Robimy zapasy na wojnę z wirusem
W jednych sklepach puste półki, w innych góry kaszy i makaronów
Zpółek dużych sklepów od kilku dni w zastraszającym tempie znikają najpotrzebniejsze produkty. Klienci rzucili się na makarony, kasze, ryże. Na półkach zaczyna też brakować konserw.
Supermarkety i dyskonty przeżywają ostatnio istne oblężenie. Choć niewielu warszawiaków oficjalnie przyznaje sie do tego, że robi zapasy na wypadek epidemii, znikający z półek towar mówi sam za siebie. W jednych sklepach, które objechali wczoraj reporterzy „Super Expressu”, brakuje suchych produktów żywnościowych, w innych właśnie wjeżdżały ich nowe dostawy. – Zarabiamy teraz na konserwach, kaszach i makaronach – przyznają pracownicy dyskontu na Targówku.
W niemal równym stopniu wszędzie pustkami świecą za to półki ze środkami czystości. Warszawiacy, chcąc bronić się przed koronawirusem, wykupują mydła i żele, a płyny do dezynfekcji rąk to już towar deficytowy. – Brakuje ich nie tylko w sklepach, ale również w hurtowniach – przyznają pracownicy sklepów.
Jednak hipermarkety i galerie handlowe to tłumy ludzi, a tłum – to ryzyko rozprzestrzenienia wirusa. Czy nadejdzie czas, że zostaną one zamknięte lub objęte specjalnymi procedurami? – Jesteśmy na etapie planowania odpowiednich działań, które pomogą zwiększyć bezpieczeństwo naszych klientów. Opublikujemy oficjalne informacje za kilka dni – poinformowała nas Agata Rybus, rzeczniczka Westfield Arkadia w Warszawie.
Sieć sklepów Biedronka ma natomiast częściej niż do tej pory dezynfekować wózki i koszyki. – Kosze i wózki najpierw poddawane są namaczaniu przy wykorzystaniu wody i płynu dezynfekcyjnego o odpowiednim roztworze, a następnie trafiają do kąpieli parowej, przeprowadzanej standardowo w temperaturze 90°C – opowiada Paweł Franczak, starszy specjalista ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka.