Jestem tu szczęśliwy
„Kacper Urbański to wyjątkowy talent. Trudno znaleźć chłopaka, który byłby tak zdyscyplinowany. Przy odrobinie szczęścia ma wszystko, żeby występować w Serie A długo i na bardzo wysokim poziomie”. W rozmowie z „PS” tak określił pana były dyrektor sportowy Bolognii Walter Sabatini.
Cieszą mnie te słowa. Pan dyrektor odegrał kluczową rolę w sprowadzeniu mnie do Bolonii. Przyczynił się do mojego rozwoju sportowego i jestem mu za to wdzięczny. Szanuje go i sportowo, i życiowo. Jestem z nim w kontakcie, muszę zadzwonić do niego i zapytać, jak się czuje. Mam nadzieję, że wszystko u niego w porządku ze zdrowiem, bo to najważniejsze.
Sabatini na pewno jest dumny z tego, że piłkarz, którego pozyskał z Lechii Gdańsk w 2021 roku jako 16-latka, zaliczył w tym sezonie już 19 występów w Serie A.
Na początku rozgrywek, szczerze mówiąc, nie sądziłem, że będę dostawał tyle minut, dlatego cieszy mnie, że trener Thiago Motta mi zaufał. Z uwzględnieniem trzech meczów Pucharu Włoch zagrałem 22 spotkania – to bardzo dużo minut spędzonych na boisku. Jestem szczęśliwy z tego sezonu, jako drużyna walczymy o miejsce w Lidze Mistrzów i miejmy nadzieję, że dalej będzie tak szło.
W niedzielę Bologna podejmuje Udinese, drużynę, przeciwko której 30 grudnia zeszłego roku pierwszy raz zagrał pan od pierwszej minuty w Serie A. Co pamięta pan z tego dnia?
Wiadomo, poziom włoskiej elity jest wyższy, ale już w wieku 15 lat rozgrywałem w Polsce mecze od początku. Dlatego nie było żadnej tremy, kiedy zaczynałem spotkanie z Udinese w podstawowym składzie. Z tego dnia mam fajne wspomnienia, chociaż wynik był dla nas niekorzystny (0:3). Trener Motta mówił mi na treningach, jak mam zachowywać się pod względem taktycznym. Przed meczem tylko zbił ze mną piątkę i się uśmiechnął. Skoro zaufał mi od pierwszej minuty, myślę, że nie musiał mnie dodatkowo mobilizować.
Mówił pan kiedyś, że w przeszłości w Italii brakowało panu zaufania trenerów. Thiago Motta jest pierwszym szkoleniowcem, który panu ufa?
Można powiedzieć, że ufa mi całkowicie. Pod jego skrzydłami rozgrywam bardzo ważne mecze i to mój pierwszy sezon w seniorskiej piłce, podczas którego występuję regularnie. U trenera najbardziej doceniam szczerość, bo wiem, że gdyby coś szło niedobrze, powiedziałby mi o tym i wiedziałbym, co muszę poprawić. Jego treningi charakteryzują się grą z piłką, intensywnością i agresywnością w odbiorze. Widać, że świetnie potrafi odczytać różne boiskowe sytuacje, i czuję, że z nim się rozwijam.
Co ten sezon zmienił w pana umiejętnościach? Patrząc na to, jak go zacząłem, uważam, że rozwinąłem się mentalnie, fizycznie, taktycznie i technicznie. Jestem młodym zawodnikiem, chcę się poprawiać, dlatego zawsze dopytuję kolegów i trenera o różne rzeczy.
Z jednej strony debata dotycząca fizyczności jest zawsze aktualna w przypadku piłkarzy ze skromnymi warunkami, jakimi pan dysponuje. Z drugiej – wielu ludzi uważa, że w piłce najważniejsza cecha to inteligencja. Jaka jest pana opinia na ten temat?
Kiedy przyjechałem do Włoch, wiele osób mówiło mi, że muszę się wzmocnić. Zawsze są dyskusje na ten temat, ale gdyby piłka nożna była grą fizyczną, to myślę, że 70 procent zawodników nie mogłoby uprawiać tego sportu. Ja uważam, że najważniejsza jest inteligencja boiskowa, piłka przy nodze i zabawa nią. To staram się robić w każdym meczu i na każdym treningu.
