Opozycja totalna, kiedy totalna jest władza
Donald Tusk sam przeciął pępowinę łączącą go z Platformą – twierdzi Tomasz Siemoniak, kandydat na przewodniczącego PO
„Super Express”: – Chce pan być liderem opozycji, a zatem kiedyś i premierem rządu. Tymczasem jest pan niepoprawnym optymistą. Właśnie zerwaną umowę USA z Iranem dotyczącą programu jądrowego uznawał pan za jedną z najważniejszych w tej dekadzie...
Tomasz Siemoniak: – Donald Trump od początku mocno kwestionował osiągnięcie prezydenta Obamy. Siła obietnic wyborczych prezydenta USA była, jak widać, wyższa. Byłem optymistą, bo zawsze uważałem, że próba porozumienia jest lepsza od konfliktu. Co w zamian? Jeżeli nie będzie porozumienia, Iran będzie doskonalił program jądrowy. I pytanie, dlaczego, skoro sam prezydent Trump chce zawrzeć porozumienie z dyktatorem Korei Północnej, to jednocześnie podważa jego sens z Iranem?
– Konflikt USA z Iranem, ale z miejsca użyto go jako młotka w politycznej wojence w Polsce. Radek Sikorski i Bartłomiej Sienkiewicz zapowiedzieli, że rząd będzie chciał zaangażować w wojnę polskich żołnierzy. W jaką wojnę?!
– Ja nie mówię o tym, że Polska może być albo nie być wciągnięta. Uważam, że powinniśmy dbać o dyskusję wewnętrzną w NATO, by nie doszło w nim do podziałów, jakie miały miejsce przy okazji wojny w Iraku. Nie sądzę, by polscy żołnierze wzięli udział w jakiejkolwiek hipotetycznej wojnie w Iranie. Nie będzie na to przyzwolenia ze strony społeczeństwa. Nikt z rządu premiera Morawieckiego też tego nie sugerował.
– To dlaczego sugerowali to pańscy koledzy z Platformy?
– Chyba dlatego, że politycy PIS prowadzą w tej sprawie taką strusią politykę. Prezydent Duda pojawił się pierwszy raz po dłuższym czasie, uspokajając. Minister spraw zagranicznych od 23 grudnia zniknął…
– Pan mówi „strusia polityka”, a może to sygnał, że to nie nasz interes?
– To niech to otwarcie powiedzą! Bez takiego komunikatu obawy obywateli będą rosły. Mamy doświadczenie sytuacji aneksji Krymu przez Rosję. Wtedy było widać, jak ważne są takie komunikaty rządu, jak ważne jest przekazywanie na bieżąco naszych rozmów z NATO, Amerykanami.
– Skoro wspomnieliśmy Rosję, to czytał pan zapewne stanowisko premiera Morawieckiego w spawie kłamstw Putina?
– Tak, przyjąłem je pozytywnie.
– Platforma zareagowała niejednoznacznie. Donald Tusk i Tomasz Grodzki wezwali do jedności, że nie jest to temat do sporów między Polakami. Małgorzata Kidawa-błońska i Grzegorz Schetyna uznali, że warto przy tym w rząd jednak uderzyć... – To nie są różne stanowiska.
– Jak to?
– Oni po prostu zwrócili uwagę na różne rzeczy. Już po oświadczeniu premiera Morawieckiego nie było krytyki jego stanowiska. Chodziło raczej o to, że oświadczenie wydano po tygodniu od pierwszej wypowiedzi prezydenta Putina. Chodziło o dotychczasowy dorobek w polityce historycznej. O niesławną nowelizację ustawy o IPN. O dziwną działalność Polskiej Fundacji Narodowej. Jedno dobre oświadczenie premiera nie zmienia ogólnego obrazu.
– Czyli nie będzie jednego stanowiska w sprawie Rosji?
– Gdyby rządzący chcieli dialogu z opozycją, to musieliby wykonać jakieś elementarne gesty o tym świadczące.
– Gesty takie jak?
– Choćby zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
– Odnoszę wrażenie, że na wiele spotkań i tak nie chcecie przychodzić. PIS albo prezydent Duda was zaproszą? To demonstracyjnie nie przyjdziecie. Nie zaprosi? To narzekacie, że nie zaprasza. W takim razie po co w ogóle?
– Prezydent Duda zwołał do tej pory jedną Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Grzegorz Schetyna na niej był. – Na radzie tak. Pamięta pan jednak spotkania, na które zapraszał, choćby po śmierci prezydenta Adamowicza? Grzegorz Schetyna strzelał focha i oznajmiał, dlaczego nie przyjdzie. Może to była jeszcze faza opozycji totalnej, ale jednak…
– W sprawach bezpieczeństwa państwa zawsze byliśmy gotowi do dialogu. Tymczasem prezydent Duda pytany o to, kłamliwie atakuje marszałka Senatu Grodzkiego, oskarżając go o spotkanie z ambasadorem Rosji już po słowach Putina. Spotkanie było przed słowami i marszałek prezentował na nim stanowisko MSZ. Nie wiem, po co rządzący robią takie rzeczy.
– Pan, jak już zostanie szefem Platformy, focha nie strzeli?
– Nie przewiduję takiej zasady, że nie będę uczestniczył w rozmowach. Tym bardziej w sprawach fundamentalnych dla Polski. Ja często udowadniałem, że jestem gotów do dialogu. Będąc ministrem, pojawiałem się na sejmowej komisji. Minister Błaszczak nie pojawił się ani razu. Prezydent Duda też zaniechał dialogu z opozycją.
– Czyli PO pod wodzą Tomasza Siemoniaka to koniec opozycji totalnej?
– Opozycja jest totalna, kiedy władza jest totalna…
– A już pan narobił nadziei…
– A jak można być otwartym na ustawę kagańcową na sędziów? Nie będzie natomiast tak, że będziemy odrzucali wszystko z zasady. Lewica krytykowała Platformę za to, jaką jesteśmy opozycją i szybko przeszli tę szkołę w Sejmie. Debata bez pytań, głosowanie, załatwione.
– Pamięta pan słowa posła Platformy, kiedy wówczas Pis-owska opozycja skarżyła się, że tak wygląda Sejm za waszych rządów? Powiedział im: „jak wygracie wybory, to se przegłosujecie, co chcecie”. No to wygrali. – Różne deklaracje padają w przestrzeni publicznej. Ja takich rzeczy nie głosiłem i nie stosowałem. Teraz doszło jednak do absurdu i ucina się dyskusje nawet na komisjach.
– Co było nie tak z Grzegorzem Schetyną, że wycofuje się z kierowania Platformą? – Trudno ocenić bez większego dystansu, co poszło nie tak. Nawet Donald Tusk stwierdził, że on nie widzi błędów Schetyny. Chciałbym też, żeby w przyszłości wybory w Platformie nie były tak blisko wyborów parlamentarnych. Przez to nie patrzy się na 4 lata pracy, ale na sondaże lub wyniki wyborcze.
– Właśnie, Tusk. Przez lata ciążył na was jego cień. Będzie pan jako szef PO umiał przeciąć tę pępowinę partii z Tuskiem? – Donald Tusk, rezygnując ze startu w wyborach prezydenckich, sam tę pępowinę przeciął.