Co z tego, że wariacik?
KAŁUŻNY: To był jakiś stand-up? Brakowało, by Gual oznajmił światu, iż od trenera się dowiedział, że piłka jest okrągła i trzeba trafić nią w prostokąt. (śmiech) Zawsze podejrzliwie patrzę na wypowiedzi piłkarzy na temat trenera, z którym aktualnie pracują. Co do Guala, to jednak pechowy facet. Z walczącej o utrzymanie Jagiellonii przeniósł się do Warszawy, żeby z Legią sięgnąć po tytuł mistrza Polski. Tymczasem to Jaga jest na autostradzie do mistrzostwa, a Legia blisko totalnej wtopy, jeżeli nie załapie się do europejskich pucharów. Byłby to cios dla finansów klubu z Warszawy, z którymi i tak nie jest różowo.
DOBOSZ: W poprzednim tygodniu pogadaliśmy o Bayerze Leverkusen, który w imponujący sposób sięgnął po tytuł mistrza Niemiec.
KAŁUŻNY: No i poszedł za ciosem, bo w Lidze Europy wyrzucił West Ham, zaś w Bundeslidze – nawet w dziesiątkę, w ostatnich sekundach – uratował remis na boisku Borussii Dortmund. Przyjemnie się spogląda na mój były klub.
DOBOSZ: Jego największy rywal – Bayern Monachium poszukuje trenera.
KAŁUŻNY: I słusznie. Nigdy nie byłem fanem Thomasa Tuchela. Być może się mylę, lecz wygląda mi na przemądrzałego, aroganckiego typa. Świadczyły o tym niektóre z jego wypowiedzi. Kiedy Bayern zwyciężał, podkreślał swoją rolę, kiedy zaś drużyna brała w tyłek, wtedy krytykował swoich piłkarzy. No atmosfery raczej tam nie było. Ale chciałem dodać co innego. Bayer wybrał mnie, sprowadził do siebie i z tego powodu byłem dumny. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że klub takiej klasy zechce sprowadzić jakiegoś Kałużnego. Od moich czasów nic się nie zmieniło. To bogaty, stabilny klub. Nic dziwnego, że trener Xabi Alonso nie szuka miodu gdzie indziej. A ja, będąc tam, naprawdę starałem się, by jak najdłużej pozostać, bym nie miał do siebie pretensji, że coś zawaliłem. I raczej mi się to udało, bo sam Klaus Augenthaler podkreślał, że świetnie się ze mną pracowało.
DOBOSZ: No nic dziwnego, skoro bywało, że ćmikał pan z nim papieroska.
KAŁUŻNY: Ale to w żaden sposób nie załatwiało sprawy. To był świetny trener, chociaż na początku zaskoczył mnie. Z defensywnego pomocnika przesunął mnie na środek obrony. I muszę przyznać, że miał nosa, bo w nowym miejscu czułem się całkiem pewnie.
DOBOSZ: A wady Augenthalera?
KAŁUŻNY: Jak powiedziałem – świetny, jeżeli chodzi o kwestie czysto piłkarskie, szkoleniowe, ale jego wadą był kiepski kontakt z piłkarzami. To znaczy nie za bardzo potrafił z nami rozmawiać. Być może się wstydził. Był skrytym facetem, jednak i tak go szanowaliśmy, słuchaliśmy. Imponował nam umiejętnościami, których oczywiście nie zapomniał. Technik pierwsza klasa. W trakcie treningów podchodził do rzutów wolnych i ładował piłkę w miejsce, które zapowiedział. Choć Augenthaler nie był ani trochę przebojowym człowiekiem, potrafił stworzyć w Bayerze fajną atmosferę. Ale raz miałem z nim spięcie. W jakiejś polskiej gazecie przytoczyli jego słowa. Skrytykował mnie, skomentował wysokość moich zarobków. Miałem do niego pretensje, ale kategorycznie wyjaśnił, że niczego takie nie powiedział. Zapytał nawet, czy chcę, by klub podał tego pismaka do sądu. Machnąłem ręką. Dla mnie najistotniejsze było, że trener, którego lubiłem i szanowałem, nie wypowiedział słów, które mnie wnerwiły i krzywdziły.