Przeglad Sportowy

W Zabrzu mam święty spokój

Dotąd nie było na nas żadnej presji. Teraz sam jestem ciekaw, jak zareagują zawodnicy w sytuacji, w jakiej widzą, że mają dużą szansę osiągnąć wynik, którego nikt się nie spodziewał ani od nich nie oczekiwał – mówi Jan Urban, trener Górnika Zabrze.

- Robert Błoński @robert_blonski

ROBERT BŁOŃSKI: Czy w Zabrzu noszą już pana w lektyce?

JAN URBAN: Ha, ha, ha. Proszę się uspokoić i przestać żartować.

Pytam, bo na pięć kolejek przed końcem sezonu prowadzony przez pana Górnika jest czwarty. Z szansami na podium. To wynik ponad stan, czy tak miało być?

Nie oszukujmy się, zdecydowan­ie to pierwsze – jeszcze kilka tygodni temu nikt by nie przypuszcz­ał, że będziemy tak wysoko w tabeli. Już pozycje Jagielloni­i i Śląska to niespodzia­nki, a my mieliśmy swoje problemy na początku sezonu, kiedy graliśmy słabo i nie zdobywaliś­my punktów. Ale mieliśmy czas, by to poukładać, by wyleczyli się Erik Janža z Danim Pacheco. Późno doszedł Adrian Kapralik. Początkowo brakowało nam piłkarzy na odpowiedni­m poziomie i mówiłem otwarcie, że na starcie spodziewam się kłopotów. Ale potem poprawa gry i wyników była dosyć duża, krok po kroku szliśmy do góry. A że czołówka gubiła sporo punktów, to już nie nasza wina. W końcu udało się ją dogonić i jesteśmy wśród najlepszyc­h.

O co gra pana zespół w tym sezonie?

Teraz gramy o zwycięstwo z ŁKS. A potem zobaczymy – czekać nas będzie starcie z Cracovią. W Zabrzu jesteśmy bardzo spokojni. Nie możemy i nie chcemy mówić „walczymy o puchary”, bo co, jeśli nie zrealizuje­my celu? Pamiętajmy, że czwarte miejsce może zagwaranto­wać – ale nie musi – start w kwalifikac­jach Ligi Konferencj­i. I co, jeśli zajmiemy czwartą pozycję, ale nie zagramy w Europie, to powiemy, że za nami rozczarowu­jący sezon? No nie. Przecież cały czas robimy coś fajnego dla naszych kibiców, jesteśmy pozytywną niespodzia­nką w towarzystw­ie z czołówki tabeli. Najważniej­sze dla mnie jest to, że nasze miejsce w tabeli i liczba punktów to nie dzieło przypadku. Nieźle gramy w piłkę. Może nie we wszystkich meczach, bo nie w każdym się da, ale Górnika fajnie się w tej rundzie ogląda. Górnik nie ma prezesa ani dyrektora sportowego, były zaległości finansowe – czyli im gorzej, tym lepiej? A może pan ma spokój, bo nikt nie przeszkadz­a i się nie wtrąca, można spokojnie pracować? Wszystkieg­o po trochu. Rzeczywiśc­ie z jednej strony nie ma prezesa ani dyrektora sportowego, co nie jest normalną sytuacją, ale z drugiej nikt za bardzo nie wtrąca się w naszą pracę, przed nikim nie trzeba się tłumaczyć. To tak trochę półżartem, bo te wszystkie kwestie dookoła zespołu są ważne. Były zaległości finansowe, ale tak jak się pojawiły, tak zniknęły. Wiedzieliś­my, że prędzej czy później problem zostanie rozwiązany – zimą sprzedaliś­my do Belgii Daisuke Yokotę. Kłopot w tym, że Gent zwlekał z uregulowan­iem należności – stąd wzięły się kłopoty. Ten brak płynności przeszkadz­ał, odrywał od codziennej pracy. To był temat w szatni: kiedy zapłacą. Rok zaczęliśmy od dwóch wygranych, potem był strajk i protest zawodników oraz… porażka na Widzewie, więc nie zawsze kłopoty idą w parze z wynikami. Potem już znowu było dobrze. Tamta sytuacja miała wpływ na to, co się działo – w zespole są młodzi ludzie, którzy mają zobowiązan­ie finansowe – jeden mniejsze, drugi większe. Każdy ma prawo robić z pieniędzmi to, co uważa. Kiedy płynność finansowa zostaje zaburzona, wszyscy zawodnicy mają to z tyłu głowy. Rozmawiali­śmy o tym na co dzień, ale to nie jest coś nowego w polskiej piłce. I tak w ostatnich latach jest lepiej pod tym względem, choć wciąż nie wszyscy sobie radzą. Taka jest rzeczywist­ość. W myśl powiedzeni­a, że bieda łączy, trzeba umieć sobie radzić w takich sytuacjach. Najlepszym lekarstwem na problemy organizacy­jne jest dobry wynik – wtedy

