WARZECHA POŁAJANKI MALKONTENTA
Lubelskie guziki i szczyty paniki
W związku z koronawirusem Zarząd Transportu Miejskiego w Lublinie podjął decyzję, że mają przestać działać guziki do otwierania drzwi. Kierowcy muszą otwierać drzwi na każdym przystanku. Chodzi o to, żeby pasażerowie nie dotykali przycisków. Ciekaw jestem, jak w następnym kroku geniusze od transportu rozwiążą problem poręczy w autobusach. Wyjścia widzę trzy. Pierwsze – wymontować wszystkie poręcze. Wprawdzie pasażerowie będą się przewracać i trafiać do szpitala, ale przynajmniej nie z powodu koronawirusa. Drugie – przy wejściu postawić pracownika rozdającego jednorazowe rękawiczki. Choć tego mogą nie wytrzymać budżet w Lublinie i pasażerowie. Zwłaszcza w godzinach szczytu. Trzecie – najradykalniejsze, ale najskuteczniejsze: zawiesić działanie transportu publicznego w Lublinie. Nie tylko nikt nie zarazi się w autobusie, lecz także miasto poczyni ogromne oszczędności!
Jeśli państwo sądzą, że decyzja lubelskich speców to wyjątek, to się państwo grubo mylą. Zjawisko absurdalnej histerii i paniki prowadzącej do idiotycznych decyzji, jest niestety normalne. Na przykład
w Australii (25 mln ludności i w środę wieczorem 41 potwierdzonych przypadków zachorowania, połowa dochodzi już do siebie) opustoszały półki z papierem toaletowym. Wprowadzono jego racjonowanie. Dlaczego akurat papier toaletowy? Co on ma wspólnego z koronawirusem? Bóg raczy wiedzieć. Ci, którzy pamiętają Peerel, mogą mieć mściwą satysfakcję, że teraz Australijczycy zrozumieją , co znaczyło biegać po mieście w poszukiwaniu papieru. W Polsce na razie brakuje żelów do dezynfekcji rąk i maseczek, które i tak nic nie dają. Ciekawe, czego zabraknie w następnej kolejności. Idę o zakład, że będzie to coś bez związku z uzasadnioną ostrożnością i możliwością zapobiegania zarażeniu. Może skarpetki? Albo świeczki zapachowe? Urzędnikom z Lublina chciałbym podziękować za działania, które na pewno zapobiegną narastaniu paniki. Brawo!