BOLESNY PIERWSZY RAZ
Jastrzębski Węgiel o krok od zdobycia mistrzostwa Polski. W sobotę okaże się, czy finał Plusligi przerósł siatkarzy Aluronu.
Zawiercianie trzy razy pokonali w tym sezonie Jastrzębski Węgiel, a najbardziej dotkliwej porażki Pomarańczowi doznali z rąk Jurajskich Rycerzy w niedawnym finale Pucharu Polski. Kiedy jednak w środę obie drużyny zmierzyły się w pierwszym meczu o złoto Plusligi, z siatkarzy Aluronu jakby uszło powietrze. Niby walczyli, mieli nawet piłki setowe, ale przegrywali decydujące akcje, a w pierwszym secie dostali lanie do 18 i wyglądali, jakby stawka meczu trochę ich przerosła, jakby nie „dojechali” mentalnie na najważniejsze spotkania sezonu.
Zestresowani i stremowani
– Widać było, że są stremowani. Dla wielu z nich to przecież pierwszy finał mistrzostw Polski, nie wszyscy są przyzwyczajeni do walki na takim poziomie. Wygrali wprawdzie Puchar Polski, ale rywalizacja o złoto Plusligi to jednak trochę coś innego. Trzeba utrzymać nerwy na wodzy, a oni na początku psuli dużo zagrywek. Potem mecz nabrał rumieńców – analizował środkowy Jastrzębskiego Węgla Jurij Gładyr, wybrany na MVP pierwszego meczu finału. – Zawodnicy
z Zawiercia byli chyba trochę zestresowani i stremowani – dodawał Rafał Szymura, który rozegrał kapitalne spotkanie, kończąc wiele trudnych piłek. A przecież przez kilka lat był w Jastrzębiu tylko zmiennikiem. Kiedy przed obecnym sezonem z drużyny mistrzów Polski do... Zawiercia odchodził Trevor Clevenot, prezesa Jastrzębskiego Węgla Adama Gorola pytano, kogo zamierza w miejsce Francuza zakontraktować. – Stawiamy na Rafała. Czas, żeby dostał szansę – mówił szef klubu, wywołując zdziwienie, bo przecież Szymura to dobry siatkarz, ale nie gra przecież w reprezentacji Polski i dotąd zwykle był rezerwowym. Okazało się, że Gorol miał rację, bo za „Szymurką” świetny sezon, a w pierwszym meczu finału grał jak z nut, co było dla mistrzów kraju szczególnie cenne wobec nieco słabszej dyspozycji liderów Tomasza Fornala i Jeana Patry’ego. Co więcej, Szymura przyćmił Clevenota, który miał słabszy dzień i po kolejnym błędzie został zastąpiony przez Patryka Łabę.
Jastrzębie bez litości
Nie tylko Francuz grał w barwach Aluronu słabiej niż zwykle, błysku zabrakło także Karolowi Butrynowi i Bartoszowi Kwolkowi, którzy wprowadzili przecież Jurajskich Rycerzy do finału, co dla klubu z Zawiercia i tak jest już dużym sukcesem. Do tej pory Aluron miał tylko brązowy medal mistrzostw Polski wywalczony w 2022 roku i krajowy Puchar zdobyty w marcu. Wobec sukcesów Jastrzębskiego Węgla to jednak nader skromny dorobek. Dość powiedzieć, że finaliści ubiegłorocznej i tegorocznej Ligi Mistrzów o złoto Plusligi grają już po raz czwarty z rzędu, a w 2021 i 2023 roku sięgali po mistrzostwo. Doświadczenie w bojach o stawkę zdecydowanie przemawia więc na ich korzyść. I było to widać w końcówkach drugiej i trzeciej partii, które grano już na styk. W drugim secie gospodarze, wspierani jak zwykle przez wspaniałych kibiców (szkoda, że muszą gnieździć się w małej hali), mieli trzy piłki setowe, a dwie nawet w górze, ale ataków nie skończyli Miłosz Zniszczoł i Butryn. Tymczasem jastrzębianie byli bezlitośni. Dobra zagrywka Gładyra, blok Patry’ego na Kwolku oraz atomowy atak Norberta Hubera ze środka i goście objęli prowadzenie 2:0, a w trzeciej partii znowu wygrali zaciętą końcówkę. Najbardziej dobijająca była statystyka bloków wygranych przez gości aż 14:4.
– Rozegraliśmy najgorszy mecz w tym sezonie – mówił Zniszczoł. – To nie był nasz dzień, ale walka jeszcze nie jest skończona. Nie poddamy się – dodawał Mateusz Bieniek po dziwnym spotkaniu, w którym w barwach mistrzów Polski najlepiej grali obok Szymury obaj środkowi. Huber zdobył czternaście punktów, Gładyr skończył wszystkie pięć ataków i miał cztery bloki. – Zapraszam wszystkich na sobotni mecz do naszej hali. Mam nadzieję, że przypieczętujemy tytuł, a dla mnie będzie to ostatni występ w barwach Jastrzębskiego Węgla – ogłosił 39-letni środkowy na antenie Polsatu Sport. Nieoficjalnie wiadomo, że w następnym sezonie wzmocni... Aluron i będzie pracował z trenerem Michałem Winiarskim.
Winiarski jak Kowal
Dla „Winiara” tegoroczne finały też są niezwykłym wydarzeniem, bo choć jako zawodnik sześciokrotnie wystąpił w finałach Plusligi, to w roli trenera walczy o złoto po raz pierwszy. I jest to wydarzenie wręcz epokowe, bo poprzednim Polakiem, który prowadził zespół w finale Plusligi, był w sezonie 2015/16 Andrzej Kowal. Dowodzona przez niego Asseco Resovia przegrała rywalizację o mi
strzostwo Polski z ZAKS-Ą Kędzierzyn-koźle prowadzoną przez Ferdinando De Giorgiego. A o tym, że polscy szkoleniowcy są wreszcie w natarciu, najlepiej świadczy fakt, iż szansę na brąz Plusligi ma Projekt Warszawa. Zespół ze stolicy, prowadzony przez Piotra Grabana, wygrał 3:0 pierwszy mecz o trzecie miejsce z Asseco Resovią, na czele której stoi Włoch Giampaolo Medei. Rzeszowianie,
podobnie jak Aluron, też nie wykorzystali piłek setowych – trzech w pierwszej partii i jednej w drugiej, a w zaciętych końcówkach dwóch pierwszych partii asy serwisowe zagrywali zmiennicy Linus Weber (pierwszy set) i Mateusz Borkowski (druga partia). Już w piątek warszawianie mogą zakończyć rywalizację o brązowy medal i zapewnić sobie udział w Lidze Mistrzów, a jeśli
przegrają, będą mieli w odwodzie jeszcze jeden mecz na Torwarze w sobotę. W równie komfortowej sytuacji są jastrzębianie, którzy mają dwie szanse na przypieczętowanie czwartego złota w historii klubu. Pytanie, czy Jurajscy Rycerze otrząsną się z tremy i podejmą walkę na terenie wroga? Bitwę przegrali, ale siatkarska wojenka wciąż trwa. Czy skończy się już w sobotę?