Konflikt? Mamy WAŻNIEJSZE rzeczy na głowie
Potężnie bijąca Magdalena Stysiak (19 l.) ma być jedną z głównych broni polskich siatkarek, które już 7 stycznia rozpoczną walkę w turnieju kwalifikacji do igrzysk. Już jutro Biało-czerwone ruszają do holenderskiego Apeldoornu, by walczyć o przepustkę do Tokio. Stysiak zapewnia, że zrobiła wszystko, by jak najlepiej przygotować się do imprezy.
W lidze włoskiej, w której robi błyskawiczną karierę, jest atakującą, ale w drużynie narodowej musi ustąpić miejsca na tej pozycji Malwinie Smarzek. By móc korzystać z obu armat, trener Jacek Nawrocki przesunął Stysiak na przyjęcie.
– Sezon we Włoszech mam bardziej udany, niż się spodziewałam, bo gram dużo, ale w reprezentacji wracam na pozycję przyjmującej – komentuje Stysiak w rozmowie z „Super Expressem”. Wiedząc, że będzie potrzebna w innym miejscu na parkiecie, zdążyła się do tego przygotować.
– Szlifuję nową rolę cały czas, chociaż nie mamy go dużo przed kwalifikacjami. W lidze włoskiej nie grałam na przyjęciu, ale zostawałam po treningach i prosiłam trenera, by na mnie zagrywał – zdradza.
Turniej w Apeldoornie to małe mistrzostwa Europy. W tych prawdziwych Polki były czwarte. – Jest to nie do pomyślenia, że z grupy zespołów takich jak Turcja, Holandia, Polska czy Niemcy tylko jeden uzyska kwalifikację. W końcu Europa jest najmocniejsza w siatkówce – zauważa Stysiak. – Trudno, takie jest życie, z kwalifikacji wychodzi jedna drużyna, co oznacza, że nie będzie tam nieważnych meczów. Trzeba wyjść i zagrać na 200 procent w każdym spotkaniu.
W ostatnim czasie o reprezentacji siatkarek mówiło się głównie w kontekście konfliktu na linii zawodniczki – selekcjoner. Stysiak nie było wśród „buntowniczek”, bo uznała, że za krótko jest w zespole, by zabierać głos. Dzisiaj też woli się skupić na sporcie.
– Było, minęło, to temat zamknięty, najlepiej do niego nie wracać i nie ma co go roztrząsać. Mamy teraz ważniejsze rzeczy na głowie – zapewnia.