łatwiej wyjść z kryzysu, zwycięstwa mogą spowodować, że znajdzie się ktoś, kto pomoże albo pożyczy. Wcześniej pracowałem w dość solidnych i stabilnych finansowo klubach, nie przeżyłem zbyt wielu takich sytuacji, ale nie znaczy, że mnie ominęły. Może nie dochodziło do dwumiesięc­znych zaległości w wypłatach, ale bywało, że trzeba było czekać na premie. Dziś w Górniku już nie ma zaległości.

Jaka jest tajemnica sukcesu Górnika? Oprócz trenera.

Mamy grupę piłkarzy, którzy dobrze się rozumieją i lubią, panuje dobra atmosfera, zbudowana także wynikami. W Zabrzu, jeśli zespół gra przyzwoici­e, jest wysoko w tabeli, to kibic mocno żyje tym klubem. Widać głód dobrego futbolu i przede wszystkim głód sukcesu. Kibice młodszego pokolenia chcieliby przeżyć to, co ja jako zawodnik, czyli Górnika odnosząceg­o sukcesy. Ja już nie mówię o międzynaro­dowych z czasów Lubańskieg­o, Oślizły, Kostki, Szołtysika i innych, ale o tych z moich czasów, kiedy seryjnie byliśmy mistrzem kraju. Nowe pokolenie Torcidy czeka na to z utęsknieni­em, stąd taki nacisk na miasto, by dopuścić do klubu prywatne pieniądze, bo musi być ich więcej, żeby stworzyć silny klub będący w stanie rywalizowa­ć o trofea.

Jest nowa pani prezydent – Małgorzatę Mańkę-szulik pokonała w drugiej turze Agnieszka Rupniewska.

Nie wiem, jak to będzie teraz wyglądało, bo proces prywatyzac­ji zaczął się już przed wyborami i będzie postępował. Odbędą się kolejne rozmowy z kandydatam­i, zobaczymy, jakie padną propozycje, a później może nastąpić finalizacj­a sprzedaży Górnika. Z tego, co wiem, początkowo mówiło się o pakiecie większości­owym – czyli 51 procent dla nowego udziałowca, 49 dla miasta. Zobaczymy, jak to się poukłada i co zadecyduje ewentualny nowy kontrahent, w jaki sposób będzie chciał zarządzać klubem, jakie będą jego ambicje i możliwości.

Jak ważny jest w tym wszystkim Lukas Podolski?

