PRZEROSŁO OCZEKIWANIA
GDY 17 LAT TEMU GRAŻYNA WOLSZCZAK DEBIUTOWAŁA W ROLI BASI BRZOZOWSKIEJ W SERIALU „NA WSPÓLNEJ”, NIE SĄDZIŁA, ŻE TA PRZYGODA POTRWA DO DZIŚ. Z TEJ OKAZJI PODZIELIŁA SIĘ Z NAMI WSPOMNIENIAMI Z PLANU I SEKRETAMI PRODUKCJI. WKRÓTCE ZOBACZYMY JĄ TEŻ W ZUPEŁNIE NOWEJ ROLI. JAKIEJ?
– „Na Wspólnej” właśnie kończy 17 lat. Co to znaczy dla aktora, który jest z tym serialem od samego początku?
– To miła okoliczność, bo to powód do wspominek i świętowania, takiego z tortem i szampanem. Ja nie odczuwam tego upływu lat tak bardzo, jak zapewne odczuwają to np. nasze charakteryzatorki, które przez te 17 lat codziennie są na planie. Dla aktorów to praca, która zajmuje kilka dni w miesiącu. Ja na dodatek miałam w międzyczasie naprawdę długą przerwę, kiedy scenarzyści, zajęci innymi wątkami, zapomnieli o Basi Brzozowskiej. Albo też nie mieli na nią pomysłu. Aż tu nagle wraz z odejściem z serialu Tomka Schimscheinera, który grał mojego męża, pojawiły się nowe możliwości dla mojej postaci, a razem z Łukaszem Konopką pojawiła się nowa energia. Łukasz jako Krzysztof Smolny został nową miłością Basi, a widzowie bardzo szybko pokochali jego skomplikowany charakter. I tak zaczęło się drugie życie Basi. Pamiętam nasze początki. Castingi trwały wiele miesięcy, bo wiadomo było, że jeżeli TVN zamierza zrobić serial codzienny, to będzie to przedsięwzięcie na lata. Czyli poważne. W związku z tym znaleźć się w tej ekipie założycielskiej, z którą serial startował, to było naprawdę coś!
– Pomyślałaby pani wtedy, że uda wam się utrzymać na antenie aż tyle lat?
– Rzeczywiście żartowaliśmy na ten temat, bo już wtedy w telewizji od wielu lat szła „Moda na sukces”.