ILE ŻYĆ MA RUMAK, CZYLI HORROR KLASY B
Mariuszowi Rumakowi można wiele zarzucać, ale na pewno nie to, że brakuje mu uporu. Jest tak zawzięty i przekonany o swojej trenerskiej wartości, że sam na pewno nie wywiesi białej flagi, a każde zwycięstwo – choćby niezdarnie wyszarpane – bezwarunkowo dodaje mu energii do działania.
J★★★
esteśmy już w takiej fazie ligowego sezonu, kiedy nie liczą się wielkie trenerskie strategie, obowiązkowe realizowanie na co dzień pieczołowicie opracowywanych w klubach modeli gry, przestrzeganie pisanych i niepisanych limitów młodzieżowców, Polaków oraz obcokrajowców. Teraz liczy się tylko efekt w tabeli, bo co z tego, że zespół będzie grał zgodnie z przyjętą przez zarząd i właściciela koncepcją, jeżeli z tego powodu miałby na przykład zaprzepaścić szansę na grę w kwalifikacjach do europejskich pucharów? Co prawda w powszechnym odczuciu jest to osławiony pocałunek śmierci, bo trudno w nowym sezonie pogodzić efektywny udział w rozgrywkach polskich z europejskimi, ale istnieje grupa drużyn, która nie ma prawa ulegać takiemu myśleniu. I do tej grupy należy oczywiście Lech Poznań. To Europa daje mu tlen do życia – nakręca koniunkturę, podbija transferową wartość piłkarzy, zwiększa przychody z kilku istotnych źródeł. W Lechu nikt w tej chwili nie będzie patrzył na walory estetyczne i wierność kanonicznym zasadom sportowym, bo jedynym liczącym się w tej chwili założeniem jest zajęcie miejsca dającego europejską przepustkę.
Z tego powodu trenerem Lecha wciąż pozostaje Mariusz Rumak. W dotychczasowych wiosennych meczach jego drużyna zdążyła tak rozczarowywać, że zdawało się, iż dymisja szkoleniowca jest nieuchronna, a niektórzy dziennikarze praktycznie już ją ogłaszali. Rumak jednak trwa na stanowisku niczym bohater komputerowej gry zręcznościowej obdarzony kilkoma życiami. Ciągle się liczy w walce o medalowe miejsca, więc w klubie pewnie słusznie uznali, że dokonywanie zmiany szkoleniowca w tak newralgicznym momencie może bardziej zaszkodzić niż pomóc.
R★★★
umak i jego piłkarze toczą często bezładną i niepozbawioną cech dramatycznych walkę, ale zapewne szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że jego los w pierwszej drużynie Lecha jest przesądzony. Najpóźniej po ostatniej kolejce trwającego sezonu usłyszy, że czas mu wracać do innych zajęć w Kolejorzu, a więc do stanu, w którym był jeszcze jesienią. Nie będzie to dla niego żadna