Trump szuka pretekstu do wojny z Iranem
Czy w najbliższym czasie czeka nas konflikt zbrojny na Bliskim Wschodzie?
„Super Express”: – Bliski Wschód znów jest na skraju wybuchu. Kto dziś jest tam większym czynnikiem destabilizującym, kto podkłada ogień pod beczkę prochu, którą jest ten region: ajatollahowie czy Donald Trump?
Witold Jurasz: – Zważywszy na fakt, że Iran jest sponsorem takich ugrupowań jak choćby Hezbollah, z całą pewnością nie jest siłą stabilizującą na Bliskim Wschodzie. Niestety, Stany Zjednoczone również taką siłą nie są. Warto też pamiętać, że wzrost potęgi Iranu to bezpośrednia konsekwencja zniszczenia Iraku. I nie zniszczyli go ajatollahowie, ale USA. Ostatnie posunięcia Donalda Trumpa, czyli zabójstwo gen. Sulejmaniego, jest cokolwiek oryginalne.
– To dość łagodnie powiedziane…
– Nawet w czasie zimnej wojny prowadzono konflikty zastępcze, a czasem posuwano się do działań niezgodnych z regułami wojny, ale nigdy otwarcie nie mordowało się sobie nawzajem czołowych polityków.
– Administracja Obamy uznawała Sulejmaniego za osobę w zasadzie nietykalną, bo wiedziała, że jeśli go dopadną, może to otworzyć wrota piekieł. Czemu Trump porzucił to myślenie? To tylko logika kampanii wyborczej i wiszący nad nim impeachment czy jednak jest w tym wszystkim jakaś głębsza strategia?
– Donald Trump w jednym ze swoich tweetów napisał, że Iran nigdy nie wygrał wojny, ale też nigdy nie przegrał negocjacji. Teoretycznie to może być więc zaproszenie do rozmów na zasadzie – dogadajmy się, bo jak nie, to was pozabijamy. Ale sądzę, że raczej jest to jednak próba doprowadzenia do tego, by Iran zrobił coś, co da Stanom Zjednoczonym prawo do ataku. A Iran będzie musiał zareagować na zabójstwo Sulejmaniego. Na Bliskim Wschodzie jest bowiem tak, że nie można dać się poniżać i jeszcze się przy tym uśmiechać. A jeśli Iran zareaguje, może to w ostatecznym rozrachunku oznaczać wojnę.
– I jakby ta wojna mogła wyglądać, wziąwszy pod uwagę, że inwazja lądowa nie wchodzi w grę. Geografia Iranu czyni ten teren bowiem nie do zdobycia, a jeśli już, to za cenę, której nawet Trump nie chciałby zapłacić.
– Niewątpliwie Amerykanie są w stanie zlikwidować znaczną część przywódców irańskich. Koniec końców, to dość skuteczna metoda, bo nawet ajatollahowie i inni ludzie irańskiego reżimu cenią sobie własne życie. Przywódcy Iranu dostali bardzo wyraźny sygnał ze strony USA, że są one gotowe ich zabijać. Bo skoro można było dopaść Sulejmaniego, to jaki problem, by zrobić to z innymi? – Co by to dla Bliskiego Wschodu oznaczało? Iran jest bowiem obok lokalnych potęg – Turcji, Arabii Saudyjskiej czy Kataru, i globalnych mocarstw USA, Rosji i Chin – jednym z głównych graczy w regionie.
– Choć już dziś Bliski Wschód jest zdestabilizowanym regionem, wojenna ścieżka oznaczałaby wieloletnie rządy kompletnego chaosu. Stany Zjednoczone
wojnę by wygrały, ale wątpię, by doprowadziło to do upadku irańskiego reżimu. Mielibyśmy więc ciężko obity Iran, pałający żądzą zemsty. Uderzyłby w swojego arcywroga, czyli Arabię Saudyjską, i zablokował eksport ropy z Zatoki Perskiej. Gdyby doszło do wojny, głównym wnioskiem, który wyciągnęliby ajatollahowie, byłby ten, że trzeba mieć broń atomową. Byłby to słuszny wniosek, czego dowodzi casus Korei Północnej, która broń atomową ma i jest ona gwarancją tego, że nikt jej nie zaatakuje.
– Iran w niedzielę wypowiedział ostatecznie porozumienie nuklearne, które podpisał z Obamą, a które zerwał Trump. To sygnał, że ten wniosek wyciągnęli jeszcze przez wybuchem otwartego konfliktu? – To porozumienie było dobre i Iran się go trzymał. Trump wypowiedział je chyba głównie na złość Obamie. Irańskiego reżimu trudno bronić, ale decyzja Trumpa sprzed półtora roku i zabójstwo Sulejmaniego w ostatecznym rozrachunku mogą doprowadzić do tego, że broń atomową uzyska Arabia Saudyjska. A to dopiero byłby problem. To nie Irańczycy, ale pochodzący z Arabii Saudyjskiej terroryści stali za 11 września. W Państwie Islamskim walczyli też Saudyjczycy, a nie Irańczycy. Kiedy Teheran uzna, że bez broni atomowej nie przetrwa i ją pozyska, zagrożony poczuje się Rijad i też będzie dążył, by wejść w jej posiadanie. Jedyny dobry scenariusz dla regionu, w którym w zamian za uzyskane korzyści Iran wyzbyłby się ambicji nuklearnych, niestety został zniweczony przez Trumpa.