Nasze Orły dostały zadyszki
Nie dla nas podium w PŚ w Lahti
Były miejsca w czołowej szóstce na skoczni w Lahti. Ale występy polskich skoczków w Pucharze Świata w miniony weekend były ani na szóstkę, a co najwyżej na słabą czwórkę. Najbardziej bolesna okazała się porażka w sobotnim konkursie drużynowym.
Zaczęło się od miejsc piątego i szóstego Kubackiego i Stocha w piątkowym konkursie indywidualnym. W sobotnie popołudnie Polacy zaczęli od 3. lokaty po skoku Piotra Żyły (33 l.). Potem kolebali się między 4. a 5. lokatą, by na koniec wylądować na szóstej. To był najgorszy występ polskiej drużyny od ponad dwóch lat. – Celem jest zawsze podium, więc ta 6. lokata to porażka – nie ukrywał Michal Doleżal (41 l.), trener polskiej drużyny.
– Pierwszy skok na progu był całkiem OK, ale za progiem zbyt agresywnie przyciąłem – wyjaśniał po konkursie Dawid Kubacki (30 l.) przed kamerą TVP. – Drugi skok wydawał się fajnie trafiony na progu, ale nie chciało lecieć.
Niedzielny konkurs nosił dumny numer 1000 w 40-letniej historii Pucharu Świata. Duma spadła na Niemca Karla Geigera, fruwającego najdalej w obu seriach. Polski dorobek zatrzymał się na 88 zwycięstwach.
Już tylko Geiger jest w stanie zagrozić Stefanowi Kraftowi w marszu po Kryształową Kulę PŚ. Kubacki stracił nawet matematyczne szanse.
Przebudził się natomiast Piotr Żyła, który dwa dni wcześniej nie wszedł do finałowej serii. Błysnął szczególnie w drugiej próbie, uzyskując drugą odległość konkursu (127,5 m) i przesuwając się z 9. lokaty na 6.
Polscy skoczkowie dostali jakby zadyszki na trzy tygodnie przed końcem zimowego sezo- nu. Od ostatniego zwycięstwa, a zarazem ostatnie- go polskiego miejsca na podium (Piotra Żyły na mamucie w Kulm), minęły dwa tygodnie. Teraz przed nimi maratoński turniej Raw Air w Norwegii – 10 dni startów bez przerwy.
Czy jeszcze się wzniosą wysoko?