Nie chciała go oddać Bogu
NIE RÓBCIE TEGO! – szlochała Ewa Krawczyk przed złożeniem ciała męża Krzysztofa do grobu
Wsobotę cała Polska żegnała legendę polskiej sceny, Krzysztofa Krawczyka (†74 l.). Tego dnia krwawiło serce jego ukochanej żony. Ewa Krawczyk rzuciła się na trumnę z ciałem męża. Zalana łzami, prosiła, aby go nie chować...
Tego południa każdy był myślami razem z nią. Pani Ewa na oczach całej Polski żegnała ukochanego mężczyznę. To dla niej przez 39 lat ich związku Krzysztof Krawczyk wyśpiewał dziesiątki piosenek o miłości. To do niej podczas mszy pogrzebowej swoje słowa skierował biskup Antoni Długosz (80 l.). – Dzisiaj płaczę razem z Ewą, która zdała egzamin z miłości do męża. Była dla niego całym westchnieniem i za każdym razem to dla niej śpiewał: „Bo jesteś ty, zaczynasz ze mną dzień, bo jesteś wciąż, gdy zaczyna się noc. Już wszystko mam, cóż więcej mógłbym chcieć, bo jesteś ty i zawsze tu bądź”. Ewuniu, dzisiaj to twoja droga krzyżowa, ale pamiętaj, że na tej twojej Golgocie, choć z boku, jesteśmy z tobą – powiedział duchowny.
Wdowa nie była w stanie przemówić na pogrzebie. W jej imieniu zrobił to wieloletni menedżer i przyjaciel artysty, Andrzej Kosmala (74 l.). – Prosiła mnie, bym powiedział krótko: „Nie żegnaj, lecz do widzenia” – powiedział z ołtarza.
Zebranym gościom pogrzebowym i widzom TVP, która relacjonowała uroczystość, pękały serca, gdy kobieta dwukrotnie rzuciła się na trumnę. Najpierw z czułością pocałowała ją w kościele, zaś na cmentarzu w Grotnikach, zanosząc się płaczem, nie chciała dopuścić do pochowania męża. „Nie róbcie tego...” – szlochała.
Szybko otoczyli ją najbliżsi. W ich ramionach znalazła pocieszenie.