Żywności nie zabraknie
Minister rolnictwa z kwarantanny:
„Super Express”: – Jak się czuje pański zastępca zakażony koronawirusem? Pan też wylądował na kwarantannie…
Jan Krzysztof Ardanowski: – Minister Ryszard Kamiński czuje się dobrze. Ja też. Nie mamy jeszcze informacji, jak doszło do zakażenia. Wszystkie procedury zostały wdrożone, całe kierownictwo objęte kwarantanną. Pracujemy zdalnie, podobnie jak od 13 marca blisko 80 proc. pracowników.
– Ministerstwo działa, zatem pomoże rolnikom w czasie epidemii?
– Pracujemy nad ułatwieniami dla rolników. Na razie nie mogę powiedzieć więcej, ale obiecuję, że wkrótce ogłosimy szczegóły. Gospodarstwo rolne to jednak mikroprzedsiębiorstwo. Będzie korzystało z tarczy. Jednocześnie zwiększamy stawkę zasiłku chorobowego do 150 proc. poprzedniego poziomu za każdy dzień czasowej niezdolności do pracy spowodowanej chorobą.
– To, o czym pan wspomniał, to pakiet pomocy dla małych i średnich przedsiębiorców. Niektórzy krytykują to za brak konkretów…
– Tarcza antykryzysowa to konstruktywny pakiet służący przede wszystkim utrzymaniu miejsc pracy, a także pomocy przedsiębiorcom w przetrwaniu trudnego czasu. Krytykują? Opozycja krytykuje wszystko. A co sama zaproponowała w czasach ostatniego wielkiego kryzysu, który przetoczył się po świecie? My od ponad pięciu lat reformujemy gospodarkę. Nasze wskaźniki wzrostu znacznie przewyższały wzrost w innych krajach UE, zwłaszcza w krajach „starej” UE. Podejmujemy konkretne działania. Szybko, często wyprzedzająco. Obecny kryzys bardzo dobitnie pokazał, jak wolno mielą unijne młyny, jak późno podejmowane są decyzje.
– Jedną z obaw Polaków jest ta dotycząca żywności i tego, że może jej zabraknąć. – Żywności nie zabraknie, mamy zapasy w magazynach. Jesteśmy krajem o nadwyżkowej produkcji rolnej. Wytwarzamy znacznie więcej, niż jesteśmy w stanie spożyć. Wysyłamy ponad 80 proc. wołowiny, ok. 60 proc. mięsa drobiowego.
– Na ile wystarczy tych zapasów?
– To nie tylko zapasy, produkcja trwa. Produkujemy więcej mleka i jego przetworów, niż jest w stanie wchłonąć rynek wewnętrzny. Hodowla jest na dobrym poziomie, nie było ciężkiej zimy i uprawy mają się dobrze. Mamy dobrze rozwinięty sektor rolnictwa szklarniowego, a na polach pod osłonami niedługo pojawią się świeże warzywa. Polski rolnik, dzięki któremu mamy zapewnione bezpieczeństwo żywnościowe, już nieraz w historii pokazał, że nawet w najtrudniejszych czasach zaopatrywał rodaków w żywność. Ciekaw jestem, co teraz powiedzą ci krzykacze, którzy chcieli zlikwidować hodowlę zwierząt, a w dalszej perspektywie doprowadzić do upadku całe rolnictwo?
– Są też pytania o przerwanie łańcucha dostaw produktów importowanych do Polski...
– Na tym etapie mogą wystąpić trudności transportowe pomiędzy różnymi krajami. Transport wewnętrzny pracuje przez cały czas. Zakłady przetwórcze pracują na ok. 80 proc. mocy, mogą zwiększyć produkcję. Nie ma obawy, że zabraknie mięsa, mleka, jaj, kaszy, mąki, makaronów. Pewne problemy mogą być z egzotycznymi owocami. To, co sprowadzamy, nie należy jednak do podstawowych produktów żywnościowych.
– Ekonomiści zapowiadają, że nadchodzący kryzys nauczy nas tego, aby szukać dostawców bliżej nas. Zagraniczne towary na półkach zastąpią polskie odpowiedniki?
– Nie mam nic przeciwko różnorodności i bogatej ofercie dla konsumentów, ale przy uczciwych warunkach konkurencji. W latach 90. pozbyto się jednak zakładów przetwórczych, wpuszczono bez ograniczeń ogromne sieci handlowe. Z polskiego rolnika uczyniono dostawcę tanich surowców. Od pięciu lat to zmieniamy. Wprowadziliśmy szereg ułatwień dla rolników w zakresie sprzedaży produktów z gospodarstwa. Ich koledzy ze „starej” UE mieli to od dawna, a naszym zabraniano. I mam nadzieję, że to nieszczęście, które dotknęło dziś świat, otworzy wielu oczy.