Skupiamy się na Bolognii, która jest blisko kwalifikacji do kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Drużyna gra z uśmiechem na twarzy. Czy według pana w tym tkwi tajemnica zespołu?
Kluczowe znaczenie ma praca wykonywana przez sztab szkoleniowy, ale tak, to prawda, że świetnie się dogadujemy jako drużyna i to ma wpływ na nasz sezon. Brak grupek, wszyscy są razem, nie ma osób, które nie rozmawiają w szatni. Stanowimy jedną grupę, która chce osiągnąć coś wielkiego i zapisać się w historii tego klubu. Zostało pięć meczów, dochodzi presja wyniku, ale będziemy chcieli wszystkie te spotkania wygrać, chociaż wiemy, że to niełatwe.
Niech pan zaprowadzi nas do szatni Bolognii. Jakim piłkarzem jest Joshua Zirkzee?
Świetnym. W tym sezonie bardzo dobrze się czuje i wykorzystuje swoje umiejętności. Pokazuje to na treningach i w meczach. To przyjemność trenować z nim.
Lorenzo De Silvestri wydaje się drugoplanowym zawodnikiem Rossoblu, ale wszyscy uważają, że to jeden z liderów zespołu. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
Jak najbardziej. Można powiedzieć, że Lollo jest naszym tatą w szatni. Zawsze puszcza muzykę, stara się, żeby atmosfera w drużynie była jak najlepsza. W każdej ekipie powinna być osoba, która trzyma szatnię jak on. Poza tym widać, że ma ogromne doświadczenie. Jest inteligentny, wykształcony – cieszę się, że spotkałem go na mojej drodze.
„Orsonaldo” to przydomek Riccardo Orsoliniego. Pasuje do niego?
On ma niesamowitą lewą nogę. Jeśli schodzi do środka boiska, to można powiedzieć, że już padło 70 procent bramki.
Można powiedzieć też, że z Łukaszem Skorupskim jesteście braćmi w szatni?
Tak. Kiedy przyjechałem do Włoch, pomógł i mi, i mojej rodzinie, z którą wciąż mieszkam i z którą bardzo chętnie spędzam czas. Za to, co dla nas zrobił, jestem Łukaszowi wdzięczny. Co do przyszłości – przedłużył pan kontrakt z Rossoblu do 2025 roku z opcją na kolejny sezon. Czy chciałby pan zostać w Bolonii i, kto wie, zadebiutować w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów? Skupiam się na razie na najbliższych meczach, ale na pewno świetnie się tu czuję i gdyby była taka możliwość, że Bologna występuje w LM, to zagranie w tak ważnych rozgrywkach byłoby spełnieniem marzeń. Do nich zalicza się też wyjazd na EURO z reprezentacją. Jestem głodny gry, więc znaleźć się w kadrze na mistrzostwa Europy byłoby super. Po to się gra w klubie, żeby móc reprezentować swój kraj. Jest pan dziesiątką, która może grać jako ósemka. Czy Piotr Zieliński stanowi dla pana wzór do naśladowania, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że on również przyjechał do Włoch jako nastolatek?
Tak. Wręcz uwielbiam jego grę, pierwszy kontakt z piłką, balans ciałem. Chciałbym coś od niego wziąć, wprowadzić do mojego stylu gry. Czy widzę się w Italii na długo, jak w jego przypadku? Serie A to jedna z najsilniejszych lig na świecie, a ponadto czuję się tu dobrze, moja rodzina również.
Lubi pan mieszkać w Bolonii i odczuwa, że w mieście panuje świetna atmosfera?
Tak, zdecydowanie. Co do miasta Bolonia jest podobna do Gdańska, jeśli chodzi o centrum. Tu też mamy Neptuna! Chętnie spaceruję po starym mieście. Czasami kibice mnie rozpoznają i lubię ten kontakt z ludźmi. Po to gra się w piłkę.