Trzeba zneutralizować słabe strony Biedronia
„Super Express”: – Kandydatem lewicy na prezydenta jest Robert Biedroń. Dla wielu olbrzymie rozczarowanie. Pan również poczuł się przez niego oszukany. Zagłosuje pan na niego? Michał Syska: – To jest bardzo trudne pytanie, ale wyborcy w Polsce mają krótką pamięć i szybko zapominają, co politycy robili. Zapewne najbardziej pamiętają to właśnie najgorętsi sympatycy. Ja oczywiście stoję przed pewnym dylematem. Mam świadomość błędów Biedronia. Mam jednak też świadomość, że to nie tylko wybór człowieka, lecz wsparcie dla szerszej formacji lewicowej. A ja chcę, by lewica była coraz silniejsza.
– Inni też, może z zatkanym nosem, ale zagłosują?
– Dla wielu sympatyków i aktywistów lewicy jest to na pewno rozczarowujące. Wielu mówiło, że można było postawić na jakieś nazwisko, które jest przyszłościowe albo które poszerzyłoby spektrum postaci rozpoznawalnych na lewicy.
– Robert Biedroń musiał wystartować, żeby wreszcie się go pozbyć jako postaci w krajowej polityce?
– Nie sądzę. Przypuszczam, że najpierw mówiono o Biedroniu jako kandydacie na prezydenta, żeby wytłumaczyć, dlaczego obiecał i nie zrezygnował z mandatu europosła i nie startuje do Sejmu. Później szukano innych kandydatów i zapewne nie znaleziono. I wrócono do pierwotnego pomysłu.
– Dlaczego nie znaleziono?
– Wydaje mi się, że zabrakło chętnych do powalczenia w wyborach prezydenckich. Może nawet tacy chętni byli, ale to, że lewica jest konglomeratem trzech partii, mogło zabraknąć kompromisu i lewica została z tym kandydatem, na którego zgadzała się już wcześniej.
– Lewica została z Biedroniem u szyi? – Aż tak to nie. Łatwiej byłoby krytykować kandydaturę Biedronia, gdybyśmy mieli pewność, że byli inni chętni. Tego nie wiadomo. I lewica musi się zastanowić, jak poprowadzić jego kampanię, by zneutralizować wszystkie słabe strony kandydata, a jednocześnie zaprezentować swój program. – Kampania wszystkie wady Biedronia zasłoni?
– Kampania, w której Andrzej Duda wygrał z Bronisławem Komorowskim, pokazała, jak taka praca sztabu i kandydata jest ważna. Zatem tak, przy spójnym przekazie sporo można wygrać. Oczywiście, rok temu Robert Biedroń miał atut świeżości. Teraz ma go Szymon Hołownia.
– W starciu celebryty Biedronia z celebrytą Hołownią Biedroń może przegrać?
– Trudno przewidzieć. Atutem Biedronia może być jednak zaplecze partyjne.
– Włodzimierz Czarzasty to biznesmen. Mógł uznać, że nie wyda pieniędzy na porażkę i niech ten Biedroń przegra, ale tanio. Tym bardziej że teraz nie ma szybko kolejnych wyborów, w których taki wydatek można zdyskontować.
– To rzeczywiście mógł być powód, ale tym bardziej może to być błąd. Warto było się zdecydować na wystawienie kogoś nowego, kto może by i przegrał, ale byłby inwestycją w przyszłość lewicy. Po wyborach prezydenckich, jeżeli Robert Biedroń je przegra, to wraca do Brukseli i w polityce krajowej niczego nie będzie robił. Lewica ma dodatkowo dwa problemy. Biedroniowi i Wiośnie zarzucano brak powagi. Trzeba będzie przekonać, zwłaszcza historycznych wyborców SLD, że Biedroń to dobry kandydat np. na zwierzchnika sił zbrojnych. Dodatkowo problemem jest to, że Platforma wystawiła kobietę, a to dla elektoratu lewicy ma olbrzymie znaczenie.
– Adrian Zandberg nie chciał kandydować czy mu nie pozwolono? Bał się, że przy słabym wyniku SLD będzie chciało go wykończyć?
– Do mnie nie docierają te argumenty, że start w wyborach prezydenckich Adriana Zandberga by spalił. Uważam, że jego wynik nie byłby wynikiem kompromitującym. A sam start w wyborach podbudowałby jego sytuację w przyszłości. Pozwoliłby też inaczej profilować kampanię i przekaz lewicy. – To znaczy?
– Bardziej w stronę spraw społecznych i gospodarczych. Zandberg byłby bardziej niewygodny dla PIS. To, co było najmocniejsze w jego głosie podczas exposé, to było przecież wejście na poletko PIS, przy państwie opiekuńczym. To olbrzymi atut.
– To dlaczego się wystraszył?
– Wydaje mi się, że uznał, że to jeszcze za wcześnie. Że jeszcze ma czas.