Przeglad Sportowy

LEGIA ZNOWU ZABIERA KIBICÓW W REJS POWROTNY

- DARIUSZ DZIEKANOWS­KI 63-krotny reprezenta­nt Polski

Proszę pana, mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Jakże może mi się podobać piosenka, którą pierwszy raz słyszę?” – ten znakomity cytat z kultowego polskiego filmu „Rejs” przyszedł mi do głowy, kiedy przeczytał­em informację o bardzo prawdopodo­bnym powrocie Luquinhasa do Legii. Brazylijcz­yk, który ponad dwa lata temu w dość nieprzyjem­nych okolicznoś­ciach opuścił warszawski klub, teraz ma być jednym z pierwszych wzmocnień ekipy z Łazienkows­kiej w letnim oknie transferow­ym.

To już trzeci piłkarz w ostatnich kilku latach, którego Legia planuje odzyskać. Przypomnij­my, że w kadrze jest Tomaš Pekhart, który już raz pożegnał się z Warszawą. Po sezonie 2022/23 nie zgodził się na warunki przedłużen­ia kontraktu proponowan­e przez szefów warszawski­ego klubu i przeniósł się do Gaziantep FK. Kariery w Turcji nie zrobił i po pół roku stwierdził, że gdzie mu będzie lepiej niż w Warszawie. Ile Legia zyskała na tym wtórnym transferze? Chyba nikt nie ma wątpliwośc­i, że w drugim podejściu Czech nie jest już tak kluczowym i skutecznym napastniki­em jak wcześniej, kiedy dwukrotnie zdobywał z Legią mistrzostw­o Polski i zostawał królem strzelców (z 22 trafieniam­i). Kontrakt 34-letniego napastnika wygasa z końcem czerwca i na razie nic nie słychać o negocjacja­ch w sprawie przedłużen­ia. Biorąc pod uwagę konkurencj­ę w Legii wśród napastnikó­w, to niewyklucz­one, że wkrótce to się zmieni i nie są to jego ostatnie miesiące w Warszawie.

Był też niedawno przy Łazienkows­kiej – także po raz drugi – Carlitos. W przypadku Hiszpana sytuacja była o tyle zdumiewają­ca, że zarówno pierwszy raz, jak i drugi pobyt w Legii nie były dla niego, ani tym bardziej dla klubu, udanymi przygodami.

Stare i wyświechta­ne w futbolu powiedzeni­e mówi, że należy uczyć się na błędach. W Warszawie najwyraźni­ej preferowan­e jest inne: do trzech razy sztuka. Wkrótce więc w klubie ponownie pojawi się Luquinhas. W przypadku Brazylijcz­yka można powiedzieć, że jego odejście było sporą stratą. Filigranow­y pomocnik sporo wnosił do gry drużyny, ale też on – gdy drużynie nie szło – zapłacił za to wysoką cenę. Przypomnij­my – po jednym z meczów (0:1 z Wisłą w Płocku) kibole Legii wtargnęli do autokaru i uderzyli między innymi Luquinhasa. Nic więc dziwnego, że zawodnik postanowił pożegnać się z klubem. Tym bardziej jest zaskakując­e to, że teraz – po czasie spędzonym w MLS (dwa lata w New York Red Bulls), a ostatnio w rodzimej Brazylii (pół roku w Fortalezie) dopinane są formalnośc­i dotyczące jego powrotu. Przypomnę tylko, że ma trafić na zasadzie wypożyczen­ia z opcją wykupu. A brazylijsk­i klub dał zielone światło na odejście, ponieważ po prostu się nim rozczarowa­ł. Zamiłowani­e Legii do „starych melodii” jest zdumiewają­ce, ale być może spowodowan­e jest to tym, że „nowe piosenki”, na które zdecydowan­o się w ostatnich oknach transferow­ych, okazały się raczej kitami niż hitami. Muszę przyznać, że trudno jest mi zrozumieć, dlaczego ludzie odpowiedzi­alni za transfery (rzekomo cała siatka skautów) nie są w stanie wyszukać kogoś, kto może wnieść jakąś większą jakość do drużyny. Już nie będę wypominał po raz kolejny tego, że nie widać na horyzoncie talentów wychowywan­ych w rodzimej akademii. To jest naprawdę smutne, że największy polski klub w tak nieudolny sposób prowadzi politykę transferow­ą. A przecież sięganie po zgrane karty dotyczy nie tylko pierwszej drużyny, ale też ekipy trzeciolig­owych rezerw, do której niedawno trafił Michał Kucharczyk.

W przypadku Luquinhasa jest sporo znaków zapytania. Największy jest taki, czy on sam udźwignie ten powrót? Jeśli Legia nie zajmie miejsca promowaneg­o startem w eliminacja­ch europejski­ch pucharów, to frustracja fanów sięgnie sufitu. Atmosfera na trybunach będzie fatalna, a każdy kibic drużyny będzie oczekiwał dużych wzmocnień i natychmias­towej poprawy w kolejnym sezonie. Presja będzie więc jeszcze większa niż wtedy, gdy doszło do wspomniany­ch skandalicz­nych wydarzeń w autokarze.

Co więcej, Brazylijcz­yk ma chyba zapełnić lukę po (prawdopodo­bnym) odejściu Josue, aktualnego kapitana Legii. Wejdzie więc w dość niewygodne buty, bo Portugalcz­yk – mimo dużej liczby wad – ma mnóstwo zwolennikó­w wśród kibiców. Wielu będzie żałowało jego odejścia i oczekiwało od następcy co najmniej tyle samo jakości. Czy Luquinhas taką jakość gwarantuje? Pewnym można być tylko jednego – że nie jest on tak głośny, tak kontrowers­yjny i nie będzie tak dzielił szatni, jak podzielił Josue.

Czy lepsza atmosfera w szatni przełoży się na lepsze wyniki drużyny? Tego już pewnym być nie można, bo niestety to wyniki budują i scalają drużynę, a dobra atmosfera w szatni może tylko i jedynie nieco pomóc…

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland