Ważny jest tu kontekst europejski
„Super Express”: – W sobotę przez Warszawę przeszedł Marsz Tysiąca Tóg. Takie protesty mają jeszcze siłę polityczną? Jakub Majmurek: – Te protesty w kontekście nawet bardziej europejskim niż wewnątrzpolskim pokazują, jak w kwestii „deform” wymiaru sprawiedliwości społeczeństwo polskie jest spolaryzowane. Że jednak opór społeczny i środowiskowy jest bardzo wyraźny. I nie jest tak, jak lubi twierdzić na arenie międzynarodowej ekipa rządowa, że ma ona za sobą poparcie całego społeczeństwa w tej sprawie. Sobotni marsz pokazał też, że przeciwko zmianom proponowanym przez PIS nie protestuje tylko garstka środowiska sędziowskiego, ale ten opór ma dużo większą skalę. – Czyli jednak jest to forma pewnego sygnału dla instytucji europejskich?
– Tak, tym bardziej sprytnym ruchem ze strony organizatorów było zaproszenie na protest sędziów z całej Unii. Był też sędzia z Turcji, który opowiadał, jak wyglądało przejmowanie sądownictwa przez jawnie autorytarny reżim Erdogana. Takie umiędzynarodowienie tego sporu to w tej chwili sensowny ruch. Może mieć to wpływ na działanie Komisji Europejskiej, bo jest dziś niemal pewne, że „ustawa kagańcowa” zostanie zaskarżona przez nią do TSUE.
– KE takiego sygnału potrzebuje?
– Myślę, że może to być odebrane w Brukseli jako zachęta do działania. Ma skłonić ją do tego, by się nie wahała i sięgała po dostępne jej środki, by przywrócić w Polsce praworządność. Bo, oczywiście, zgadzam się z tym, że tego typu demonstracje nie skłonią PIS do zmiany zdania. PIS dokończy prace nad ustawą nawet przy zawetowaniu ich przez Senat i wskazaniu merytorycznych argumentów – a tych przecież nie brakuje – na rzecz całkowitego odrzucenia tych zmian. PIS ma w końcu większość w Sejmie. Ma też prezydenta, który ustawy podpisze. A nawet jeśli odeśle je do Trybunału Konstytucyjnego, uznając, że w roku wyborczym będzie to dla niego korzystne, to wiadomo, jaki wyrok tej instytucji zapadnie. Dlatego widziałbym w tych protestach głównie ich wymiar międzynarodowy.