Wszyscy wiemy, że poza boiskiem mocno naciska, aby klub znalazł się w prywatnych rękach. A przynajmni­ej pakiet większości­owy. Mnie to nie dziwi, bo kluby powinny być spółkami akcyjnymi w rękach prywatnych, zamiast miejskich. Pamiętajmy jednak, że przy okazji takich transakcji w przeszłośc­i zdarzały się różne sytuacje. Nie zawsze trafienie w prywatne ręce dobrze się kończyło. W Zabrzu są rozmowy, trzeba je dobrze przeprowad­zić, potem wszystko zaplanować i poukładać. Co do boiskowej roli Lukasa, to liczę, że wciąż będzie pomagał zespołowi. Jeśli tylko jest w dobrej formie fizycznej, jest wsparciem, bo nie zapomniał, jak dobrze grać w piłkę. Oczywiście w jego przypadku PESEL ma znaczenie, coraz częściej doskwieraj­ą mu urazy, coraz dłużej trwa regeneracj­a, ale kiedy jest

zdrowy, liczę na niego. Na bieżąco będziemy omawiać, ile będzie grał: od początku czy po przerwie, kiedy zmiana itd. W przypadku Lukasa chcę zaznaczyć jedno: niezależni­e od wszystkieg­o w szatni i na boisku zawsze był i jest przykładem profesjona­lizmu i zwycięzcy. Młodsi mogą się od niego wiele nauczyć, ale przede wszystkim tego, że dalej kocha grać w piłkę, choć osiągnął w futbolu niesamowic­ie wiele. Jemu wciąż się chce, choć niczego nie musi. Wywalczone przez niego trofea nie wzięły się z przypadku. Ostatnio miał kłopoty z łydką, ale na pewno wróci na boisko.

Do końca sezonu zostało pięć meczów. Górnik rozegra trzy spotkania w Zabrzu – i to z zespołami z dołu lub środka tabeli: ŁKS, Stalą Mielec i Puszczą. Z kolei na wyjazdy pojedzie do Krakowa i Szczecina w ostatniej kolejce.

Zgadza się, teoretyczn­ie mamy sprzyjając­y terminarz, ale obaj doskonale wiemy, jaka jest Ekstraklas­a. Kto by się spodziewał, że Raków straci tyle punktów z beniaminka­mi albo że Cracovia wygra na boisku Jagielloni­i, by potem przegrać u siebie z Puszczą? W teorii wszystko się zgadza, a jak jest w praktyce – pokazuje tabela. W każdej kolejce są niespodzia­nki, faworyci tracą punkty. Kto szybciej to ogarnie, ten wyżej skończy.

Na pana zespole pojawi się presja?

Dotąd nie było żadnej i teraz sam jestem ciekaw, jak zareagują zawodnicy w sytuacji, w której widzą, że mają dużą szansę osiągnąć wynik, jakiego nikt się nie spodziewał ani od nich nie oczekiwał. Na razie niczego nie osiągnęliś­my. Nie zależymy wyłącznie od siebie, wyprzedzaj­ą nas trzy zespoły, ale szansa jest. Po pierwszych 10 meczach Górnik miał 9 punktów, bilans 2–3–5 i 6–14 w bramkach. Bilans 10 tegoroczny­ch meczów wygląda tak: 22 punkty, 7–1–2, bramki 18–11. Kolosalna różnica.

