To był lot życia
Adam Małysz wspomina swój słynny rekordowy skok w Willingen
Leciał i leciał, jakby wbrew prawu ciążenia. Te słowa Bohdana Tomaszewskiego o złotym olimpijskim skoku Wojtka Fortuny można z powodzeniem odnieść do wyczynu Adam Małysza w Willingen 3 lutego 2001 r. W najbliższy weekend na skoczni Mühlenkopf (Młyńska Głowa) rozegrają się kolejne konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich oraz turniej Willingen Five.
Przed Pucharem Świata 2000– 2001 skocznia została przebudowana, a jej profil wzrósł z K120 aż do K130. W drugiej kolejce pamiętnego konkursu 23-letni wówczas Adam Małysz po raz trzeci w ciągu doby pobił rekord obiektu. Tym razem aż o 9 m! Wylądował 151,5 m od progu, lekko podpierając się prawą dłonią. Sędziowie nie potraktowali tego jako podpórkę, dając mu noty za styl po 16–16,5 pkt. To był nieoficjalny rekord świata na skoczniach dużych.
– Na tamtym etapie może był to nawet skok życia, chociaż nigdy tak na to nie patrzyłem – wspomina swój wyczyn w rozmowie z „Super Expressem” Adam Małysz (42 l.). – Ale właśnie ten i jeszcze skok w Trondheim miesiąc później budzą moje najmilsze i najmocniejsze wspomnienia. Przy tak długim locie zawsze się czuje coś niebywałego, zawsze jest to wielka przygoda. Trudno to opisać osobom, które nigdy nie skakały na nartach. Ale człowiek czuje się wtedy wolny w powietrzu, tak jak jastrząb czy orzeł, które rozłożą skrzydła i szybują, nie musząc nimi poruszać. Jeżeli skok jest dobry, narty nie chodzą, nie drgają, tylko pozwalają jakby zawisnąć.
Rekord Małysza pobił w 2005 r. o pół metra Fin Janne Ahonen, a jego wyczyn powtórzył Słoweniec Jurij Tepeš w 2014 r. Do dzisiaj rekord obiektu wynosi 152 m.
– Willingen to największa skocznia świata wśród skoczni dużych i na pewno można na niej polecieć tak jak niegdyś ja – podkreśla Orzeł z Wisły.
Czekamy, by w jego ślady poszli Dawid Kubacki, Kamil Stoch czy Piotr Żyła.