Najważniejsza jest POINTA
We wspomnie- niach tych, którzy go zna- li, przebija się zawsze jedna cecha: inteligencja. Błyskotliwy umysł, humor i niezwykła spostrzegawczość, które czyniły z niego znakomitego obserwatora polskiego społeczeństwa, okazały się kluczem do sukcesu. Jego teksty trafiały bowiem do serc słuchaczy i szybko wpadały w ucho, tak że już latach 60. cała Polska zaczęła nucić Młynarskiego. „Jesteśmy na wczasach”, „Jeszcze w zielone gramy”, „Prześliczna wiolonczelistka” to tylko kilka z jego utworów – zostawił ich po sobie ponad dwa tysiące.
Już jako dziecko potrafił układać piękne wiersze, podobno jeszcze zanim nauczył się pisać. Nic więc dziwnego, że po maturze swoje kroki skierował na wydział polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, szybko stając się istnym wirtuozem słowa. To tam jego talent po raz pierwszy rozbłysnął dla szerszej publiczności, a już w 1960 r. w teatrze klubu studenckiego Hybrydy Jan Pietrzak powierzył mu stworzenie pierwszego programu kabaretowego. Kiedy cztery lata później zaprezentował się po raz pierwszy przed opolską publicznością, jego piosenki odniosły podwójne zwycięstwo, stał się popularny w całym kraju.
Uchodził za mistrza krótkiej formy. Jak podkreśla Artur Andrus, „jego teksty były tak dopracowane, że nie było w nich ani jednego zbędnego słowa”. W prostej, zwykle podszytej humorem piosence potrafił zawrzeć głęboki sens, a każdy tekst musiał się kończyć jakąś pointą zmuszającą słuchaczy do myślenia. Swoje utwory często wykonywał sam, ale mówił też ustami wielu wybitnych artystów, dla których pisał: Kaliny Jędrusik, Anny German, Ewy Bem, Ireny Jarockiej i wielu innych. Sam jednak nigdy nie nazywał siebie poetą. Chciał być po prostu dobrym rzemieślnikiem.
Choć z jego piosenek wyłania się obraz łagodnego, pogodnego mężczyzny, najbliżsi przyznają jednak, że Wojciech Młynarski w życiu prywatnym potrafił być trudny w obejściu i nie zawsze sprawdzał się w życiu rodzinnym. „Taki człowiek jak ja zawsze stoi troszeczkę z boku” – wyznał w jednym z wywiadów. Dopiero po latach okazało się, że artysta toczył swoją osobistą walkę. Wszystko przez chorobę dwubiegunową, o której długo nie mówiło się nawet wśród najbliższych. W ostatnich latach życia Młynarski coraz bardziej podupadał na zdrowiu, co bardzo zbliżyło do siebie całą rodzinę. Przed śmiercią chciał już tylko jednego, aby jego dzieci: Agata, Paulina i Janek – pogodziły się. Zmarł 15 marca 2017 r., tydzień przed swoimi 76. urodzinami, ale jego ostatnia wola została spełniona z nawiązką. Powołanie do życia fundacji chroniącej spuściznę ojca od zapomnienia pojednało troje jego dzieci na dobre.