Polka uwięziona w mieście ŚMIERCI
Chińska zaraza zabiła już prawie 3 tys. osób
Anna Janina Kloza (49 l.) z Białegostoku (woj. podlaskie) została uwięziona w Codogno w południowej Lombardii we Włoszech. To stamtąd zaczął się rozprzestrzeniać po Europie koronawirus. – Staramy się żyć normalnie, a strach i napięcie rozładowujemy humorem – mówi kobieta. Liczba zarażonych i zgonów rośnie, a Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła najwyższy stopień zagrożenia epidemiologicznego. Papież Franciszek odwołał swój udział w rekolekcjach wielkopostnych.
Codogno to malownicze 14-tysięczne miasteczko. Jest objęte kwarantanną.
Jak tam się żyje, mówi nam nauczycielka z Białegostoku. – Dróg strzegą policjanci. Dojeżdża tu tylko zaopatrzenie do sklepów – tłumaczy pani Anna. – Zamknięte są sklepy i urzędy, a także liczne rodzinne biznesy: kawiarnie, bary, piekarnie czy cukiernie. Do aptek ustawiają się kolejki, a leki wydawane są tylko przez okienko. Zakupy można zrobić jedynie w dużych sklepach sieciowych. Towaru nie brakuje, ale do środka wpuszczane są najwyżej po dwie–trzy osoby jednocześnie – opisuje pani Anna.
Ludzie starsi nie wychodzą z domów, a pozostali starają się żyć normalnie, przestrzegając zalecanych zasad higieny. – Coraz więcej osób spaceruje, jeździ na rowerach... Wszyscy mamy nadzieję, że blokada zakończy się po dwóch tygodniach – tłumaczy kobieta.
Zaraza postępuje. Armenia, Katar, Irlandia, Islandia, Meksyk, Nigeria i Azerbejdżan to nowe punkty na „mapie koronawirusa”. W Korei Płd. zanotowano rekordowy dzienny wzrost zachorowań – było to 571 przypadków. Francja zakazała imprez powyżej 5 tys. uczestników. W maratonie w Tokio do startu dopuszczono zaledwie 300 biegaczy. Natomiast poza Chinami największe śmiertelne żniwo wirus zebrał w Iranie, gdzie z jego powodu zmarły już 43 osoby. Wczoraj późnym popołudniem alarmująca wiadomość nadeszła z Czech. Wykryto tam wirusa u trzech mieszkańców, którzy wrócili z Włoch.