Wolałbym walczyć z Kaczyńskim niż z Dudą
Władysław Kosiniak-kamysz w „Expressie Biedrzyckiej”
Super Express: – Jak forma? Władysław Kosiniak-kamysz: – Bardzo dobra.
– Bojowa?
– Jak najbardziej, walczymy! Jedna kampania przechodzi w drugą, więc tych rozgrzewek już trochę było. Finał w maju, więc dobrą formę trzeba trzymać cały czas.
– Ma pan jakiś kontakt z kontrkandydatami?
– Chciałbym z nimi porozmawiać i wzywam na debatę, ale odzewu na razie brak. Wszyscy się jakoś przyczaili. Może uznali, że im będzie ich mniej na spotkaniach i debatach, tym lepsze wyniki uzyskają. Ja mam zgoła inne podejście. Andrzej Duda nadal się nie określił…
– ...ale sprawia wrażenie, jakby kampania trwała w najlepsze.
– Myślę, że podszedł do tego dużo lepiej niż prezydent Komorowski, którego pięć lat temu uśpiły znakomite sondaże. Andrzejowi Dudzie pracowitości i jazdy po Polsce nie można odmówić, pytanie tylko, czy coś z tej jazdy wynika. Wnosi jakieś ustawy, o które proszą go Polacy na tych spotkaniach? Oprócz tego, co zlecił mu PIS, nie zrobił tak naprawdę nic własnego. W trudnych momentach nie chce rozmawiać ze wszystkimi przedstawicielami parlamentu, zamyka się we własnym środowisku (…) stałoby się dużo dobrego, gdyby nas wszystkich zaprosił na Radę Bezpieczeństwa Narodowego i gdyby zorganizował po niej wspólną konferencję. Ja jako prezydent tak bym zrobił.
– W kampanii prezydenckiej Andrzej Duda też tak deklarował. Czemu akurat panu mam uwierzyć?
– Bo za mną idzie wiarygodność, ja takie rzeczy robiłem. Na okrągły stół w sprawie wymiaru sprawiedliwości zaprosiłem wszystkich. Rządzący z tego zaproszenia nie skorzystali, ale to jest ich sprawa. Kiedy była sprawa Trybunału Konstytucyjnego, jako jedyny chodziłem na spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, żeby przedstawiać ustawę naprawczą. Dążenie do porozumienia, mam zapisane w DNA. Mam taki charakter: szukam współpracy, porozumienia, tego, co łączy, a nie tego, co dzieli.
– Małgorzata Kidawa-błońska deklaruje to samo.
– Tylko za mną stoją doświadczenia. Ja nie widziałem takich inicjatyw ze strony Platformy Obywatelskiej. PO często zaostrzała spór. Nie widziałem ani z jednej, ani z drugiej strony – oprócz deklaracji – czynów. Za mną stoją nie tylko słowa, lecz także fakty i czyny.
– I w związku z tym czuje się pan oszukany przez Andrzeja Dudę, który w kampanii prezydenckiej obiecywał współpracę?
– Ja się czuję rozczarowany. Oszukani i wykorzystani mogą się czuć ci, którzy na niego głosowali. Wierzyli, że będzie prezydentem wszystkich Polaków i dla wszystkich Polaków. Ja takim prezydentem chcę być.
– Podobno w szeregi współpracowników prezydenta wkrada się nerwowość, bo jego przewaga nad Małgorzatą Kidawą-błońską maleje.
– Prezydent na starcie zawsze ma przewagę, ale weryfikuje ją każdy tydzień kampanii. Im ona się szybciej zacznie, tym ta weryfikacja szybciej nastąpi. I moim zdaniem właśnie dlatego marszałek Sejmu nie chce ogłosić terminu wyborów. – Ma jeszcze czas...
– ...do 6 lutego. Ale czemu nie chce prawdziwej rywalizacji, żeby Polacy mogli przez dłuższy czas poznać kandydatów i ich poglądy? Wzywam jeszcze raz panią marszałek do tego, żeby rozpisała natychmiast wybory. – Dlaczego nie chce tego zrobić?
– Ponieważ to działa na korzyść prezydenta Dudy. Pozostali kandydaci, którzy nie mają za sobą struktury, będą mieli mniej czasu chociażby na zbiórkę podpisów.
– Gra nie fair?
– Tak. Tak samo jak w wyborach parlamentarnych. Gdyby Komitet Bezpartyjnych Samorządowców miał więcej czasu na zbiórkę podpisów, to zarejestrowałby się w całej Polsce. Więc to skracanie terminów jest zawsze na korzyść władzy.
– Na czym opiera pan przekonanie, że wejdzie do drugiej tury? Żaden sondaż nie daje na to panu szans.
– A który sondaż dawał szanse na zwycięstwo Andrzejowi Dudzie? Nawet posłowie PIS nie wierzyli w jego zwycięstwo. Pamiętam, że na początku pytali: kto to w ogóle jest Andrzej Duda.
– Jaka jest pana przewaga nad Małgorzatą Kidawą-błońską?
– Niestety, dwie największe partie nie wystawiły liderów do tych wyborów. A PO nieustannie krytykuje rządzenie z tylnego siedzenia przez Jarosława Kaczyńskiego.
– Wolałby się pan zmierzyć z prezesem? – Na pewno byłoby to bardzo ciekawe. Debata z Jarosławem Kaczyńskim byłaby niezwykle ciekawa, myślę, że ciekawsza niż z Andrzejem Dudą. To jest przecież kreator działań politycznych, a nie wykonawca. A Duda jest nawet
Małgorzata Kidawa-błońska nie będzie samodzielnym prezydentem, bo jest zakładnikiem swojego obozu politycznego (...) ja nie mam szefa
podwykonawcą tego, co zaplanuje prezes PIS. Mnie nie musiał namaszczać żaden przewodniczący ani prezes. Widzimy, jak dużo nas kosztuje niesamodzielna prezydentura.
– Kidawa-błońska byłaby prezydentem niesamodzielnym?
– Na pewno. Bo jest zakładnikiem swojego obozu politycznego.
– A pan nie jest?
– Nie, bo ja nie będę miał szefa w partii, który mnie wyznaczał i kontrolował moją kampanię. Małgorzata ma jednego szefa Grzegorza Schetynę, zaraz będzie mieć drugiego: Budkę, Siemoniaka albo Arłukowicza… i będzie się musiała z nimi liczyć. Ja zawsze biorę na siebie odpowiedzialność. W kampanii parlamentarnej poszedłem na debatę, Małgorzata w niej nie uczestniczyła. Więc nie wiem – albo chce się walczyć, albo nie. Dlatego uważam, że mam największe szanse na wygraną z Andrzejem Dudą w drugiej turze.
– Bruksela chce, żeby Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zamroził działanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. PIS nie chce się cofnąć choćby o krok. Jak to się według pana skończy?
– Sytuacja jest zła. Polski rząd prowadzi wojenkę z Brukselą. Muszą mieć wroga. Byli lekarze rezydenci, teraz sędziowie i stały wróg: Unia Europejska (…) już mamy chaos w wymiarze sprawiedliwości, niepewność wyroków. Sędziowie, którzy nie są sędziami, wydają wyroki, które nie są wyrokami i nie ma pewności dla obywateli. To jest najgorsze. Trzeba zatrzymać ten chaos (…) może to się dla nas skończyć najgorzej, czyli utratą środków europejskich (…) nie jesteśmy przy głównym stole. Polska nie jest już czarną owcą Unii Europejskiej. Jest czarną owcą siedzącą w oślej ławce.
– PIS twierdzi, że Unia się na nas uwzięła.
– Syndrom oblężonej twierdzy. W Polsce atakuje nas opozycja, media, których nie kontrolujemy, atakuje nas Unia Europejska. To znana od lat śpiewka, tutaj strategia PIS się nie zmienia (…) apeluję, żeby usiedli do stołu i porozmawiali o reformie sądownictwa dla obywateli, a nie dla obozu władzy. – Beata Kempa mówi, że marszałek Senatu powinien wylądować na śmietniku politycznym. Pan jest lekarzem i powie „murem za Grodzkim”?
– Naprawdę nie mam powodów, żeby nie wierzyć panu prof. Grodzkiemu. Poznałem go jako senatora i nikt nie miał do niego żadnych zastrzeżeń, dopóki nie zaczął być aktywny jako marszałek (…) choć uważam, że lepszym momentem na zaproszenie Komisji Weneckiej był moment przyjęcia ustawy przez Senat.
– Rodzina pana wspiera w tej kampanii? Jaki macie plan na najbliższe tygodnie? – Łapać każdą wspólną chwilę (śmiech). Mam ogromne wsparcie od Pauliny i piękny uśmiech od Zosi, kiedy przychodzę do domu wieczorem… i to jest najpiękniejsza rzecz, która mnie spotyka.