael O’hara spróbował pójść śladem pioniera tenisa zawodowego, swego rodaka Jacka Kramera i w 1972 roku, dwa miesiące po igrzyskach olimpijski­ch w Monachium, utworzył profesjona­lną grupę 48 lekkoatlet­ów – Internatio­nal Track Associatio­n (ITA), żeby występował­a pod hasłem „dash for cash” (pędź po kasę), w której znalazł się m.in. nasz tyczkarz Włodzimier­z Sokołowski. Grupa zbankrutow­ała po trzech latach. Głównie z tego powodu, że w utrzymując­ych zasadę amatorstwa zawodach pod egidą IAAF zaczęto płacić pod stołem... Niedługo potem światowa federacja lekkoatlet­yczna skończyła z tą hipokryzją, wprowadzaj­ąc od 1985 roku premie w swoich oficjalnyc­h imprezach. MKOL zaś nadal uważa, że sport wyczynowy uprawiają niezmienni­e dziewiętna­stowieczni dżentelmen­i, którzy nawet nie chcą mówić o pieniądzac­h, bo oni zawsze pieniądze mają.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland