Znów zapełnią Narodowy
Za sezon jazdy w PGE Ekstralidze żużlowcy mogą zarobić kilkakrotnie więcej niż za tytuł mistrza świata. Mimo tego cykl Grand Prix cieszy się dużym prestiżem. Jego perłą w koronie jest runda w Warszawie.
Jeśli któryś żużlowiec wygra wszystkie 11 tegorocznych rund Grand Prix, zarobi 181,5 tys. euro (ok. 780 tys. zł). Dla porównania – według medialnych doniesień Bartosz Zmarzlik za punkty zdobyte dla Motoru Lublin w ubiegłym sezonie PGE Ekstraligi otrzymał ok. 3,5 mln zł. W Polsce jest ok. 20 zawodników, których przychody ze startów w lidze przekraczają 2 mln zł. Setki tysięcy złotych premii za starty w Grand Prix na pierwszy rzut oka mogą wyglądać okazale. Lwią część nagród pochłaniają jednak koszty – wynagrodzenia dla mechaników, transport, utrzymanie sprzętu. Mimo tego nie ma żużlowca, który otwarcie twierdzi, że występy w Grand Prix są nieopłacalne. Uczestnicy cyklu zyskują okazję do ekspozycji swoich sponsorów w Polsce, Chorwacji, Niemczech, Czechach, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Danii i na Łotwie. Wypadnięcie z grona stałych uczestników cyklu może skutkować rozstaniem z głównym sponsorem. Wiedzą coś o tym Piotr Pawlicki i Jarosław Hampel, którzy po wielu latach zakończyli współpracę z Red Bullem.
„W USA nikt nie zna Hancocka”
Kiedy przed sezonem 2022 Discovery Sports Events zastąpiło brytyjską firmę BSI w roli promotora Grand Prix, w środowisku żużlowym zapanował optymizm. Pula nagród w jednym turnieju została podwyższona z 85 tys. dolarów do 125 tys. euro. Ponadto Discovery zapowiadało, że żużel zyska globalny zasięg, mówiono o turniejach w Australii i Stanach Zjednoczonych.
W ostatnich latach zmieniło się jednak niewiele. Zawodnicy nie odczuli w portfelach znacznego przypływu gotówki – trzeci sezon z rzędu stawki za sukcesy w cyklu utrzymano na tym samym poziomie. Co więcej, polskie miasta wciąż muszą płacić krocie za możliwość organizacji turniejów. Gorzów Wlkp. za roczną licencję przekazuje Discovery Sports Events 2,5 mln zł. Nie jest tajemnicą, że każde miasto negocjuje warunki kontraktu indywidualnie. Niemieckie Landshut czy duńskie Vojens płacą zdecydowanie mniej. Oczywiście wynika to z popularności dyscypliny w poszczególnych krajach. Akurat w Polsce firma Discovery może być twardsza w negocjacjach.
Trudno mówić o jakiejkolwiek ekspansji żużla, bo ostatni turniej poza Europą odbył się w 2017 roku (Melbourne). A przecież speedway może zagościć na dużych stadionach – i to nie tylko w Warszawie i Cardiff. Przykładem jest Grand Prix Niemiec 2007 rozegrane na Veltins Arenie w Gelsenkirchen. Andreas Jonsson za zwycięstwo w jubileuszowych, setnych zawodach cyklu otrzymał wtedy 100 tys. dolarów.
Jednak nie powinniśmy mierzyć innych krajów swoją miarą. W Polsce każde żużlowe miasto ma swoje gwiazdy. Kibice z Gorzowa Wlkp. i Zielonej Góry jeździli za Bartoszem Zmarzlikiem i Patrykiem Dudkiem nawet wtedy, gdy ci opuścili macierzyste kluby. Za granicą żużlowcy nie mają takiego statusu, o czym w rozmowie z „PS” wspomniał Michał Sikora, prezes Polskiego Związku Motorowego. – Zapytałem kiedyś kolegę z USA: „Dlaczego nie weźmiecie Grega Hancocka i nie zrobicie żużlowego Grand Prix w Kalifornii? Przecież jest tam tradycja, zawodnicy, jakiś stadion na pewno się znajdzie”. A on mi odpowiedział: „Słuchaj, ale tu się nie da. U nas w kraju nikt Hancocka nie zna!”. Perłą w koronie Grand Prix są zawody na PGE Narodowym. Można śmiało stwierdzić, że już po siedmiu edycjach runda w Warszawie zapracowała na status kultowej. Raz w roku do stolicy przyjeżdża ponad 50 tys. fanów speedwaya z całego świata. Na ogromnym zainteresowaniu korzystają sponsorzy. Od 2022 roku sponsorem tytularnym zawodów jest ORLEN. W gronie partnerów wydarzenia znajdują się firma bukmacherska Superbet, dystrybutor wózków widłowych Emtor oraz przedsiębiorstwa, które wspierają poszczególne kluby żużlowe i zawodników: Boll, Mercedes-benz Auto Frelik i Nice. Na portalu Kupbilet.pl można jeszcze nabyć ostatnie wejściówki. Ceny zaczynają się od 139 zł. Dla porównania – najtańsze bilety na marcowy mecz Polska – Estonia w barażach o awans na EURO kosztowały 120 zł.
To już kultowy turniej
Organizatorem Grand Prix na Narodowym jest Polski Związek Motorowy, który powiewiedział rza budowę toru firmie Speed Sport. To przedsiębiorstwo na- leżące do trzykrotnego mistrza świata na żużlu, Duńczyka Ole Olsena. – Po SGP w 2015 roku wyciągnięto wnioski, nie ma co wracać do przeszłości (zawody zostały przerwane po 12. wyścigu z powodu awarii maszyny startowej – przyp. red.). Dziś Olsen jest dobrze przygotowany, posiada zapasowe elementy: słupki maszyny startowej, elektromagnesy, pulpity sterownicze, kable do wieżyczki sędziowskiej. To wszystko jest też w rezerwie i w przypadku awarii możemy dokonać sprawnej wymiany – tłumaczy Krzysztof Gałańdziuk, wieloletni kierownik zawodów, a obecnie jeden z organizatorów Grand Prix w Warszawie. – Doszliśmy do takiej wprawy – mam na myśli team organizatora z ramienia PZM, ale też zespół Olsena z firmy Speed Sport – że budowa toru czasowego od A do Z zajmuje trzy dni – poGałańdziuk. W pierw- szym etapie geodeta wytycza li- nie krawężnika i bandy. Postawienie konstrukcji toru trwa mniej niż dzień. Chwilę później na płytę stadionu wjeżdżają wywrotki z materiałem. Najpierw układany, formowany i ubijany jest piach jako podłoże, a następnie 20–25 cm nawierzchni, po której ścigają się zawodnicy. Przed sezonem 2023 poszerzono łuki i tak samo będzie w tym roku. Wszystko po to, aby na PGE Narodowym było dobre ściganie.
Co roku kilka dni przed zawodami przeprowadzany jest test. Na torze w formie turnieju par trenują juniorzy zaplecza kadry. Dzięki temu organizatorzy mogą zobaczyć, jak sprawdza się świeżo ułożona nawierzchnia i co ewentualnie poprawić czy udoskonalić. – ORLEN FIM SGP na Narodowym to absolutnie najlepiej zorganizowane zawody żużlowe na świecie i mówię to z pełną odpowiedzialnością. A wiem, co mówię, gdyż pracowałem na prawie wszystkich stadionach w Polsce i brałem udział w ponad 140 międzynarodowych imprezach jako kierownik zawodów lub asystent – podkreśla Gałańdziuk. I dodaje: – Wojciech Stępniewski pełni funkcję szefa komitetu organizacyjnego z ramienia PZM, czyli organizatora i PGE Ekstraligi, partnera zawodów. Dowodzi zespołem kilkudziesięciu specjalistów – doświadczonej, świetnie rozumiejącej się grupy osób, które zajmują się logistyką, dystrybucją biletów, przygotowaniem programu zawodów, obsługą gości VIP, marketingiem, pijarem i wieloma innymi sprawami. W szczytowym momencie pracuje ok. 60 osób, ale tak naprawdę przygotowania do SGP w ramach PZM i PGE Ekstraligi rozpoczynają się w około 10-osobowym zespole pół roku przed turniejem – dodaje Gałańdziuk.
Małe obiekty też się sprawdzają
Inne rundy w Polsce również budują prestiż Grand Prix. Są gwarancją wypełnionych stadionów, a każda z nich ma swój specyficzny charakter. Tor w Gorzowie Wlkp. to królestwo Bartosza Zmarzlika, na kultowym Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu czuć ducha niemal stuletniej historii, a na toruńskiej Motoarenie zwykle jest najwięcej emocji, bo właśnie tutaj kończy się sezon.
W Polsce jest więcej miast mogących ugościć Grand Prix, np. Chorzów. Mamy doświadczoną firmę One Sport, dzięki której w 2018 roku żużel wrócił na Stadion Śląski (finał Speedway Euro Championship). Jednak należy podkreślić, że małe obiekty też zasługują na goszczenie mistrzostw świata. Stadiony w niemieckim Teterowie albo w chorwackim Goričan, gdzie w sobotę ruszy nowy sezon, mają swój folklorystyczny charakter.