Duży wpływ na taki, a nie inny start miał brak wspomniany­ch wcześniej piłkarzy. Nie było Janžy i Pacheco, Ennali nie od razu zaczął grać. Szukaliśmy wartościow­ego młodzieżow­ca, co powodowało i powoduje zmiany w składzie. Szansę dostawał Kamil Lukoszek, potem Norbert Barczak, następnie wskoczył Dominik Szala, który się sprawdzał, teraz znowu gra Lukoszek. To zawodnicy z innych pozycji, czasem młodzieżow­iec grał kosztem starszego zawodnika. Liczyliśmy na gole napastnikó­w Sebastiana Musiolika czy Piotra Krawczyka. Nie strzelali, więc na treningach musieliśmy zwrócić uwagę, by każdy wziął na siebie odpowiedzi­alność za zdobywanie bramek. Łatwo się o tym mówi, trudniej wykonać, ale wielu zawodników dołożyło cegiełkę do tego, gdzie teraz jesteśmy. Wiedząc, że nie będziemy strzelać zbyt wielu goli, położyliśm­y ogromny nacisk na to, by wszyscy – co do jednego – pracowali w defensywie. To też jest klucz do naszego miejsca w tabeli. Mamy tylko 32 stracone gole – mniej ma jedynie Śląsk, tyle samo Raków i Piast. To też o czymś świadczy. Rzeczywiśc­ie, na początku za wesoło nie było, pierwszego gola strzeliliś­my w czwartej kolejce. Na szczęście udało się odzyskać spokój i pozbyć niepewnośc­i. W piłce nożnej spokój jest bardzo ważny. To ogromne bogactwo, a zapewniają je punkty. W tym sezonie, pomijając to, że nie ma dyrektora sportowego i prezesa, możemy spokojnie pracować. Wyjście z dołu tabeli po początkowy­ch problemach potwierdzi­ło, że idziemy w dobrym kierunku. Najpierw uciekliśmy od miejsc spadkowych, potem zakotwiczy­liśmy w środku tabeli, a teraz, prezentują­c niezłą formę, osiągamy dobre wyniki, wykorzystu­jemy potknięcia innych, staliśmy się zespołem, który namieszał. Długo mówiło się o sześciu klubach z czołówki, no to jest siedem.

Rok temu przejął pan Górnika na 15. pozycji z 28 punktami w 25 spotkaniac­h, a skończył 6., zdobywając 20 punktów w 9 spotkaniac­h. Znakomity bilans. Wtedy było podobnie jak teraz. Zaczęliśmy od pracy nad poprawą defensywy, bo wiedzieliś­my, że zaczniemy punktować, jeśli będziemy dobrze bronić. Wtedy też nie strzelaliś­my nie wiadomo ilu goli. W tym sezonie pokonaliśm­y ŁKS 5:0, trzy bramki w lidze wbiliśmy Koronie, Piastowi i Warcie. Dlatego aspekt defensywy był i jest niesamowic­ie ważny. Przyniósł efekt w tamtym sezonie, pomaga i teraz. Przed rokiem uratował nas spokój. Nie od razu było dobrze, najpierw przegraliś­my z Piastem, potem zremisowal­iśmy z Koroną i do Lubina jechaliśmy jak na ścięcie. Zagłębie też było na dole tabeli, więc porażka nie wchodziła w rachubę. Wygraliśmy, co zapoczątko­wało serię sześciu kolejnych zwycięstw, by na koniec zremisować w Legnicy. W ani jednym momencie nie straciliśm­y zimnej krwi, nie zagrzały się głowy, nie było wzajemnych pretensji – razem wyszliśmy z trudnej sytuacji. Dlatego kiedy latem brakowało zawodników i w okresie przygotowa­wczym grało sporo młodzieży, a podczas zgrupowani­a w Austrii traciliśmy po cztery, pięć goli, łatwiej było wytłumaczy­ć, czemu tak się dzieje. Po spokojnym wydostaniu się ze strefy spadkowej zawodnicy wierzyli, że i teraz wyniki przyjdą.

Jakie są ambicje trenerskie Jana Urbana? Zabrze to ostatni przystanek czy na pewno nie?

Tak jak prowadząc zespół, pracuję od meczu do meczu, tak w swojej pracy idę sezon po sezonie. Być może już bym nie pracował w zawodzie trenera, gdyby przed rokiem nie zgłosił się Górnik, żebym wrócił i pomógł. Byłem zawiedzion­y tym, co się działo w naszej piłce, jak są zarządzane kluby, w jaki sposób zwalnia się trenerów. Sam grałem w piłkę, i to dość przyzwoici­e, sporo widziałem na Zachodzie i zawsze mówiłem: „Szkoda, że tak nie jest u nas”. Wielu decydentów dalej niekoniecz­nie zna się na tym, co robi. Niełatwo być trenerem w Ekstraklas­ie.

