Mieszkają w spalonym domu bo nie chcą zostawić psa
Zabrać suczki do tymczasowego lokum
urzędnicy nie pozwolili Tina (2 l.) uratowała Janickim życie, ale
Gdyby nie Tina, dwuletnia suczka, żywcem spłonęłaby cała rodzina wałbrzyszan. Zwierzę obudziło lokatorów płonącego budynku, którzy w ostatniej chwili uciekli z płomieni. Władze miasta zaproponowały lokal zastępczy, ale postawiły absurdalny warunek, by wcześniej oddać psiaka do schroniska.
Była noc z 2 na 3 stycznia, gdy dom w Wałbrzychu (woj. dolnośląskie) przy ul. Strzegomskiej zaczął się palić. W budynku przebywała rodzina Sławomira Janickiego: jego żona Dorota, córki Joanna i Kamila, 75-letni dziadek oraz zwierzęta: suczka Tina i kocur Garfield.
Tina zaczęła głośno ujadać. – Obudziła nas. Po chwili zrozumieliśmy, że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo – mówi Sławomir Janicki. – Tina uratowała nam wszystkim życie – przekonuje.
Nikomu się nic nie stało, lecz Janiccy… dalej mieszkają w spalonym domu. Dlaczego? – Wałbrzyska władza zaproponowała nam zastępcze lokum, ale postawiła warunek, na który nigdy się nie zgodzimy. Kazali oddać Tinę do schro- niska, bo zwierzę nie może być w gminnym mieszkaniu! – wyjaśnia wstrząśnięty wałbrzyszanin. – Uratowała nam życie, a my mamy ją teraz zostawić? Nie ma takiej opcji – zżyma się mężczyzna.
Wałbrzyszanin denerwuje się, bo zarzuca mu się, że chce wykorzystać nieszczęście i dorobić się nowego mieszkania. – To ohydne kłamstwa, które kolportują urzędnicy. Chcę po prostu gdzieś mieszkać. Całe życie uczciwie płacę podatki, oddawałem krew, a teraz oczekuję po prostu komunalnego mieszkania, w którym zamieszka cała moja rodzina, wraz z Tiną. Może być do remontu, poradzę sobie. Nic więcej nie chcę. Czy dach nad głową to dużo? – pyta pogorzelec.
Apelujemy do władz Wałbrzycha, aby pozwoliły rodzinie zamieszkać razem z jej zwierzakami!