Z poparciem kandydata poczekam na pełną listę
„Super Express”: – Wraz z kilkoma politykami opozycji z Gdańska protestuje pani przeciwko fuzji czy też kupnu firmy Energa przez Orlen. Dlaczego? Jest pani przeciwko tworzeniu tych „narodowych czempionów”? Aleksandra Dulkiewicz: – Jestem jak najbardziej za tym, co podkreślałam podczas mojej czerwcowej wizyty u premiera Morawieckiego. Ekonomicznie silne przedsiębiorstwa mają uzasadnienie. Całym sercem wspieram budowę Centralnego Portu Morskiego w Gdańsku. To wielki zysk dla państwa i regionu. Nie mam problemu z budowaniem dóbr narodowych.
– Orlen ekonomicznie słaby nie jest. Z Energą będzie jeszcze silniejszy. Eksperci to potwierdzają, uznają za dobry krok. Zatem o co chodzi?
– Mój sprzeciw wynika z tego, że trudno mi się dopatrzyć w tej propozycji sensu ekonomicznego. Poza tym sensem trzeba też powiedzieć, że Energa jest firmą dość nowoczesną, szukającą zielonych źródeł pozyskiwania energii. Kłóci mi się to też z mówieniem przez rząd o zrównoważonym rozwoju.
– Prezes Orlenu Daniel Obajtek podkreśla, że mówienie „Energa zniknie z Gdańska” to nieprawda i że to są histeryczne reakcje. Podawał przykład prezydenta Włocławka, też z opozycji, który cieszy się, że Orlen u niego inwestuje.
– OK, kiedy zobaczę pakiet inwestycji, to wtedy będę się cieszyła. Na razie wygląda to jednak, przepraszam za mocne słowa, na zagrabienie majątku firmy poniżej jej wartości. Z informacji, które krążą po mieście, raczej wynika, że niezależnie od uzasadnień przejęcie Energi ma być wynikiem walki kilku frakcji w PIS.
– Przy tej okazji wytknięto, że połączenie dwóch polskich spółek w jedną silniejszą pani przeszkadza, ale kiedy Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej kupiła firma z Niemiec, to nie protestowaliście.
– Po tej prywatyzacji GPEC jest świetnie prosperującą firmą, która unowocześniła miejską sieć. Daje ciepło ekologiczne. Dzięki temu nie mamy niczego opalanego węglem. Gdyby pozostawało w naszych rękach, nie byłoby nas stać na aż takie inwestycje. Dywidenda spływająca do budżetu Gdańska jest dobrze wykorzystywana na potrzeby mieszkańców. O tym się nie mówi, a mówi się o tym, że pojawia się tu flaga niemiecka i wiadomo, jak to jest przez obecne władze odbierane.
– OK, zostawmy Niemców. Pojawił się też zarzut, że nie przeszkadza wam wspieranie rosyjskiego Jukosu. Samorządowcy z Gdańska, w tym pani, podpisali umowę na zniżki dla mieszkańców tankujących na stacjach rosyjskiego koncernu. Dlaczego nie polskiego?
– Mogę tylko ciężko odetchnąć. Gdańska Organizacja Turystyczna, która jest operatorem świetnie prosperującej Karty Mieszkańca, podpisała wiele umów. Jest tam kilkadziesiąt przedsiębiorstw…
– W tym to bliskie władzom Kremla. A mogło go nie być.
– Organizacja wysyłała zaproszenie różnym firmom. O różnym kapitale, francuskim, polskim itd. W tym także do firmy Lotos, ale stamtąd nikt nie odpowiedział. Wręczyliśmy jednak ofertę prezesowi tej firmy osobiście, drugi raz. Chodziło o interes mieszkańców Gdańska, a nie o pochodzenie kapitału.
– Prezes Orlenu napisał do pani list, w którym miał odpowiedzieć na pani wątpliwości. Czytała go pani?
– Tak, dotarł już do mnie i odpowiem na list prezesowi Obajtkowi. To ważna sprawa dla Gdańska.
– Zaprosił też panią na spotkanie. Spotka się z nim pani?
– Wspólnie z marszałkiem województwa zaprosimy prezesa Obajtka do Gdańska, bo o sprawach Pomorza trzeba rozmawiać na Pomorzu. – Wracając do polityki… Przez długi czas wskazywano panią jako kandydata na prezydenta ze strony Platformy. Dlaczego do tego nie doszło? Była pani rozczarowaniem? To pani się rozczarowała?
– Za każdym razem odpowiadałam, że jestem prezydentem Gdańska. Minęło niespełna 10 miesięcy od zaprzysiężenia, a umawiałam się z gdańszczanami na co najmniej jedną kadencję. I chciałabym pozostać prezydentem dłużej. Jestem zbudowana zespołem w urzędzie i mieszkańcami Gdańska. Poziom życzliwości i współpracy daje dużą radość, choć to duże zobowiązanie. – Wielu gdańszczan, nawet niekoniecznie sympatyzujących z PIS, mówiło mi o czymś, co nazywane jest układem gdańskim. To dla pani problem? Czy to coś wydumanego, co nie istnieje?
– Mówiliśmy o tym jeszcze w czasie kampanii prezydenta Adamowicza. Mówiąc o „układzie gdańskim”, możemy mówić o układzie drogowym i niczym więcej. Przedmiotem mojej troski jest raczej to, że samorząd jest przez rząd coraz bardziej obciążany różnymi obowiązkami, a jednocześnie obcina się pieniądze, które na te cele powinny być przeznaczone.
– Czyli na dłuższy czas odcina się pani od przejścia do polityki ogólnopolskiej? – To, że moje nazwisko gdzieś się pojawiało, było poza moim wpływem. Będę jednak zabierała głos w sprawach publicznych jako prezydent. Choćby broniąc sądownictwa przed destrukcją ze strony PIS. – W takim razie poprze pani w wyborach wiadomą kandydatkę...
– Pan ma już przemyślenia, kogo poprę?
– W związku z wieloletnimi związkami z Platformą Obywatelską spodziewałem się, że poprze pani Małgorzatę Kidawę-błońską.
– Czekam, aż wyklaruje się lista kandydatów na prezydenta.
– I tu się robi tabloidowo! Mogę napisać: „prezydent Dulkiewicz nie jest przekonana do kandydatki PO na prezydenta”? – Poczekajmy. Będę szukała takiej osoby, której wartości są mi bliskie. I nie pozostanę w tej kampanii bierna.