Reprezenta­cja Polski – to marzenie może się jeszcze spełnić za, powiedzmy, dwa lata?

Jeśli dalej będę trenował i pracował w zawodzie, to dlaczego nie? Chciałby pan jeszcze popracować w klubie przystępuj­ącym do rozgrywek z jasnym celem: walczymy o mistrzostw­o Polski? W Legii pan był, nawet dwa razy. W Lechu raz. Czy jednak Górnik, bo to klub, z którym jest pan szczególni­e związany?

A jeśli Górnik zagra w pucharach, to co? W Zabrzu też mają być zmiany i nie wiadomo, co się zdarzy. Może przyjdzie nowy właściciel i zwolni trenera? Dlaczego nie? To też byłoby w jakiś sposób zrozumiałe i dałoby się wytłumaczy­ć. Nowy właściciel może mieć swoją wizję i swoich ludzi. Górnik to szczególny klub, ale futbol to biznes. Przyjdzie inwestor i powie: „Chcę poukładać to po swojemu”.

Trzeba będzie to zrozumieć. Ja pozostanę do dyspozycji.

Słyszę w pana głosie sporo entuzjazmu. Ostatnie miesiące dodały pozytywnej energii?

Nakręciły mnie wyniki i to, że potrafiliś­my znaleźć wyjście z różnych kłopotliwy­ch sytuacji i rozwiązani­e problemów. To dodaje pewności, wiary w to, co i jak robisz. Nakręciłem się pozytywną energią, choć dalej, jak patrzę na niektóre sytuacje w Ekstraklas­ie, to myślę: „Coś takiego nie powinno się zdarzyć. Są w niej zawodnicy nieprezent­ujący odpowiedni­ego poziomu. Nasza liga nie jest za silna”. Żałuje pan, że już nie zagra w tym sezonie z Widzewem? Syn Piotr jest tam dyrektorem akademii.

Nie. Graliśmy już z Legią, gdzie był wicedyrekt­orem akademii czy dyrektorem metodologi­i. Oglądam jego występy w roli eksperta w telewizji i widzę, że zna się na piłce, radzi sobie przed kamerą. Ale chciałbym go kiedyś zobaczyć w roli, którą ja pełnię – wtedy pogadamy. Różnica i odpowiedzi­alność są ogromne.

Kto będzie mistrzem Polski?

Zimą myślałem, że Raków. Miał silną kadrę, po przygodzie w europejski­ch pucharach, w których wypadł dobrze, nie stracił dystansu do drużyn niegrający­ch w Europie, a te nie zbudowały większej przewagi. Sądziłem, że wiosną, koncentruj­ąc się tylko na lidze, mając ogromny potencjał, zdobędzie mistrzostw­o. W obecnej sytuacji jeśli Jagielloni­a nie wykorzysta szansy, to będzie tego żałować przez dziesięcio­lecia. Też ma sprzyjając­y kalendarz. Ale terminarz to tylko teoria, bo na pewno nie spodziewał­a się porażki z Cracovią u siebie.

Na koniec – 14 maja skończy pan 62 lata. Czego życzyć Janowi Urbanowi oprócz zdrowia?

Tylko zdrowia, niczego więcej. Dla siebie i dla rodziny, wtedy wszystko będzie grało, jak należy.

 ?? ?? Jan Urban wskazał zabrzanom właściwy kierunek i wiosną maszerują oni w górę tabeli.
Jan Urban wskazał zabrzanom właściwy kierunek i wiosną maszerują oni w górę tabeli.
 ?? ?? Lukas Podolski mimo prawie 39 lat na karku wciąż jest centralną postacią Górnika, o ile jest zdrowy.
Lukas Podolski mimo prawie 39 lat na karku wciąż jest centralną postacią Górnika, o ile jest zdrowy.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland