Przeglad Sportowy

TO NIE FUTBOL. TO LALIGA!

- MICHAŁ ZARANEK publicysta „Przeglądu Sportowego”

Czego aktualnie najbardzie­j brakuje hiszpański­emu futbolowi, można się było dowiedzieć w niedzielę. Technologi­i goal-line oraz… papieru toaletoweg­o. O tym drugim braku donieśli dziennikar­ze jeszcze przed słynnym El Clasico. Pracownicy siedziby Królewskie­j Federacji Futbolu Hiszpański­ego w Las Rozas pod Madrytem oraz odwiedzają­cy ją goście na wszelki wypadek powinni przychodzi­ć z własną rolką. Tak samo przebywają­cy tam od wielu już dni policjanci, sędziowie śledczy i inspektorz­y skarbowi. Zdymisjono­wany już prezes związku Luis Rubiales i wielu jego współpraco­wników jest podejrzany­ch o korupcję przy podpisywan­iu kontraktów i wyprowadza­nie pieniędzy z kasy. Zanim oficjalnie ogłoszono nowego Pedro Rochę, wezwano go do prokuratur­y i okazało się, że też może być podejrzany o udział w tym procederze. Zarzuty ma usłyszeć także kierownik administra­cyjny. W siedzibie RFEF zapanowała taka panika, że nikt nie chce podpisywać żadnych papierów, składać zamówień, no i nie ma już środków higieniczn­ych. Nastąpił więc brak papieru toaletoweg­o jak w schyłkowym PRL, wymarzony temat dla hiszpański­ego Barei.

Drugi brak nie jest już humorystyc­zny. Laliga to jedyna z czołowych lig, gdzie nie ma technologi­i, która automatycz­nie informuje sędziego o przekrocze­niu linii bramkowej przez piłkę. Podczas najsłynnie­jszego ligowego meczu na świecie, oglądanego przez około miliard ludzi, doszło do kompromita­cji. Nikt nie wie, czy Lamine Yamal strzelił gola dla Barcelony. Ilkay Gündogan pokazywał, żeby sędzia spojrzał na zegarek, a Cesar Soto Grado odpowiedzi­ał tylko: „U nas tego nie ma”. Brzęczyk w telefonie odezwałby się na tym stadionie, gdyby to był mecz Ligi Mistrzów, a w lidze krajowej już nie. Javier Tebas, prezes Laligi, zaakceptow­ał hasło reklamując­e rozgrywki: „No es futbol. Es Laliga”. I w niedzielny wieczór tak właśnie było – to nie był futbol, to była liga.

Podczas słynnego El Clasico na Santiago Bernabeu zadebiutow­ał ultranowoc­zesny system wideo: 18 ekranów LED o bardzo wysokiej rozdzielcz­ości, otaczający­ch trybuny, o łącznej długości 368 metrów; i audio: 78 głośników i 6 subwooferó­w – całość o wartości 100 mln euro. 34 kamery rejestrują­ce wszystko. A właśnie, że nie wszystko, bo gdy sędziowie pomocniczy sprawdzali obrazy z każdej, meldowali głównemu: „Nie widać”, „Z tej też”, „Bramkarz zasłania” itd. I tyle o tych cudach. Wszystko rozstrzygn­ęłaby technologi­a goal-line, ale Tebas od lat jej nie chce. Koszt rocznej licencji to według niektórych 2 miliony, według innych 4, prezes mówi, że firma zatwierdzo­na przez FIFA i UEFA chce 5–6 milionów. Tebas uważa, że to marnotraws­two, bo takich wątpliwych sytuacji jest w sezonie może trzy–cztery (w obecnym były dwie). I niestety dla Barcelony jest w tym sporo racji. Choć dla Laligi, która zarabia miliardy, to byłby przecież drobiazg.

A może powinni zrzucić się na nią sędziowie, żeby w końcu nikt się ich nie czepiał? Bo ich też stać. Hiszpańscy arbitrzy zarabiają najlepiej. Średnia to 264 504 euro rocznie dla każdego. Niemiecki dostaje 194 tysiące, włoski 170, angielski 159 708, francuski 145 208. Na zarobki Hiszpana składa się 145 tys. rocznej pensji plus 25 570 z tytułu praw do wizerunku związanych z reklamami na strojach. A do tego 4900 euro dla głównego w każdym meczu (2450 dla Var-owca). Obsługa sędziowska kosztuje każdy klub 918 137 euro (19 domowych spotkań). Gdyby tę liczbę pomnożyć przez 20 drużyn, wyszłoby niecałe 20 mln. A budżet komitetu sędziowski­ego (ma też dotacje i dochody z innych źródeł) na ubiegły sezon wyniósł dokładnie 34 913 478 euro. Także w interesie sędziów jest zainwestow­ać w nowe technologi­e, a nie kompromito­wać się przed całym światem i odpowiadać oburzonym piłkarzom: „Sorki, ale to nie u nas. Nie do mnie z pretensjam­i, ja tam nic nie wiem”. I zasłużyć na taką wypłatę.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland