Śląsk na pucharowym kursie
Na pięć kolejek przed końcem sezonu wrocławianie są jednym z najpoważniejszych kandydatów do czołowych lokat w lidze. Runda wiosenna w ich wykonaniu nie może napawać optymizmem, jednak sytuacja w tabeli i najbliższy terminarz już tak.
Pozycja, w jakiej na finiszu rozgrywek znajduje się Śląsk Wrocław, w żadnym stopniu nie wynika z jego ostatniej formy, tylko ze słabości jego bezpośrednich sąsiadów w tabeli. Drużyna Jacka Magiery wygrała zaledwie 2 z 10 tegorocznych meczów (oba na własnym stadionie), jednak w stosunku do tabeli z zimowej przerwy osunęła się zaledwie o jedno miejsce – z pozycji lidera na wicelidera. Mimo że ubiegłotygodniowy remis 0:0 w Warszawie z Legią oznaczał pozostanie wrocławian w roli drugiej najsłabszej drużyny PKO BP Ekstraklasy w 2024 roku, znacznie przybliżył ich do europejskich pucharów. W dwóch najbliższych kolejkach ich rywalami będą zespoły, które w praktyce są już w I lidze.
Śląsk i Ruch zawodzą
Gdyby chcieć zapowiedzieć sobotni mecz Śląska z Ruchem bez pudrowania rzeczywistości, należałoby podkreślić, że we Wrocławiu zmierzą się dwie aktualnie najsłabsze drużyny ligowej wiosny. Zespół Magiery w dziesięciu meczach po zimowej przerwie zdobył raptem dziesięć punktów, a Niebiescy o trzy mniej. Przed rozpoczęciem drugiej części sezonu w szatniach obu zespołów, mimo zupełnie odmiennej sytuacji w tabeli, cele były podobne – regularne zbieranie oczek miało być nieodzowne, by wypełnić swoje cele. Fiasko tego planu w przypadku
Ruchu oznacza już raczej nieuchronny spadek do I ligi, dla wrocławian… nie zmieniło wcale tak wiele, jak mogłoby się wydawać. Dzięki wspomnianemu remisowi w stolicy z poprzedniej kolejki Śląsk utrzymał trzypunktową przewagę nad pierwszym zespołem spoza podium, czyli Górnikiem Zabrze, a poza tym o cztery oczka wyprzedza Legię oraz Pogoń Szczecin, a już o pięć broniący tytułu Raków Częstochowa. Na tym etapie sezonu to dużo i choć wiosenna dyspozycja wrocławian zdecydowanie nie predestynuje ich do europejskiej przepustki, procentuje kapitał wypracowany w trakcie pierwszej części sezonu. Pesymiści powiedzą, że brak zwycięstwa w Warszawie przy jednoczesnej wygranej Jagiellonii w Lubinie mocno ogranicza też szanse Śląska na mistrzostwo Polski, powodzenie takiego scenariusza realnie zakładane było chyba jednak tylko w wyjątkowo szczęśliwych okolicznościach.
Domowe porażki od święta
Śląsk przystępuje do ostatniej ligowej prostej pewny siebie, bo w czterech najbliższych kolejkach trzykrotnie wystąpi przed własną publicznością. Po sobotnim meczu z Ruchem we Wrocławiu w tym sezonie zagra jeszcze z Radomiakiem i Cracovią, czyli z zespołami, które również zmagają się z dużymi problemami w dolnej połowie tabeli. Jego terminarz dopełni wyjazd na stadynie dion ŁKS, czyli drugiego obok Ruchu beniaminka, który ma już tylko matematyczne szanse na pozostanie w PKO BP Ekstraklasie. Choć statystyki wrocławian nie wskazują, że w obecnych rozgrywkach szczególnie domowe mecze są jego atutem, trudno nie zauważyć, że od startu sezonu na własnym stadionie przegrywają od święta.
Do tej pory w roli gospodarza potykali się tylko trzy razy: w lipcu z Zagłębiem (1:2), kiedy mieli niemałe kłopoty z ustabilizowaniem formy po letniej przerwie, a także w lutym z Pogonią oraz Stalą (dwukrotnie po 0:1), gdy niespodziewanie postanowili przedłużyć sobie zimowy sen. Gra we Wrocławiu w najważniejszych meczach sezonu była już atutem Śląska przed rokiem, kiedy właśnie domowe zwycięstwa z Wisłą Płock (3:1) i Miedzią Legnica (4:2) otworzyły mu drogę do niezwykle szczęśliwego utrzymania, już pod wodzą Magiery. Tej wiosny we Wrocławiu cele są zupełnie inne, nabranie podobnego rozpędu na swoim boisku w ostatnich kolejkach grania również może mieć jednak decydujące znaczenie.
Korzystne dwumecze
W ubiegły weekend Śląsk mógł stracić pozycję wicelidera na rzecz Lecha Poznań, który po wyjazdowym zwycięstwie z ŁKS (3:2) zrównał się z nim punktami. O kolejności w tabeli po rozegraniu obu spotkań z Kolejorzem decyduje jednak bilans dwumeczu, a to kolejny element, który teraz może pozytywnie nastrajać Magierę.
Dobre występy z jesieni mają dziś swoje odzwierciedlenie nie tylko w liczbie zdobytych punktów, ale również w takich sytuacjach, bo Śląsk przed 30. kolejką wyprzedza Lecha dzięki sierpniowemu zwycięstwu 3:1 (w rundzie rewanżowej przy Bułgarskiej było 0:0). Wrocławianie już teraz są również pewni lepszych bilansów dwumeczów z Pogonią (2:0 i 0:1), a także Legią (4:0 i 0:0), a pod tym względem spośród ekip czołówki ustępują jeJagiellonii Białystok (2:1 i 1:3) oraz od niedawna Górnikowi (1:1 i 0:2). Podczas gdy na ostatniej prostej ligowi potentaci będą pojedynkować się między sobą (czekają nas jeszcze mecze Jagiellonia – Pogoń czy Lech – Legia), wrocławianie będą chcieli gromadzić cenne punkty przed ostatnim takim starciem w 34. kolejce przeciwko Rakowowi w Częstochowie.
Po jesiennym remisie 1:1 z ekipą mistrza Polski przypieczętowanie awansu do europejskich pucharów przed wyjazdem na Limanowskiego będzie celem podopiecznych Magiery, a okoliczności są ku temu wyjątkowo sprzyjające. Łyżką dziegciu w beczce miodu może być jedynie podkreślenie, że w tym sezonie Śląsk zazwyczaj miewał więcej problemów w meczach z drużynami z dołu tabeli niż z rywalami w walce o najwyższe cele, a najważniejszą wątpliwością jest jego falująca forma. Skoro jednak w dziesięciu wiosennych meczach niżej niż na pozycję wicelidera nie strąciła go nawet liczba zaledwie dwóch wygranych, można zakładać, że przy ślimaczym tempie gromadzenia punktów w tabeli przez jego sąsiadów spełnienie marzeń wrocławskich kibiców jest już naprawdę blisko.