To wszystko mocno nami SZARPNĘŁO
Polskie siatkarki przygotowują się w Spale do kwalifikacji olimpijskich w Apeldoornle (7–12 stycznia). Niespełna dwa miesiące temu na jaw wyszedł głęboki konflikt między zawodniczkami a trenerem Jackiem Nawrockim.
Kilkanaście reprezentantek wyraziło wotum nieufności wobec szkoleniowca. Ten próbował gasić pożar, odbywając serię spotkań z podopiecznymi i większość z nich powołał do szerokiego składu na styczniowe zawody. – Nieporozumienia na pewno nie zniknęły – przyznaje jednak w rozmowie z „Super Expressem” Malwina Smarzek-godek (23 l.), liderka kadry.
„Super Express”: – Czy po ujawnieniu konfliktu w kadrze jest szansa, by w ekipie panowała właściwa atmosfera przed walką o olimpijski awans? Malwina Smarzek-godek: – Mamy dobrą atmosferę między dziewczynami. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i wyrażamy gotowość, by pracować z trenerem. My szanujemy jego, on szanuje nas, nie ma co się w to zagłębiać. Mamy wspólny cel i do niego dążymy.
– Nieporozumienia zostały na chwilę wygaszone czy zniknęły?
– Na pewno nie zniknęły, skoro to wyszło na światło dzienne w tak niefajny sposób i nami mocno szarpnęło jako zespołem. To ciężkie dla jednej i dla drugiej strony. Każdy był mocno zdenerwowany, trudno wyjaśnić sobie wszystko na jednym dwugodzinnym spotkaniu z trenerem. Mimo wszystko uważam, że jesteśmy na tyle dojrzałe, że potrafimy grać tak jak dotychczas, a nawet lepiej.
– Czyli podchodzicie do zadania profesjonalnie, jak do sportowego wyzwania, a odkładacie na bok inne problemy?
– Właśnie to chciałam powiedzieć. Jesteśmy na zgrupowaniu, żeby grać, walczyć i zakwalifikować się do Tokio. Nie będziemy rozdrapywać ran.
– To, co się wydarzyło, może was bardziej scalić jako zespół?
– Nie wiem, czy nam to w jakiś sposób pomoże, ale na pewno nie przeszkodzi. Mogę zapewnić, że nie ma się o co martwić.
– Granie tak ważnych zawodów w połowie sezonu to duża komplikacja?
– Turniej w środku rozgrywek ligowych komplikuje nam życie tak samo jak Holenderkom, Turczynkom czy Bułgarkom. Niektórzy mogą mieć problemy zdrowotne, my na szczęście nie mamy ich dużo, praktycznie w ogóle. Grania będzie trochę, może nie bardzo dużo, ale swoje trzeba rozegrać, żeby wygrać bilet do Tokio. Każde spotkanie to musi być walka, gra na sto procent.
– Będziecie miały czas, by przywitać uroczyście 2020 rok?
– W sylwestra i Nowy Rok nie trenujemy, to znakomicie dla mnie, bo będę miała okazję trochę odpocząć. 26 grudnia grałam jeszcze mecz we Włoszech, dzień później jechałam już do Polski, wolnego nie było. Przyda się, przede wszystkim głowie.