Nie cierpiał tylko na scenie
Przyjaciele wspominają zmarłego na raka Romualda Lipkę (†69 l.)
Choć chorował od miesięcy i cierpiał z bólu, Romuald Lipko (†69 l.) odkrył sposób na jego uśmierzenie. Były to występy na scenie. Jego przyjaciele są wzruszeni, gdy wspominają, jak ból ich ukochanego Romka ustawał, gdy zaczynał grać koncert. – Adrenalina i przyjemność występowania sprawiały, że czuł się dobrze – mówi nam Iza Trojanowska (65 l.).
Tuż przed wakacjami minionego roku Romuald Lipko dowiedział się, że ma raka wątroby i dróg żółciowych. Natychmiast podjął walkę o zdrowie i życie. Dziś wiemy już, że ją przegrał. Ale bywały momenty, kiedy mimo choroby i bólu czuł się rewelacyjnie. Było to podczas koncertów wielkiej trasy jubileuszowej Budki Suflera, która odbyła się jesienią 2019 r.
Jedną z gwiazd koncertu była Izabela Trojanowska.
– Podczas tej trasy wiedzieliśmy już, że jest chory. Widziałam, jak wiele te koncerty mu dają. Nie robił wtedy wrażenia chorego. Adrenalina i przyjemność występowania sprawiały, że czuł się dobrze – wspomina piosenkarka.
Perkusista Budki Suflera Tomasz Zeliszewski (65 l.) mówi, że Romek nie wyobrażał sobie nie wyjść na scenę. – On mi powiedział: Tomuś, ku..., a co ja mam siedzieć w garderobie, jak wy będziecie na scenie? Czy może mam w domu leżeć? Będzie mnie wszystko bolało. A tak wyjdę na scenę, to przez trzy godziny nic mnie nie zaboli. Będę zmęczony, ale posłucham sobie, jak ludzie śpiewają nasze piosenki. My ze sceny napierdzielamy tak, że powietrze drży. No coś pięknego! A tak co? Czarne myśli i ból? – wspomina słowa Lipki w wywiadzie dla wp.pl. – Wdrapywał się powoli na scenę i mówił: ciężko mi, bo nie mam już tych sił i olimpiada w Tokio raczej mi nie grozi. Ale jak się już wdrapał za te klawisze, syntezatory, jak usłyszał te kilka tysięcy ludzi, jak poczuł znów to ciśnienie, to nic go nie bolało – mówi pan Tomasz.