Bankructwo pewnej ideologii
GGdy kilka lat temu Władimir Putin zaanektował Krym, doszło do wojny na Ukrainie, na polskiej prawicy zrodził się spór. Jedni oburzali się na politykę Kremla. Byli też tacy, którzy jej bronili. Pojawili się nawet publicyści utrzymujący, że oto Władimir Putin jest Katechonem – czyli obrońcą świata przed Antychrystem. Mniej uduchowieni nie dopatrywali się może w prezydencie Rosji namiestnika Najwyższego, ale obrońcy cywilizacji już tak. Ci, którzy po prawej stronie podejmowali dyskusję, przekonując, że z Putina nie jest żaden prawicowiec czy lewicowiec, ale po prostu przywódca mafijnego państwa, o dyktatorskich zapędach, człowiek dla własnych celów nie cofający się przed niczym, byli wyśmiewani. Nawiasem mówiąc, fascynacja Putinem nie była cechą wyłącznie części prawicy – ulegli jej niektórzy lewicowcy czy liberałowie (pamiętamy wiodące media, które zachwycały się Putinem jako „naszym człowiekiem w Moskwie”). W marzeniach tych (czy to z lewa, czy z prawa, czy centrum) nie było żadnej racjonalności. Raczej marzenia. Prawicowcy, oburzeni polityczną poprawnością ze strony partii chadeckich i konserwatywnych, zerkali na Putina z nadzieją jako na tego, który będzie cywilizacji chrześcijańskiej bronił. Że nie było ku temu żadnych podstaw – nie miało dla nich znaczenia. Dziś, gdy Władimir Putin oskarżył Polskę o planowanie Holokaustu, kolaborację z Hitlerem, wywołanie II wojny światowej, złudzenia prysły. Na profilach społecznościowych tych „prawicowców”, którzy jeszcze wczoraj wierzyli w Putina, widać dziś niedowierzanie i smutek. Tym większy, że Putin ma swoje słowa wygłaszać w Izraelu. A przecież to przed „żydowskimi kłamstwami na temat Polski” „katechon” Putin miał nas bronić… W przypadku środowisk prorosyjskich w Polsce ciężko nawet im współczuć. Należało racjonalnie patrzeć na politykę wcześniej. Bankructwo pewnego nurtu w polskiej przestrzeni publicznej stało się faktem. Zastanawia jedno. Czemu prezydent Rosji akurat teraz zdecydował się ukatrupić prorosyjskie środowiska w Polsce. Bo przecież twierdzenie, że nasz kraj nigdy się dla niego nie liczył, nie może być prawdziwe.