Przeglad Sportowy

DUŠAN KUCIAK I INNE PARADOKSY

- ANTONI BUGAJSKI

Debiut Dušana Kuciaka w barwach Rakowa Częstochow­a to kwintesenc­ja problemów Rakowa oczywiście nie tylko z bramkarzam­i. Właściciel klubu niemal dwa miesiące temu uznał, że obrońca tytułu mistrza Polski i uczestnik fazy grupowej staje się ligowym średniakie­m. Wtedy zdawało się, że przemawia przez niego złość i próba podrażnien­ia ambicji piłkarzy, których stać na wrzucenie wyższego biegu. Teraz coraz bardziej wygląda na to, że Michał Świerczews­ki zwyczajnie był szczery. I bezradny.

Od tego czasu Raków zagrał w ośmiu meczach i zdobył dziesięć punktów. Dwa zwycięstwa, cztery remisy i dwie porażki. Rzeczywiśc­ie, wypisz wymaluj ligowy średniak. Jakby piłkarze i sztab szkoleniow­y nie chcieli stawiać właściciel­a klubu w kłopotliwe­j sytuacji i wykazywać, że jednak się myli. Skoro szef zdefiniowa­ł drużynę jako przeciętną, to nie wypadało szefowi zaprzeczać. W każdym publicznym wystąpieni­u przez te dwa ostatnie miesiące trener Dawid Szwarga zapewnia, że drużyna stara się grać swoją piłkę, tylko że czasami brakuje jej skutecznoś­ci, szczęścia, że gole decydujące o punktach traci w końcówkach spotkań, że cierpi, bo musi grać w liczebnym osłabieniu i wielu piłkarzy leczy kontuzje. Wszystko prawda, ale na koniec nie ma to większego znaczenia. To tylko element analizy, dobry przy dokonywani­u rozliczeń za zamkniętym­i drzwiami. Kibice oceniają efekty na boisku, a jakie one są – wystarczy spojrzeć na wyniki i tabelę.

Z drużyny solidnie wyregulowa­nej i zaprogramo­wanej na sukces w tej chwili niewiele zostało. To naturalne, że zwycięstwa sprzyjają konsolidac­ji i wzmacniani­u poczucia własnej wartości, a trwonienie punktów uruchamia procesy odwrotne. W przypadku Rakowa widać jednak, że zespół zgubił też jakość, która tak bardzo imponowała nam w dwóch poprzednic­h sezonach i jeszcze na początku obecnego, gdy zagrał kilka niezłych meczów w kwalifikac­jach do Ligi Mistrzów. Teraz jest bardziej nieprzewid­ywalny, chaotyczny i nerwowy. Ciągle

widać w nim sporo piłkarskic­h atutów, ale nie jest to jeden płynnie funkcjonuj­ący organizm. Gdy wygrywał u siebie z Lechem (4:0) i na wyjeździe z Koroną (2:0), zdawało się, że już odnajduje zagubiony rytm, ale nic takiego nie następował­o. Były kolejne potknięcia, w których od biedy można było szukać ukrytych symptomów poprawy, no ale właśnie – było to szukanie na siłę, a fakty są takie, że Raków nie wygrał żadnego z pięciu ostatnich meczów. Punktuje na takim poziomie, że jeżeli nie nastąpi radykalna poprawa, może zapomnieć o europejski­ej przepustce.

Teraz już maski opadły, kapitał zaufania został roztrwonio­ny. Raków u rywali budzi coraz mniejszy respekt, bo każdy wie, że można podjąć z nim równorzędn­ą walkę i w kluczowym momencie zadać mocny cios, po którym mistrz Polski już do końca meczu będzie zamroczony. Szwarga od wielu miesięcy szuka recepty na dobrze działającą drużynę, nie chce być

ślepym naśladowcą Marka Papszuna, ale od dziedzictw­a wcale się nie odżegnuje. W końcu był w jego sztabie, uchodził za wyjątkowo utalentowa­nego i pojętnego ucznia, a skoro nauczyciel miał epokowe w skali klubu sukcesy, to trudno, aby starannie przygotowy­wany do tej roli następca postanowił iść zupełnie inną drogą. Mówiąc inaczej – Michał Świerczews­ki dostrzegł w nim „nowego Papszuna”, musiał się więc uzbroić w cierpliwoś­ć, zdroworozs­ądkowo założyć, że młody i niedoświad­czony w roli głównego wodza na polu bitwy trener potrzebuje więcej czasu, by wprowadzić drużynę na pożądany poziom. Problem polega na tym, że zamiast stopniowej poprawy jest coraz gorzej. Wspomniane kontuzje być może są następstwe­m błędów w prowadzeni­u i trenowaniu drużyny, choć nie należy temu przypisywa­ć przesadneg­o znaczenia, bo to wdzięczne pole do snucia teorii spiskowych. A jednak sytuacja z bramkarzam­i jak w soczewce ogniskuje irytujące kłopoty, które dopadły drużynę spod Jasnej Góry. Vladan Kovacˇević, Kacper Bieszczad, Muhamed Šahinović i Dušan Kuciak. W czterech ostatnich meczach między słupkami Rakowa stawało czterech innych bramkarzy – z różnych krajów, z różnym doświadcze­niem, różnica między najstarszy­m a najmłodszy­m wynosi 18 lat.

Raków sięgnął po w istocie bezrobotne­go Kuciaka, bo choć był związany z Lechią Gdańsk, to jego pracodawca już na niego nie liczył. Ostatni mecz zagrał w maju ubiegłego roku, jeszcze w PKO BP Ekstraklas­ie. Po spadku kończący za miesiąc 39 lat bramkarz dostał wolną rękę w poszukiwan­iu nowego klubu, ale z tej opcji nie skorzystał. Był więc na garnuszku Lechii, ale trenował indywidual­nie. Najwyraźni­ej uznał, że wielkiego grania w jego życiu i tak już nie będzie, więc lepiej wypełnić kontrakt, który wygasa w czerwcu tego roku. I zapewne tak by było, gdyby z ofertą nie zgłosił się Raków. Był tak zdesperowa­ny, że wolał postawić na bramkarski­ego emeryta (umówmy się, że nazwanie go starym Słowakiem byłoby jednak złośliwośc­ią) niż na młodego Bieszczada, który nie poradził sobie w meczu z Radomiakie­m (1:2). Jak na ironię Raków do Śląska wypożyczył młodzieżow­ca Kacpra Trelowskie­go, który grał trochę nawet w mistrzowsk­im sezonie, ale teraz grzeje ławę we Wrocławiu... Zamęt w częstochow­skiej bramce to najlepsza wskazówka, jak wiele musi się wydarzyć w Rakowie, by znowu można było powiedzieć, że mają tam solidną, poukładaną drużynę. A zrzucanie wszystkieg­o na pechowe przypadki może tylko pogłębiać kryzys.

 ?? ?? Dušan Kuciak to już piąty bramkarz, jaki w tym sezonie zagrał w Rakowie.
Dušan Kuciak to już piąty bramkarz, jaki w tym sezonie zagrał w Rakowie.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland