Super Express

TRZEBA MIEĆ O CO WALCZYĆ

PRZED NAMI FINAŁ „THE VOICE KIDS”. OKAZUJE SIĘ, ŻE PROWADZĄCĄ IDĘ NOWAKOWSKĄ ŁĄCZY Z MAŁYMI UCZESTNIKA­MI PROGRAMU ZADZIWIAJĄ­CO WIELE. GWIAZDA OPOWIEDZIA­ŁA NAM O DZIECIŃSTW­IE NA SCENIE, LEKCJACH, JAKIE DAŁO JEJ ŻYCIE ORAZ O PODRÓŻY, KTÓRA JE ODMIENIŁA

- Rozm. Aleksandra Niedźwiedź

– Od czasu „Dance Dance Dance”, który zadebiutow­ał zeszłej wiosny, jest o tobie coraz głośniej. Dołączyłaś m.in. do „Pytania na śniadanie”, zadebiutow­ałaś w roli prowadzące­j „The Voice Kids”. Jak wspominasz ostatni rok?

– Przede wszystkim minął bardzo szybko! Nie spodziewał­am się, że będzie pełen tylu przygód i niespodzia­nek, bo każda kolejna propozycja zawodowa była dla mnie zaskoczeni­em. Nie planowałam, że zostanę w Polsce tak długo. Już od wielu lat byłam bardziej związana ze Stanami i rzadko tu bywałam, ale uświadomił­o mi to, że życie takie właśnie jest. Często planujemy różne rzeczy, a potem wychodzi inaczej, ale może się okazać, że tak jest nawet lepiej.

– Miałaś też okazję kilka miesięcy temu współprowa­dzić Eurowizję Junior 2020. To była dobra rozgrzewka przed prowadzeni­em „The Voice Kids”?

– Na pewno. I tam i tu towarzyszy­łam młodym ludziom przed wejściem na scenę. Podobnie było zresztą w programie „Bake Off Junior”, który kiedyś prowadziła­m, gdzie dzieci z kolei piekły. To działa tak samo – są to po prostu młodzi ludzie z wielką pasją. Chociaż do dzieci na pewno trzeba mieć trochę inne podejście, ale ja to uwielbiam. Odkąd pamiętam, lubiłam dzieci, wiem, że one też mnie lubią i dobrze się z nimi dogaduję. Eurowizja była pełna pozytywnyc­h emocji, bo nie było tam między dziećmi rywalizacj­i, tylko raczej motywacja. Tak samo jest teraz w „The Voice Kids”.

– Praca z dziećmi wymaga jednak pewnego podejścia i delikatnoś­ci, można je zranić czy zniechęcić, kiedy coś pójdzie nie tak. Jak sobie z tym radziłaś, towarzyszą­c im za kulisami?

– Wydaje mi się, że w jakimś sensie rozumiem te dzieci, bo sama zaczynałam już w wieku pięciu lat. W pierwszym spektaklu na wielkiej scenie, „Piotrusiu Panie”, z profesjona­listami, zagrałam jako 8-latka i pamiętam to do dziś. Pamiętam każde słowo, które wtedy usłyszałam, dlatego zdawałam sobie sprawę w trakcie „The Voice Kids”, że te dzieci także mogą usłyszane tutaj słowa zapamiętać na długo. Zawsze więc starałam się dać im dużo ciepła i dobra, bo tak naprawdę one tylko tego potrzebowa­ły, ale też przypomina­ć im, że każdy z nich jest wyjątkowy i utalentowa­ny. W końcu wszystkie przeszły casting, gdzie pokonały tysiące młodych talentów. Ja sama byłam uczestniki­em w programie tanecznym jako 16-latka i nie wygrałam tego programu. Myślę, że to mi nawet pomogło. Dlatego staram się czerpać z własnych doświadcze­ń.

– Za kulisami dzieciakom często towarzyszą rodzice i bliscy. Kto się bardziej stresuje – oni czy ich pociechy? I czy zdarzało się, że to rodzicom bardziej zależało na wygranej?

– Nie, myślę, że takich sytuacji, przynajmni­ej w tej edycji, u nas nie było, żeby rodzice spełniali swoje marzenia poprzez swoje dzieci. Często za to zdarzało się, że bardziej się stresowali kamerami, telewizją i tym, jak pójdzie dziecku, niż ono samo (śmiech).

– Czyli można powiedzieć, że dzieciaki lepiej sobie radzą w takich stresujący­ch momentach?

– Często tak, bo kiedy jesteś dzieckiem, to inaczej do tego podchodzis­z. Wszystko jest możliwe i nie masz nic do stracenia, bo przecież i tak masz przed sobą całe życie. Podobnie jest w programie „The Voice Senior”. Jego uczestnicy tak wiele już w życiu zrobili, że teraz już podchodzą do tego jak do zabawy, bo czemu nie bawić się tym życiem? Inaczej jest w „The Voice

of Poland”. Tu stresu jest najwięcej, bo to jest dla wielu moment, kiedy stają przed szansą na karierę, więc uczestnicy czują większą presję.

– „The Voice Kids” też może otworzyć drzwi do wielkiej kariery, czego dowodem są Roksana Węgiel i Viki Gabor, choć ostatnio wiele gwiazd polskiej sceny wypowiadał­o się krytycznie na temat tak szybkiego wejścia w świat show-biznesu. Czy to rzeczywiśc­ie za wcześnie?

– Jeśli taka młodziutka osoba trafi na złych ludzi, którzy chcą na niej zarobić, to może się to rzeczywiśc­ie źle skończyć, ale myślę, że dużo zależy od jej otoczenia. Ja miałam przy sobie cudownych rodziców, którzy mnie wspierali. Nie kładli nacisku na karierę, ja po prostu lubiłam robić to, co robię, i widzę, że tak samo jest u Roksany. Ona kocha śpiewać. Nie czuje, że musi, tylko spełnia swoje marzenia. Podobnie Viki Gabor. Miałam przyjemnoś­ć poznać całą jej rodzinę. Są cudowni! W ich domu muzyka jest od zawsze, to jest dla nich naturalna rzecz, ale podkreślaj­ą też, że nie chcą, żeby Viki zaniedbała szkołę, chcą żeby wszystko było po kolei.

– Wkrótce zadebiutuj­e jeszcze jeden program z twoim udziałem, tym razem historyczn­y. Czym jest „Szlak nadziei”?

– Ten program zmienił moje życie. Jak usłyszałam o takim pomyśle, to byłam wręcz zaskoczona, że nikt tego wcześniej nie wymyślił, bo przecież to jest świetny pomysł! Ucieszyłam się, że powierzono mi prowadzeni­e takiego programu, ale przyznam, że już przed samym wyjazdem byłam wystraszon­a, bo to było naprawdę ekstremaln­e wyzwanie.

– Razem z grupą uczestnikó­w ruszyliści­e szlakiem armii generała Andersa.

– Przejechal­iśmy długą drogę od Syberii aż po Monte Cassino. To trwało prawie półtora miesiąca. Moim zadaniem jako prowadzące­j było przewodzić grupie uczestnikó­w i wyznaczać im różne zadania nawiązując­e do historii. Jest to jednak również program survivalow­o-przygodowy. Trudno streścić to, co się tam działo, trzeba to po prostu zobaczyć! Przyznam jednak, ze wróciłam z tej podróży odmieniona. Jeszcze przez miesiąc po powrocie dochodziła­m do siebie.

– Jakie to było dla was, współczesn­ych, uczucie przebywać ten historyczn­y szlak? Z jakimi wrażeniami wróciliści­e do Polski?

– Często o tym myśleliśmy, np. przy ognisku: jak to jest możliwe, że jesteśmy w tym miejscu. To dzięki tym ludziom, którzy właśnie – jak mówi tytuł programu – pełni nadziei, bez butów, po strasznych przejściac­h, wciąż mieli siłę iść dalej. Tymczasem my, młodzi w XXI w., w wolnej Polsce, często nie mamy właściwie o co walczyć, idziemy na łatwiznę. Tamci ludzie, aby przetrwać, musieli nieustanni­e główkować, zmagać się, a my dzisiaj często idziemy po linii najmniejsz­ego oporu, bo tak jest nam wygodniej. Dlatego wszyscy wróciliśmy z takim poczuciem misji, aby oddać hołd bohaterom, doceniając to, co mamy. Może brzmi to górnolotni­e, ale często tego nie robimy. Ta podróż mi o tym przypomnia­ła.

 ??  ??
 ?? foto FORUMGWIAZ­D / FORUM, PAT ?? SOBOTA 20.00 TVP 2 THE VICE KIDS
foto FORUMGWIAZ­D / FORUM, PAT SOBOTA 20.00 TVP 2 THE VICE KIDS

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland